O mojej szkole podstawowej mógłbym napisać wiele. Głównie złego. Poniższa historia przypomniała mi się podczas czytania losowej historii, również z czasów szkolnych, innego użytkownika.
I ja miałem to szczęście, że przyczepił się do mnie grupa kilku dupków z szóstej klasy, gdy ja chodziłem do czwartej. Wiecie takie typowe wyzywanie, popychanie, spluwanie na buty, dokuczanie w szatni.
Było ich więcej, byli więksi i silniejsi ode mnie. Z tego względu postanowiłem udać się do wychowawczyni mojej klasy. Opisałem sytuację, nauczycielka powiedziała, że jak jej pokaże, którzy to to rozwiążą sprawę.
Od kolegów i koleżanek z klasy dowiedziałem się jak nazywa się "lider" tamtej grupki oraz do której klasy konkretnie chodzą. Mało tego. Na jednej z przerw zapytałem dyżurującej nauczycielki, czy mogę zrobić telefonem zdjęcie mojemu oprawcy. (Starałem się być grzecznym dzieckiem, a w szkole był zakaz używania telefonów komórkowych ;)) Uzyskałem taką zgodę, zrobiłem zdjęcie, a wspomniany dupek nawet poszedł do tej samej nauczycielki na skargę, że bawię się w paparazzi.
Uzbrojony w garść informacji poszedłem do mojej wychowawczyni. Przekazałem nazwisko, numer oraz literkę klasy i co najważniejsze pokazałem zdjęcie. Wychowawczyni obiecała się tym zająć, a ja już odetchnąłem.
Niestety. Dokuczanie się nie skończyło. Ponownie powiedziałem o tym opiekunce naszej klasy, by usłyszeć, że ona nie wie kto to i nie potrafi znaleźć tego chłopaka.
Żeby nie było: w między czasie moja mama składała wizyty w szkole, gdy jej o wszystkim powiedziałem. Spławiano Ją za każdym razem. Ba, nawet moja babcia kiedyś była świadkiem całego zajścia, gdy przyszła mnie odebrać. Złapała gnojka za ramię, ochrzaniła, a ja pobiegłem po jakąś nauczycielkę. Niestety chłopak zdołał się wyrwać i uciec.
Dobrze, że to była już końcówka roku i po wakacjach cała ta banda była już w gimnazjum.
Minęło trochę czasu. Schodziłem schodami do szatni i słyszę za plecami jakieś wyzwiska skierowane w moją stronę. Odwróciłem się i zobaczyłem innego chłopaczka, który już był znany ze znęcania się nad jednym z uczniów z mojej klasy.
Tym razem postanowiłem olać to całe gadanie o przychodzeniu z problemami do pedagogów. Nie chciałem żeby znowu ktoś wszedł mi na głowę. Wziąłem sobie do serca radę mojego Ojca. Poczekałem, aż niedoszły oprawca podszedł bliżej mnie i "plask" w twarz.
Rozległ się krzyk i błagalne "nie bij mnie". Miałem już święty spokój do końca podstawówki.
I ja miałem to szczęście, że przyczepił się do mnie grupa kilku dupków z szóstej klasy, gdy ja chodziłem do czwartej. Wiecie takie typowe wyzywanie, popychanie, spluwanie na buty, dokuczanie w szatni.
Było ich więcej, byli więksi i silniejsi ode mnie. Z tego względu postanowiłem udać się do wychowawczyni mojej klasy. Opisałem sytuację, nauczycielka powiedziała, że jak jej pokaże, którzy to to rozwiążą sprawę.
Od kolegów i koleżanek z klasy dowiedziałem się jak nazywa się "lider" tamtej grupki oraz do której klasy konkretnie chodzą. Mało tego. Na jednej z przerw zapytałem dyżurującej nauczycielki, czy mogę zrobić telefonem zdjęcie mojemu oprawcy. (Starałem się być grzecznym dzieckiem, a w szkole był zakaz używania telefonów komórkowych ;)) Uzyskałem taką zgodę, zrobiłem zdjęcie, a wspomniany dupek nawet poszedł do tej samej nauczycielki na skargę, że bawię się w paparazzi.
Uzbrojony w garść informacji poszedłem do mojej wychowawczyni. Przekazałem nazwisko, numer oraz literkę klasy i co najważniejsze pokazałem zdjęcie. Wychowawczyni obiecała się tym zająć, a ja już odetchnąłem.
Niestety. Dokuczanie się nie skończyło. Ponownie powiedziałem o tym opiekunce naszej klasy, by usłyszeć, że ona nie wie kto to i nie potrafi znaleźć tego chłopaka.
Żeby nie było: w między czasie moja mama składała wizyty w szkole, gdy jej o wszystkim powiedziałem. Spławiano Ją za każdym razem. Ba, nawet moja babcia kiedyś była świadkiem całego zajścia, gdy przyszła mnie odebrać. Złapała gnojka za ramię, ochrzaniła, a ja pobiegłem po jakąś nauczycielkę. Niestety chłopak zdołał się wyrwać i uciec.
Dobrze, że to była już końcówka roku i po wakacjach cała ta banda była już w gimnazjum.
Minęło trochę czasu. Schodziłem schodami do szatni i słyszę za plecami jakieś wyzwiska skierowane w moją stronę. Odwróciłem się i zobaczyłem innego chłopaczka, który już był znany ze znęcania się nad jednym z uczniów z mojej klasy.
Tym razem postanowiłem olać to całe gadanie o przychodzeniu z problemami do pedagogów. Nie chciałem żeby znowu ktoś wszedł mi na głowę. Wziąłem sobie do serca radę mojego Ojca. Poczekałem, aż niedoszły oprawca podszedł bliżej mnie i "plask" w twarz.
Rozległ się krzyk i błagalne "nie bij mnie". Miałem już święty spokój do końca podstawówki.
szkoła podstawowa
Ocena:
103
(109)
Komentarze