Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90995

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia którą Wam opiszę miała miejsce kilkanaście lat temu.

Brat zwiózł mnie do Warszawy na szkolenie. Zawiózł, gdyż sam nie mogłem tam pojechać, a to dlatego że kilka dni wcześniej zerwałem więzadła w prawym kolanie i ortopeda zapakował mnie w gustowny gips, ciągnący się od kostki, aż po pachwinę. W Warszawie nocowałem u przyjaciela z czasów studenckich. Jego mieszkanie jest położone niedaleko stacji metra. Szkolenie odbywało się w miejscu położonym blisko innej stacji metra. Do przejechania miałem raptem 4 stacje. Dodatkowo szkolenie odbywało się w godzinach 10:00 – 18:00 co pozwalało mi na uniknięcie porannego i popołudniowego tłoku w metrze. Poza tym w Warszawie była piękna majowa pogoda.

Teoretycznie zatem nie było tak źle. Jeżeli jednak ktoś nosił na sobie taki gips, to doskonale wie, jak ciężko jest w nim się poruszać, a w szczególności wchodzić i schodzić po schodach, szczególnie że ortopeda zakazał mi używania kuli. Po wyjściu z mieszkania kolegi miałem do pokonania 3 piętra (brak windy), a potem ok. 300 metrów do stacji.

Dla zdrowego człowieka to żaden dystans, ale ja po dojściu na peron metra byłem już wykończony i to pomimo tego, że jestem człowiekiem wysportowanym. Dlatego też, wchodząc do kolejki skwapliwie korzystałem z wolnych miejsc siedzących. Trudno jest powiedzieć, że na nich siedziałem, raczej wyglądałem jak facet, który rozłożył się na kanapie w salonie. Nie jestem olbrzymem, ale mam te 185 cm wzrostu, co powodowało, że noga w gipsie blokowała swobodne przejście wzdłuż wagonika. Oczywiście byłem przygotowany na to, że ktoś może zwrócić mi uwagę na „pozę” którą przyjmowałem, szczególnie że szerokie luźne spodnie dresowe skutecznie ukrywały gips, ale przez 3 dni nikt nie reagował.

Czwartego dnia, jadąc na szkolenie, zająłem miejsce siedzące tuż przy drzwiach. Na 3 stacji, a więc dla mnie przedostatniej, przez sąsiednie drzwi weszły dwie Panie. Bardzo elegancko ubrane, w wieku tak gdzieś +/- 35 lat, na pierwszy rzut oka takie pracownice korpo. Panie były zaaferowane rozmową. Nie skorzystały z wolnych miejsc przy drzwiach, którymi weszły i powolutku ruszyły w moją stronę. Tyle wówczas zarejestrowałem, a sam zacząłem przygotowywać się do wstawania. Kiedy Panie zbliżyły się do mnie, kątem oka zauważyłem jakiś dziwny ruch z ich strony, a następnie poczułem bardzo silne uderzenie w nogę. Uderzenie na tyle silne, że pomimo gipsu poczułem nieprzyjemny ból w kontuzjowanym kolanie. Tak! Dobrze kombinujecie, jedna z Pań wymierzyła mi naprawdę bardzo silnego kopniaka!

Kolejne wydarzenia trwały może ze 20 sekund i wyglądały mniej więcej tak. Pani kopiąca, z bólu aż przysiadła na podłodze wagonika. Cóż wiosenny lekki pantofelek nie wytrzymał zderzenia z gipsem. Z jej ust wylał się potok inwektyw, których znacznej części adresatem byłem ja. Dodatkowo darła się, że ma złamany palec. Druga z Pań zaczęła wykrzykiwać coś w stylu „co jej PIIIIIP zrobiłeś”. Przyznam, że należę do osób, które raczej nie mają tendencji do zapominania przysłowiowego języka w gębie, ale tym razem zapomniałem. Na całe szczęście kolejka zatrzymała się na mojej stacji i z niej wysiadłem żegnany oczywiście bluzgami.

komunikacja_miejska

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (184)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…