Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91076

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dodam i ja historię o służbie zdrowia. Rok 2022, początek grudnia. Wierzę, że historia, którą opiszę zostanie potraktowana obiektywnie i bez szyderczych komentarzy, bo jest dla mnie wstydliwa.

W tygodniu zaczął boleć mnie pęcherz, oddawanie moczu stało się torturą, noszenie bielizny również. Uznałem, że wezmę jakieś leki przeciwzapalne, posmaruję maścią i zelży. Niestety tak się nie stało i zdecydowałem się pójść do lekarza. Uznałem, że na początek dobrym pomysłem jest zrobić badanie moczu, a z wynikami iść do lekarza. Wtedy od razu będzie jasne, nie stracę czasu i nie trzeba będzie wróżyć z fusów.

Niestety decyzja wypadła na niedzielę, więc udałem się do ambulatorium przy pogotowiu ratunkowym, bo to jedyny obiekt w moim mieście, poza SORem, który w niedzielę przyjmuje. Pani doktor zobaczyła wyniki, pokręciła krzywo nosem, a jej postawa zmieniła się na nieprzyjemną. Diagnoza: rzeżączka. Było to dla mnie zaskoczenie, bo wiem jak się chronić przed wenerami ale to jak złapałem chorobę to już inna historia. W każdym razie ważne, że pani doktor wypisała mi doksycyklinę na 2 tygodnie. Koniec terapii zgrywał się idealnie że świętami, więc zapytałem czy na pewno to pomoże, bo nie chce przerywać terapii z powodu świąt. Dostałem kąśliwą uwagę, że trzeba było uważać i na pewno pomoże.

Doksycyklina nie pomogła wcale. Objawy się nie nasilały ale też wcale nie zelżały. Kiedy zostały mi 3 dni do końca, a nadziei już nie było, próbowałem się umówić do lekarza rodzinnego. Niestety okazało się to niemożliwe tuż przed świętami, ani w czasie świat. Nie chciałem przerywać antybiotyko-terapii, więc cóż robić.. udałem się znowu do ambulatorium. Tam znajoma pani doktor od wejścia na mnie nakrzyczała, że powinienem iść do rodzinnego. Odgryzłem się, że są święta, ona zapewniała, nie pomogło. Zaczęła krzyczeć, że za błędy się płaci, ona mi nie przepisze nic więcej, itd. Powiedziałem, że w takim razie żądam tego na piśmie. To łaskawie wypisała doksycyklinę na kolejne dwa tygodnie. Powiedziała, że teraz na pewno już będę zdrowy.

Jak można się spodziewać- miesiąc brania doksycykliny nie wyszedł mi absolutnie na zdrowie, a choroba nie minęła. Jak tylko udało mi się w końcu dostać do rodzinnego to nastąpił cud. Najpierw pan doktor popatrzył na wyniki, zapoznał się z tym co brałem i jak długo i wyraził długą tyradę o niekompetencji poprzedniej lekarki. Zapisał mi azytromycynę na jeden tydzień. Po 2 dniach nowego antybiotyku choroba minęła. Potem zrobiłem testy i wynik już negatywny.

Piekielna moim zdaniem była kobieta z ambulatorium, która przez miesiąc leczyła mnie nieskutecznym lekiem, była opryskliwa i traktowała mnie jak kogoś gorszego.

#nfz

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (155)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…