Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90827

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziecko miało katar i kaszel. Kaszlał do takiego stopnia, że aż zdarzyło mu się kilka razy zwymiotować. Więc co robię? Oczywiście umawiam wizytę u pediatry w "naszej" przychodni.
Pani doktor zbadała młodego, stwierdziła, że w sumie nic mu nie jest i zapisała maść, którą miałam smarować mu nos od środka. Poszłam, kupiłam... Na szczęście mam nawyk czytania ulotek. W ulotce jak byk było napisane, że nie można tej maści stosować do nosa.

Na drugi dzień wybrałam się z ulotką do tej samej pani doktor, która maść przepisała. Nie można do nosa? No to niech mu pani smaruje nos wazeliną...

Trochę się zdenerwowałam. Po pierwsze - dziecko się męczy, a po drugie - jak można nie sprawdzić, czy dany lek można używać w ten konkretny sposób?

Nie wytrzymałam i umówiłam dziecko prywatnie do laryngologa, bo już nie miałam serca patrzeć na to, jak się męczy. Okazało się, że potrzebny jest antybiotyk i steryd do nosa. Po 2 dniach dziecko jest zdrowe, nie ma ani kaszlu, ani kataru.
Wniosek? Trzeba zapłacić prawie 200 zł za wizytę, bo na NFZ nie do końca można liczyć... I nie twierdzę, że na NFZ nie ma dobrych lekarzy - na pewno są, ale ta pani doktor akurat do nich raczej nie należy.

lekarz

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…