Piekielne napiwki.
Byłam ostatnio w restauracji ze znajomymi. Kilka osób, coś sobie zamówiliśmy, wszystko spoko, ale jak przyszło do płacenia do rachunku, to na paragonie była informacja w stylu "opłata nie obejmuje 10% napiwku" - nie pamiętam jak to brzmiało dokładnie, ale na pewno było wskazane konkretnie 10% i że tych 10% nie ma w sumie, tylko trzeba dopłacić.
No i tu się wywiązała między nami dyskusja.
Bo ja z zasady nie daję napiwków.
I nikt nigdy nie potrafił mi logicznie wyjaśnić, czemu miałabym to robić/jakie jest logiczne uzasadnienie tego "zwyczaju" (okej, może to jest pole do popisu dla Was, piekielni komentujący).
Rozumiem, że wynagrodzenia kelnerek/ów nie są może wysokie i te napiwki je zasilają, ale dlaczego w mojej gestii miałoby być płacenie wynagrodzenia cudzym pracownikom?
Na tej zasadzie powinno się zostawiać napiwek kasjerce w Biedronce czy obsłudze w sklepie z butami, fryzjerce, kurierowi, pani w urzędzie - no generalnie każdemu pracującemu z ludźmi/w usługach.
Byłam ostatnio w restauracji ze znajomymi. Kilka osób, coś sobie zamówiliśmy, wszystko spoko, ale jak przyszło do płacenia do rachunku, to na paragonie była informacja w stylu "opłata nie obejmuje 10% napiwku" - nie pamiętam jak to brzmiało dokładnie, ale na pewno było wskazane konkretnie 10% i że tych 10% nie ma w sumie, tylko trzeba dopłacić.
No i tu się wywiązała między nami dyskusja.
Bo ja z zasady nie daję napiwków.
I nikt nigdy nie potrafił mi logicznie wyjaśnić, czemu miałabym to robić/jakie jest logiczne uzasadnienie tego "zwyczaju" (okej, może to jest pole do popisu dla Was, piekielni komentujący).
Rozumiem, że wynagrodzenia kelnerek/ów nie są może wysokie i te napiwki je zasilają, ale dlaczego w mojej gestii miałoby być płacenie wynagrodzenia cudzym pracownikom?
Na tej zasadzie powinno się zostawiać napiwek kasjerce w Biedronce czy obsłudze w sklepie z butami, fryzjerce, kurierowi, pani w urzędzie - no generalnie każdemu pracującemu z ludźmi/w usługach.
napiwki restauracja kelnerzy
Ocena:
143
(175)
Komentarze