Kolejny przykład zderzenia fajnego pomysłu z cebulackim podejściem niektórych ludzi.
W bibliotece można wypożyczyć serię "Czytam sobie". To książeczki do nauki samodzielnego czytania, z prostym tekstem i dużym drukiem. Na końcu każdej książeczki jest strona z naklejkami - to taka forma nagrody dla dziecka. Mimo, że książki są biblioteczne, naklejkę można sobie wziąć - chociaż wiadomo, że skorzysta z tego tylko kilka osób. I w niektórych egzemplarzach rzeczywiście jest kilka naklejek, kilku nie ma, czasem nie ma już ani jednej - to zrozumiałe. Niektórzy nawet pytają przy zwrocie, czy można sobie wziąć naklejkę.
Nie rozumiem natomiast tych, którzy wyrywają tę ostatnią kartkę z książki po to, żeby zabrać wszystkie naklejki. W kilkunastu książeczkach brakuje tej strony, jest ordynarnie wyrwana. Nawet nie bardzo mam możliwość sprawdzenia, kto to robi, ponieważ braki są w starszych egzemplarzach - teraz bawię się w detektywa i sprawdzam nowe książki z tej serii po każdym zwrocie.
Ale w ogóle co trzeba mieć w głowie, żeby niszczyć książkę z biblioteki dla sześciu naklejek? Już pomijam znikomy koszt kupienia dziecku całego zeszytu z nalepkami - czego uczy się dziecko od rodzica, widząc, że jak coś jest wspólne to można sobie przywłaszczyć albo zniszczyć?
W bibliotece można wypożyczyć serię "Czytam sobie". To książeczki do nauki samodzielnego czytania, z prostym tekstem i dużym drukiem. Na końcu każdej książeczki jest strona z naklejkami - to taka forma nagrody dla dziecka. Mimo, że książki są biblioteczne, naklejkę można sobie wziąć - chociaż wiadomo, że skorzysta z tego tylko kilka osób. I w niektórych egzemplarzach rzeczywiście jest kilka naklejek, kilku nie ma, czasem nie ma już ani jednej - to zrozumiałe. Niektórzy nawet pytają przy zwrocie, czy można sobie wziąć naklejkę.
Nie rozumiem natomiast tych, którzy wyrywają tę ostatnią kartkę z książki po to, żeby zabrać wszystkie naklejki. W kilkunastu książeczkach brakuje tej strony, jest ordynarnie wyrwana. Nawet nie bardzo mam możliwość sprawdzenia, kto to robi, ponieważ braki są w starszych egzemplarzach - teraz bawię się w detektywa i sprawdzam nowe książki z tej serii po każdym zwrocie.
Ale w ogóle co trzeba mieć w głowie, żeby niszczyć książkę z biblioteki dla sześciu naklejek? Już pomijam znikomy koszt kupienia dziecku całego zeszytu z nalepkami - czego uczy się dziecko od rodzica, widząc, że jak coś jest wspólne to można sobie przywłaszczyć albo zniszczyć?
biblioteka
Ocena:
154
(162)
Komentarze