Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90871

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Staram się o kredyt na mieszkanie. Stety-niestety BK 2% bez wkładu własnego.

Nie jestem do końca zachwycony tym faktem, ale widząc szybujące w górę ceny mieszkań starałem się złapać cokolwiek.

Udało mi się znaleźć mieszkanie, które mi się spodobało, w sensownej (jak na dzień dzisiejszy) cenie oraz dobrej lokalizacji. No bajka. Sprzedającymi jest małżeństwo po 60, poszli mi nawet na rękę i nie chcieli zadatku.

Na początku września podpisaliśmy umowę notarialną z terminem do mniej-więcej połowy grudnia. Od tamtej pory Pani Sprzedająca (PS) dzwoniła do mnie raz w tygodniu żeby zapytać "CZY JUŻ?". No okej.

Na początku października poinformowałem, że otrzymałem wstępną decyzję pozytywną oraz, żeby PS szykowała się na wizytę rzeczoznawcy, który przyszedł w połowie października, a zaraz potem wysłałem kosztorys o czym tez poinformowałem. Pierwszy zgrzyt: obraza majestatu PS i pretensje z jej strony, że jak to ja zamierzam zmieniać kolor ścian czy podłogi skoro oni remontowali 2 lata temu i jest ładnie.

Potem była chwila spokoju, aż nadszedł listopad.
PS mając w poważaniu, że umowa przedwstępna obowiązuje do połowy grudnia tego roku zaczęła zalewać mnie wiadomościami i telefonami pytając o sytuację.

W końcu "jak oni brali kredyt to 2 tygodnie i mieli pieniądze". Do PS nie dociera, że oni brali zwykły kredyt a ja staram się o ten na który rzuciła się duża część Polaków i banki nie wyrabiają.

Nie będę przytaczał treści rozmów, a potem SMSów, gdy zacząłem po prostu nie odbierać telefonów od PS.

Ogólnie rzecz biorąc:

Od początku listopada mam od niej przynajmniej 3 połączenia dziennie i kilka SMSów

W końcu odebrałem. Z miejsca poinformowała mnie, że "tak nie może być, to skandal i ona musiała zaingerować, wkroczyć i wziąć sprawy w swoje ręce."

PS miała czelność wydzwaniać do mojego doradcy kredytowego i wypytywać o mnie oraz stan mojego wniosku. Gdy to nie pomogło zaczęła wydzwaniać po bankach wypytując czy nie biorę kredytu akurat w tym banku i żeby oni jej powiedzieli jak to wygląda. Uważa, że "coś jest nie tak bo jak pożalili się rzeczoznawcy ile już czekają to on się pobłażliwe uśmiechnął więc on coś na pewno wie!" Tym bardziej coś jest nie tak bo gdy wypytywała o mnie w bankach i u doradcy to nikt jej nic nie chciał powiedzieć! Ciekawe dlaczego? Może jakaś tajemnica obowiązuje? A tak poza tym to "mojego doradcy ja chyba nie obchodzę i nie zależy mu na zarobku bo inaczej co dzień chodziłby do banku działać i przepychać mój wniosek."

Już pomijam fakt, że PS odnosi się do mnie/traktuje mnie tak jakbym był jej kilkuletnim synem. Wydzwanianie do banków i mojego doradcy to już przesada. Ciekaw jestem co jeszcze odwali.

Jak już przyznają mi ten kredyt to chyba zrobię jej psikusa i poczekam do ostatniego dnia ustalonego u notariusza.

Póki co gryzę się w język żeby nie podjudzać tej wariatki. Nie potrzebuję więcej problemów z jej strony. Jak już mieszkanie będzie moje chętnie jej powiem, co myślę o takim zachowaniu.

kupno mieszkania

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (152)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…