Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90942

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wędkarze to ludzie z różnych powodów specyficzni. Wielu z nich to „kolekcjonerzy” sprzętu wędkarskiego, w tym przede wszystkim przynęt spinningowych. Chodzi mi tu o sytuacje, gdzie znaczna część posiadanego sprzętu nie jest przez nich w ogóle wykorzystywana lub wykorzystywana sporadycznie, a jej podstawowym zdaniem jest cieszenie oka wędkarza. Specyficzne są też relacje z małżonkami (o ile są żonaci), które z reguły nie są zachwycone uszczuplaniem budżetu domowego na kolejne (ich zdaniem, a nie wędkarzy!) niepotrzebne wędki, czy kołowrotki. Wędkarze wymyślają więc dziesiątki sposobów (skutecznych lub nie) na ukrycie nowych nabytków. Na przykład normą w sklepach wędkarskich bywa płatność połowy ceny kartą, a połowy gotówką. Tyle tytułem wstępu.

W moim niewielkim miasteczku, w naszym kole wędkarskim jest sporo kolekcjonerów sprzętu. Pierwszoplanową postacią do niedawna był Marian. Nie dość, że jego wędki, kołowrotki i przynęty wystarczyłyby kilku przeciętnym wędkarzom do końca ich życia, to jeszcze „kolekcja” Mariana była sprzętem z najwyższej półki (cenowej i jakościowej). Większość Jego wędek była wykonywana na zamówienie, a kołowrotki ściągał z np. z Japonii i USA. Jak łatwo się domyślić, „kolekcja” Mariana warta była mnóstwo pieniędzy. Sam Marian zwykł zresztą żartować, że jego samochód jest mniej wart niż sprzęt wędkarski, który nim jeździ. Dodatkowo żona Mariana kompletnie nie miała nic przeciwko zakupom męża. Inaczej mówiąc zupełnie nie interesowała się wydatkami na sprzęt wędkarski. Inna sprawa, że wysoka oficerska emerytura Mariana, pozwalała na taką „rozpustę”.

Pewnego dnia, członków naszego koła zelektryzowała informacja o śmierci Mariana. Pojechał sam na ryby, dostał zwału, nie było nikogo kto mógłby udzielić pomocy. Ciało Mariana znalazł jakiś przypadkowy spacerowicz. Na pogrzebie zjawiła się większość wędkarzy z naszego miasteczka.

Jakiś czas po pogrzebie, wśród pewnego grona wędkarzy z naszego koła, rozpoczęła się dyskusja na temat sprzętu pozostawionego przez Mariana. Tu muszę wyjaśnić, że Marian dzieci nie posiadał i jak sam wspominał, w jego i żony rodzinie nikt nie wędkował. Grupa zainteresowanych kolegów uznała, że warto byłoby odkupić od żony Mariana sprzęt, którym byliby zainteresowani, a ten którego by nie odkupili, pomóc sprzedać wdowie, na wędkarskich forach. Aby zrealizować swój plan, postanowili zwrócić się do dwóch najbliższych przyjaciół Mariana, czyli Andrzeja i Sławka. Obydwaj Panowie nie tylko jeździli z Marianem na ryby, ale i utrzymywali z nim bliskie kontakty towarzyskie i doskonale znali wdowę. Jak postanowili, tak też uczynili. I tu lekko się zdziwili, gdyż Andrzej zaaprobował pomysł, uznając że wdowie przyda się każdy grosz, ale Sławek zaoponował i wyraził swoje oburzenie pomysłem, stwierdzając że koledzy nie mają za grosz taktu i wyczucia, że Marian jeszcze nie ostygł, a oni chcą rozdrapać jego sprzęt. Doszło też do kłótni pomiędzy Andrzejem i Sławkiem. W końcu wkurzony Andrzej umówił się z wdową i udał się do niej wraz z dwoma innymi kolegami, będącymi swego rodzaju przedstawicielami grupy zainteresowanej zakupem sprzętu Mariana. Po wymianie uprzejmości, koledzy przeszli do rzeczy i wyjaśnili, że jest sporo osób zainteresowanych zakupem sprzętu Mariana, a ten sprzęt, którego oni nie kupią, pomogą sprzedać wdowie w internecie. W odpowiedzi usłyszeli, że po pierwsze tego sprzętu to niewiele zostało. Po drugie, zaraz po śmierci Mariana, zjawił się u niej Sławek i zaoferował pomoc tzn. zakup sprzętu. Po trzecie, Sławek to święty człowiek, gdyż pieniądze od niego uzyskane wystarczyły na wszystkie koszty pochówku i nie musiała likwidować lokat w banku. Po czwarte, jak chcą to mogą sobie obejrzeć sprzęt, który został. Oczywiście chcieli! Na czele z Andrzejem, który jako przyjaciel znał każdą wędkę i kołowrotek Mariana, poszli do garażu, gdzie Marian miał Swój wędkarski kąt. Bez wchodzenia w szczegóły, zastali tam resztki sprzętu (np. stare podniszczone wędki i kołowrotki plus jakieś ciuchy wędkarskie).

Zdaniem Andrzeja, szacunkowa wartość tylko wędek, kołowrotków i przynęt spinningowych wynosiła ok. 60 tys. zł. Nie wliczał w to innego sprzętu jak np. tuby, futerały, podbieraki, pudełka, noże itp., który też zniknął. Ile wdowie zapłacił za sprzęt Sławek? 12 tys. zł!!! Co Sławek zrobił z tym sprzętem? Część zostawił sobie, a część sprzedał, zarabiając niezłe pieniądze…

PS. Gdyby osoby niezwiązane z wędkarstwem dziwiły się padającym tu kwotom, wyjaśniam że przykładowo wędka wykonywana przez rodbuildera na zamówienie może kosztować 1500 – 2000 lub więcej złociszy, a jedna tylko przynęta (wobler) 50 i więcej złociszy.

sklepy

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (189)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…