Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91017

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Różnych historyjek o Poczcie Polskiej już tu wrzucałem kilka. Instytucja to piekielna w ogóle, a w moim mieście (powiatowe miasteczko, 30 tys. mieszkańców, 30 km od stolicy…) musi być jakaś Czarna Dziura Piekielności, bo to, co się tu pod tym względem dzieje, przechodzi ludzkie pojęcie i idzie kawałek dalej...

"Zagubione" paczki z sąsiedniego miasteczka (5 km)? Norma. List polecony z urzędu gminy idący MIESIĄC (przy odległości między rzeczonym urzędem a moim domem rzędu 2 km)? Zero zdziwienia. Sześć tygodni bez dostarczania poczty do domu, bo listonosz zachorował, a nie mają nikogo na zastępstwo? Dlaczego nie.

Każda wyprawa na pocztę to minimum pół godziny stania w kolejce. Na sześć okienek czynne dwa, przede mną pięć osób, ale każda ma w ręku awizo - a jak pani w okienku bierze awizo, to znika na zapleczu i nie ma jej co najmniej (!) pięć minut, bo szuka awizowanej przesyłki. Doszło do tego, że jak muszę wysłać podpisaną umowę do wydawnictwa (łącznie 4 kartki A4), to wolę pójść do punktu przesyłek kurierskich i zapłacić 20 zł, bo na Poczcie za polecony zapłacę 12, ale stracę trzy kwadranse. Ostatnio jak wystawiam coś na Allegro, to już w opisie zaznaczam, że może być kurier, paczkomat, odbiór osobisty, ale absolutnie ODMAWIAM wysyłki Pocztą Polską.

No i kolejny kwiatek, jego mać.

Miesiąc temu złożyłem wniosek w sądzie w pewnej ważnej dla mnie sprawie. Czekam na odpowiedź. Sprawa jest dość pilna, wiąże się z konkretnym wymiarem finansowym (każdy kolejny miesiąc to kolejne kilkaset złotych "do tyłu"). Sąd powiadamia listownie. Poleconym.

W czwartek poszedłem do sądu i w punkcie obsługi interesantów mówię, że czekam na informację, ale że nasza poczta działa jak działa, to chciałem się dowiedzieć, czy może sąd już jakieś decyzje podjął. Urzędniczka sprawdza w systemie - tak, decyzja jest, została do mnie wysłana. Uprzejma pani podała mi nawet numer przesyłki, żebym mógł ją "śledzić".

Sprawdzam zatem on-line: okazuje się, że przesyłka od środy jest już w "moim" urzędzie pocztowym. No to super, myślę, dziś jest czwartek, więc dziś albo jutro listonosz mi ją przyniesie, prawda?

Bynajmniej. W czwartek listonosza nie ma, w piątek taż nie. W sobotę (dziś) wkurzony idę na pocztę (akurat do 14:00 była czynna). Odstałem swoje, mówię o co chodzi, podaje pani w okienku numer przesyłki. Pani sprawdza - no jest. Ale...

- Ale ja nie mogę panu wydać, bo to przesyłka z sądu.

Zgłupiałem. No tak, z sądu. DO MNIE. To ja. Proszę, dowód osobisty, zdjęcie się zgadza, przesyłka leży na poczcie, o co chodzi?!

- Ale przesyłka z sądu MUSI "przejść przez tablet listonosza", inaczej nie ma jej w systemie i mnie nie wolno panu jej wydać. Proszę czekać, listonosz przyniesie.

Wkurzony tłumaczę Pani, że zgodnie z informacjami on-line przesyłka leży u nich w urzędzie OD ŚRODY (przypominam - mamy sobotę). Więc dlaczego, do jasnej karbidówki, listonosz jeszcze mi jej nie przyniósł?!

- O to już pan musi pytać kierowniczkę. Albo pan poczeka, albo proszę przyjść w poniedziałek, tylko po południu, wtedy będzie listonosz, to będę mogła panu wydać.

Tłumaczę, że w poniedziałek wyjeżdżam, wracam dopiero w środę. Nie i już. Takie przepisy.

Więc pewnie listonosz przyjdzie w poniedziałek (albo we wtorek, albo w środę). A mnie nie będzie, więc zostawi awizo. Z którym będę musiał przyjść na pocztę w czwartek. I po raz kolejny odstać pół godziny w kolejce. I w ten sposób cała sprawa przeciągnie się o kolejny tydzień - choć kluczowe dla mnie pismo z sądu leży OD ŚRODY w urzędzie i czeka, aż ktoś je łaskawie dostarczy.

Ech.

Poczta Polska

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (174)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…