Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#9826

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia długa, ale bądźcie cierpliwi, bo tak porąbana, że nie mogę się powstrzymać by jej tu nie umieścić ;)

W niedzielę od samego rana kręciły się po sklepie trzy dziewczyny. Wyglądały mniej więcej na trzynaście lat. Zwracały naszą uwagę tym, że naładowały pół wózka tanich acz niezdrowych przekąsek - chipsów, chrupek, słodyczy. Na kasie zapłaciły stówką, co też było dość nietypowe jak na takie dzieciaki. Potem wracały jeszcze kilka razy i dokupywały - a to lody, a to napoje.
W pewnym momencie jedna z nich podchodzi do mnie i mówi, że upuściła telefon i wpadł jej pod paletę z mlekiem.

Idziemy na miejsce. Dwie pozostałe dziewczynki klęczą i zaglądają pod paletę. Zaglądam i ja, ale ciemno i nic nie widać. Wózkiem wjechać się bałam, bo w ten sposób telefon mógłby ulec uszkodzeniu. Zwłaszcza, że dziewczyna cały czas biadoliła, że to nowy i drogi model.
Trudno. Innego sposobu nie ma. Zawołałam do pomocy koleżankę i przerzuciłyśmy towar na drugą paletę. A było tego niemało.
Podnosimy pustą paletę. Telefonu nie ma.
Dziewczę biadoli coraz głośniej.
No trudno. Widocznie ślizgnął się gdzieś dalej. Przerzucamy sąsiednią paletę. Nie ma. Paletę naprzeciwko. Też nie ma. Koleżanka poszła po długą miotłę i grzebie nią pod wszystkimi półkami w pobliżu.
Telefonu nigdzie nie ma.
Tłumaczymy zapłakanej dziewczynce, że telefon ktoś musiał zauważyć na posadzce i zabrać. Bo przecież nie rozpłynął się w powietrzu. Choć mnie się to mało prawdopodobne wydało, bo z powodu paskudnej pogody mieliśmy bardzo mały ruch. W czasie tych poszukiwań przewinęło się przez sklep może z pięć osób.
Dziewczyna podłamana. Zapewniłyśmy ją, że będziemy jeszcze szukać i przejrzymy monitoring, że jeśli telefon jest w sklepie, to go odzyska. Trochę uspokojona zabrała koleżanki i poszły sobie. Żal nam jej było bardzo. Kierowniczka zabrała się za monitoring, a nam kazała jeszcze raz posprawdzać, czy gdzieś nie leży. Ale po telefonie ani śladu.

Upłynęło może z półtorej godziny, a do sklepu jak tornado wpadła matka dziewczyny w asyście dwóch policjantów i czerwonej od płaczu córki.
Od wejścia niemalże zrobiła głośną i wulgarną awanturę, że w tym sklepie okradziono jej córkę, że ja albo moja koleżanka skradłyśmy jej nowy, drogi telefon.
Bardzo nieprzyjemnie mi się zrobiło. Nie jest fajnie być o coś takiego oskarżonym. Zwłaszcza, że pani głośno nas wyzywała od różnych i żądała przeszukania całego sklepu oraz rewizji rzeczy osobistych pracowników.

Całą sytuację uspokoili policjanci. Poprosili, o nagrania z monitoringu. Ochroniarz włączył film od momentu, gdy dziewczynki pierwszy raz weszły do sklepu. Nie wiedzieć czemu poszkodowana mała nagle zmieszała się i nie wiedziała, gdzie patrzeć. Nie bardzo umiała też wyjaśnić mamusi skąd miała tyle pieniędzy.
Przyciśnięta pytaniami wyznała, że telefon... sprzedała. Matka wzięła ją za ramię i wywlokła niemal siłą. Policjanci pogadali z nami jeszcze chwilę miło i poszli za nimi.

A we wtorek nastąpił ciąg dalszy.
Przyszła matka z wielkimi przeprosinami i ciastkami dla nas wszystkich. Okazało się, że córcia za jakieś tam przewiny dostała karę - nie urządzono jej urodzinowej imprezy. Postanowiła postawić na swoim i aby zorganizować kasę, sprzedała telefon, który dostała w prezencie. Oczywiście nie zrobiła tego w żadnym sklepie, bo bała się niewygodnych pytań sprzedawcy. Po prostu stanęły sobie gdzieś na chodniku we trzy i pytały przechodniów, czy nie kupią telefonu;) I trafił się "łowca okazji", który zapłacił im za nowy telefon z dotykowym ekranem sto złotych. Panienki uznały, że to wystarczy i dobiły transakcji. A potem wymyśliły historyjkę w którą mogli uwierzyć rodzice.

Cóż - zdolności aktorskich piekielnemu dziewczęciu trudno odmówić, ale ja przez nią nie dość, że musiałam się namachać przy przerzucaniu towaru, to jeszcze zostałam publicznie zwyzywana od złodziei.

Biedronka

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1007 (1089)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…