Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KubekHerbaty

Zamieszcza historie od: 29 czerwca 2023 - 6:42
Ostatnio: 6 maja 2024 - 4:06
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 215
  • Komentarzy: 11
  • Punktów za komentarze: 16
 

#90879

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zostałam nazwana osobą bez empatii i bez chęci pomagania niepełnosprawnym. Ale po kolei.

Między skończeniem pracy a odbiorem dziecka z przedszkola mam pół godziny wolnego. Zazwyczaj siadam sobie na ławce, przeglądam coś w telefonie albo wyciągam książkę. Tak było też w piątek. Usiadłam, czytam wiadomość od mamy. I słyszę krzyk, że mam łapać psa. Nie zdążyłam nawet zareagować, koło mnie przejechał starszy pan na takim "skuterku" elektrycznym (nie wiem, jak to się dokładnie nazywa). Powiedział, że mam pomóc mu złapać psa, który uciekł mu z ogrodu, a on jest niepełnosprawny. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że przepraszam, ale niestety nie pomogę, bo najzwyczajniej w świecie boję się, że pies coś mi zrobi, w końcu to jest dla mnie obce zwierzę. Obok przechodziła starsza pani, która powiedziała mi prosto w twarz, że jestem źle wychowana, bo niepełnosprawnym powinno się pomagać i brakuje mi empatii. Po zapytaniu, czy może ona jest chętna na łapanie psa, nagle odeszła.

Rozumiem, że osobom niepełnosprawnym jest ciężko. Jeśli mogę - pomagam. Przepuszczam w kolejkach, ustępuję miejsca w komunikacji miejskiej, pomogę wstać/usiąść. Ale nie będę ryzykować swojego zdrowia lub życia. Dodatkowo kilka lat temu zostałam pogryziona przez psa i nikomu tego nie życzę. Szpital, sanepid, policja. Drugi raz nie chciałabym tego przeżywać.

Dodatkowo postawa roszczeniowa zawsze wywołuje we mnie negatywne emocje.

Ławka pies

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (175)

#90827

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziecko miało katar i kaszel. Kaszlał do takiego stopnia, że aż zdarzyło mu się kilka razy zwymiotować. Więc co robię? Oczywiście umawiam wizytę u pediatry w "naszej" przychodni.
Pani doktor zbadała młodego, stwierdziła, że w sumie nic mu nie jest i zapisała maść, którą miałam smarować mu nos od środka. Poszłam, kupiłam... Na szczęście mam nawyk czytania ulotek. W ulotce jak byk było napisane, że nie można tej maści stosować do nosa.

Na drugi dzień wybrałam się z ulotką do tej samej pani doktor, która maść przepisała. Nie można do nosa? No to niech mu pani smaruje nos wazeliną...

Trochę się zdenerwowałam. Po pierwsze - dziecko się męczy, a po drugie - jak można nie sprawdzić, czy dany lek można używać w ten konkretny sposób?

Nie wytrzymałam i umówiłam dziecko prywatnie do laryngologa, bo już nie miałam serca patrzeć na to, jak się męczy. Okazało się, że potrzebny jest antybiotyk i steryd do nosa. Po 2 dniach dziecko jest zdrowe, nie ma ani kaszlu, ani kataru.
Wniosek? Trzeba zapłacić prawie 200 zł za wizytę, bo na NFZ nie do końca można liczyć... I nie twierdzę, że na NFZ nie ma dobrych lekarzy - na pewno są, ale ta pani doktor akurat do nich raczej nie należy.

lekarz

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (140)

1