Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91129

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu udaliśmy się z partnerką do naszej ulubionej cukierni po pączki. Wracaliśmy akurat ze spaceru z wtedy jeszcze tylko jednym pupilem, wiekową psinką rasy Jack Russel Terrier.

Pieski są tam mile widziane, przed wejściem stoi miska z wodą dla pupili. Obsługa nas już kojarzy. Nasza terrierka zawsze była tam przez pracowników wygłaskiwana i częstowana wafelkiem bez cukru. Więc i tym razem weszła z nami do środka.

Odstaliśmy swoje w kolejce i wybieramy pączki. Pies siedzi przy nas i rozgląda się po lokalu. Mamy już składać zamówienie, gdy do środka władowała się Pani z kilkuletnią córką oraz krwiożerczym psem zaczepno-obronnym pokroju Yorka, Szpica, czy innym wypłoszem.

Nie minęła chwila, a yorkopodobne stworzenie zaczęło ujadać, wyrywać się i szarpać w naszą stronę. Nasza staruszka nigdy nie daje sobie w kaszę dmuchać, więc również zaczęła ujadać. No i zrobiło się głośno. Niezrażona niczym nowoprzybyła stanęła w kolejce za nami, psy jeszcze bardziej zaczęły na siebie naskakiwać.

Zapytałem Panią czy może na chwilę wyjść skoro pieski ewidentnie się nie lubią, kupimy co chcemy opuścimy lokal.

Pani od Yorka uśmiechnęła się tylko, a następnie odpowiedziała mi coś po rosyjsku lub ukraińsku. Nie zrozumiałem, bo zwyczajnie nie znam ani jednego ani drugiego z wymienionych języków.

Summa summarum skończyło się tak, że moja partnerka wyszła na zewnątrz z naszym psem żebym mógł dokończyć zakupy.

Nie wiem. Ilekroć ja chcę wejść do lokalu przyjaznego psiarzom i widzę, że w środku jest już jakiś pies, to patrzę jak oba zwierzaki reagują. Jeśli ma być awantura to się usuwam i wracam za 10-15 minut. Ot, takie psiarskie savoir-vivre ułatwiające wszystkim życie.

psiarze

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 121 (149)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…