Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#9103

przez (PW) ·
| Do ulubionych
No to jeszcze jedna historyjka o piekielnej TPSA - zanim skomentujecie, proszę o uważne przeczytanie pierwszego zdania.

Historia miała miejsce 9 (słownie: dziewięć) lat temu. Wyprowadzaliśmy się pod Warszawę, sprzedawaliśmy nasze warszawskie mieszkanie. Mieszkanie było przedtem mojej żony, a jeszcze wcześniej należało do jej taty, czyli mojego teścia. W mieszkaniu był telefon TPSA.

Państwo którzy kupowali od nas mieszkanie nie chcieli tego telefonu, więc zadzwoniłem na infolinie TP, żeby dowiedzieć się co zrobić. Miła pani na infolinii powiedziała, że aby zlikwidować telefon (rozwiązać umowę) konieczna jest osoba, która tę umowę podpisała.

Zacząłem tłumaczyć, że umowę podpisywał mój teść - a teść niestety mieszka obecnie na drugim końcu świata.

Pani uparcie twierdziła, że innego wyjścia nie ma. Próbowałem skłonić ją do myślenia żartem - że przecież teść nie przyjedzie z USA tylko po to, żeby złożyć w TPSA wypowiedzenie umowy - ale pani była nieugięta.

Zacząłem sugerować, że może wystarczyłoby podpisane przez teścia oświadczenie przysłane faksem... albo pocztą...? Może nawet potwierdzone notarialnie...?

Nic z tego - teść musi osobiście. Inaczej "się nie da".

Myślałem, że trafiłem na wyjątkową idiotkę, ale w ciągu kilku kolejnych dni dzwoniłem jeszcze kilkanaście razy - i za każdym razem rozmowa była taka sama.

Za którymś razem nie wytrzymałem.
- Proszę pani. - Powiedziałem kolejnej pani z infolinii. – To mieszkanie jest NASZĄ WŁASNOŚCIĄ, mamy na to akt notarialny. Czy pani chce mi wmówić, że z NASZEGO mieszkania nie możemy usunąć niechcianego telefonu tylko dlatego, że ktoś inny go założył?

- Tak! - Potwierdziła pani radośnie.

Wkurzyłem się. - To ja w takim razie po prostu przestanę wam płacić za telefon. A na rachunku jest imię i nazwisko mojego teścia, więc ścigajcie go za te niezapłacone rachunki w USA. Powodzenia.

- Ale jeśli pan przestanie płacić, to MY PANU WYŁĄCZYMY TELEFON - odparła pani z oburzeniem.

Usiłowałem pani powiedzieć, że przecież WŁAŚNIE O TO CHODZI, ale nie dałem rady - dostałem takiego ataku śmiechu, że mało się nie udusiłem...

Umowę udało się rozwiązać dopiero po wizycie w jednym z ostatnich działających jeszcze wtedy biur obsługi klienta - musiałem jechać na drugi koniec miasta, odstać trzy godziny w kosmicznej kolejce i napisać oświadczenie, że "osoba która zakładała telefon wyjechała, a ja jestem właścicielem mieszkania" etc. I już - dostałem papierek o rozwiązaniu umowy. Telefon "umilkł" jeszcze tego samego dnia wieczorem.

Co oczywiście nie zmieniło faktu, że TPSA jeszcze przez PÓŁ ROKU przysyłało na nasz stary adres kolejne faktury za kolejne miesiące. Ale to już, jak mawiał Kipling, zupełnie inna historia...

TPSA

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 454 (510)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…