Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#9773

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wyploszka opowiedziała historię o bułkach w supermarkecie. Ja mam podobną, ale dotyczącą nieco innego przybytku - choć równie wesolutką.
Pewnej pięknej wiosny dekadę temu, gdy byłam w piątej klasie szkoły podstawowej, wybraliśmy się na wycieczkę klasową do grodu Kraka. Po obleceniu Rynku i innych atrakcji poszliśmy na obiad do baru mlecznego - wiadomo, tanio i chcieli wpuścić hordę dzieciaków. Klimacik stołówkowy, ceratka, aromat bigosu...
Usadowiliśmy się (banda trzydziestu głodnych jedenastolatków, to wiek, kiedy osoba o posturze dziecka je jak drwal), rozmowy przyciszone - wszyscy patrzą w stronę otwartych drzwi do kuchni, gdzie krzątają się miłe panie w czepkach. Nie wiem, czy to standardowa procedura w mlecznych barach, ale talerze podawano nam do stołów - toteż każdy wyczekuje, aż żarcie wjedzie na stół.
Tu zaczyna się właściwa akcja.

Dwie panie baromleczanki (kelnerki? kucharki?), zgrabnie startują, niosąc po cztery talerze na raz, nikt nie dostał jeszcze swojego, trzydzieści wygłodniałych gąb zwróconych w kierunku kuchni, nagle zwolnienie akcji, jeden z talerzy przechyla się, zbyt wolny refleks pani baromleczanki i trzy inne talerze utrudniają sprawną akcję...
PLASK.
Schaboszczak ląduje na podłodze, oddechy trzydziestu gąb zostają wstrzymane... po czym pani radośnie odstawia pozostałe talerze, schyla się, potrząsa kotletem, układa go na talerzu... i podaje naszemu koledze z klasy.

Oczywiście została natychmiast zakrzyczana, zarówno przez kolegę, jak i całą, solidarną resztę, po czym kotlecik został wymieniony. Ciekawe, kto dostał tamtego. Od jakiegoś czasu mieszkam w Krakowie, ale do barów mlecznych nie chodzę - nie pamiętam dokładnie, którego powinnam unikać, więc na wszelki wypadek nie jadam w żadnym. Piekielne panie baromleczanki mogą czaić się wszędzie.

bar mleczny w Krakowie

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 415 (535)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…