Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90895

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sami oceńcie kto był bardziej piekielny.
W ostatnim miejscu mojej pracy polityka firmy wyglądała następująco: wpierw pracownik dostawał 3 miesięczna umowę próbna, później na 2 lata i dopiero po tych 2 latach mógł oczekiwać zatrudnienia na czas nieokreślony.

Podczas trwania mojej 2 letniej umowy zachorowałam. Psychicznie, na tyle poważnie, że musiałam leczyć się w szpitalu psychiatrycznym na oddziale dziennym. Terapia trwała 3 miesiące, więc byłam również na 3 miesięcznym zwolnieniu z pracy.

Wydawało mi się, że szef podszedł dość wyrozumiałe do mojego leczenia. Po powrocie do pracy również miałam wrażenie, że zostałam dobrze przyjęta z powrotem, choć na pewno moja nieobecność mocno obciążyła zespół.
Gdy zbliżał się koniec mojej 2 letniej umowy, podejrzewałam, że moje zwolnienie może mieć duży wpływ na dalsze zatrudnienie w tej firmie, dlatego zapobiegawczo miesiąc przed jej zakończeniem sama wybrałam się do szefa. Powiedziałam, że chciałabym porozmawiać o tym czy moja umowa zostanie przedłużona oraz o warunkach na ewentualnej nowej umowie. Szef odpowiedział, że porozmawia ze mną na ten temat jeszcze w tym tygodniu, bo teraz nie ma czasu.

Tak minął tydzień, potem drugi, a ja dalej nic nie wiedziałam.
Poszłam więc raz jeszcze z tym samym pytaniem. Dostałam odpowiedź, że jak najbardziej chcą dalej ze mną pracować i umowa zostanie przedłużona, ale w obecnym momencie trwają jakieś zmiany organizacyjne w związku z czym szef oficjalną rozmowę przeprowadzi ze mną później, wtedy przedstawi mi dokładnie warunki.

Ja naiwna się zgodziłam, wierząc, że skoro odkłada rozmowę w czasie to dostanę umowę na czas nieograniczony.
I tak czekałam, aż zostały mi tylko dwa dni do końca umowy. Dopiero wtedy szef znalazł dla mnie czas.

Na początku zepwnił, że są ze mnie bardzo zadowoleni, koleżanki mnie lubią, ogólnie cud miód malina, ALE ze względu na moje zwolnienie nie mogą dać mi umowy na czas nieokreślony. Dostanę na 6 miesięcy, a potem się zobaczy.

Poczułam się oszukana i postawiona pod ścianą. Niemal byłam pewna, że celowo odkładał tę rozmowę w czasie, żeby nie dać mi czasu na zastanowienie się nad taką umową.

Nie ukrywałam swojego niezadowolenia, ale stwierdziłam, że jeśli dostanę wyższe wynagrodzenie mogę to zaakceptować. Dostałam w ostatnim czasie więcej nowych obowiązków, więc powinnam dostac również wyższe wynagrodzenie.

Gdy wspomniałam o wynagrodzeniu szef był w ciężkim szoku i powiedział że nie był gotowy rozmawiać ze mną o pieniądzach.

No cóż, dałam znać, że w takim przypadku nie podpiszę takiej umowy. Szef miał jeszcze tego samego dnia dać mi znać, czy zaakceptuje moje warunki i kwotę, jaką chciałam zarabiać.

Nie zrobił tego. Dopiero o 15:00 następnego dnia, czyli na godzinę przed końcem mojej umowy znalazł czas, by raz jeszcze ze mną porozmawiać. Powiedział, że jest razczarowany moją postawą i to nie poważne z mojej strony, że na dzień przed zakończeniem mojej umowy mówię, że chcę podwyżkę, albo nie podpiszę tej umowy. Jak ja mogę zostawiać ich na lodzie i stawiać w taki okropnej sytuacji! Oczywiście o podwyżce nie ma mowy, bo zdaniem szefa nie robię nic, co na nią zasługuję.

Uśmiechnęłam się tylko i podziękowałam za współpracę i te 2.5 roku, które przepracowałam w firmie.

Szef tak się obraził, że nawet ręki nie chciał mi podać do tego koleżankom z pracy przedstawił mnie jaka tą złą i okropną, która zostawia ich z dnia na dzień.

Tak, tylko ja chciałam rozmawiać o tym miesiąc wcześniej...

Praca

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (197)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…