Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#9614

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed 4 lat. Drogą wstępu - mieszkam w domku jednorodzinnym na małym osiedlu, przed domem jest ogrodzona posesja, gdzie biega sobie mój psiak. Jest to całkowicie niegroźny wyżeł, choć jego szczekanie zza płotu niejednego może przestraszyć.

Właśnie około 4 lat temu zmienił nam się listonosz. Sympatyczny, starszy pan, który roznosił listy odkąd pamiętam, przeszedł na emeryturę. Nie miał on żadnych problemów z mym czworonogiem. Nowy listonosz okazał się być młodym człowiekiem, o wiecznie niezadowolonym wyrazie twarzy. Blade mu się najwyraźniej nie spodobał.

Któregoś pięknego dnia, w okolicach południa, moja matula (będąc w zaawansowanej ciąży) usłyszała szczekanie psa, więc wyjrzała przez okno. Jej oczom ukazał się listonosz, który podchodząc do furtki, wyciągnął z kieszeni niewielki przedmiot (nie widziała dokładnie, co to było), przysunął go do płotu, za którym szczekał czworonóg i.. nagle pies zaczął przeraźliwie piszczeć, miotać się i wycierać pyskiem o wszystko, co było na jego drodze. Matula czym prędzej wytoczyła się z domu (w miarę możliwości) i pognała za facetem. A on w długą i tyle go widziała. Ja dopadłam do psa i widząc jego zaczerwienione i załzawione oczy doszłam do wniosku, że przyjemny listonosz najprawdopodobniej potraktował go jakimś gazem.. w miarę szybko dostarczyłam ciapka do weterynarza i tam moje przypuszczenia się potwierdziły.

Na drugi dzień poszłam na pocztę w celu zgłoszenia zajścia. Od kierowniczki usłyszałam tyle: listonosz miał prawo użyć gazu w obronie własnej lub jeśli czuł się zagrożony, ten pies na pewno chciał się na niego rzucić!
I tyle z rozmowy. Na nic zdały się tłumaczenia, że pies był na ogrodzonej posesji, na furtce wisi tabliczka z ostrzeżeniem: "UWAGA! Groźny pies!", a skrzynka na listy wisi w miejscu, gdzie nie ma on możliwości wsunięcia pyska między kratki ani dosięgnięcia listonosza wystawiając pysk nad płotem, bo najzwyczajniej tam nie dosięga.
No nic.. wróciłam do domu z nadzieją, że taka sytuacja się nie powtórzy.
I z listonoszem rzeczywiście nie ma już problemów. A dlaczego?
Jakiś tydzień po tym zdarzeniem, mama wracała ze szpitala z wujkiem (postawny i dość szeroki człowiek z ogoloną na łyso głową i przeważnie w ciemnych okularach). Zatrzymali się pod osiedlowym sklepikiem po jakieś drobne zakupy, a przed owym sklepikiem.. tak, nasz ulubiony listonosz popijał piwko. [M]ama szturchnęła [W]ujka i powiedziała do niego teatralnym szeptem:
[M]: Patrz, kochanie, to ten listonosz, o którym ci mówiłam i przez którego musiałam biegiem z domu wylecieć. W moim stanie...
[W]: To jest ten sk**wiel?! Co nam psa gazem potraktował?! Może mu tak przypierdolić, coby się nauczył kultury?!
Pan listonosz zwiał spod sklepu, aż się za nim kurzyło.
Teraz jedynie obdarza nas iście morderczym spojrzeniem, ale problemów nie sprawia :)

poczta polska

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 506 (612)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…