Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#9914

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie spotkałam tu, jak dotąd, historii związanej z wynajmem mieszkań. Być może przegapiłam jakieś, a może moja będzie pierwsza... wkońcu to też jakaś usługa :)
Kilka lat temu pojechałyśmy z kumpelą na wyspy w celu podjęcia jakiejś studenckiej, wakacyjnej pracy. Wcześniej poprosiłam znajomą, stocjonującą już kilka lat w mieście, do którego się wybierałyśmy, o poszukanie dla nas jakiegoś lokum. Szczęśliwie szybko znalazło się coś taniego, więc spokojnie szykowalyśmy się do wyjazdu. Po przylocie i dotarciu pod wskazany adres spotkalyśmy się z właścicielem, który okazał się (tak tak - nie na długo) przemiłym, uczynnym człowiekiem. Mieszkanie dzieliłyśmy z sympatycznym Bengalem. Było dwupokojowe, duże, przestronne i... okropne. Nigdy w życiu nie widziałam tak zniszczonego, zapuszczonego mieszkania i do głowy by mi nie przyszło, żeby brać od kogoś pieniądze za wynajem czegoś takiego. Ale cóż... miesiąc z góry opłacony, przetrzymamy!
Zacznę może od tego, że wszędzie był dywan. Wszędzie. Taki sam zresztą... w pokojach, w kuchni, w łazience... W łazience był też zepsuty bojler, z którego woda lała się ciurkiem non stop... Na ten dywan... Przy wchodzeniu do łazienki, wydawał on mokry, chlupiący odgłos i próbował wciągnąć kapcie...
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy siedząc w wannie pierwszego dnia, zauważyłam, ze kąpie się ze mną... ślimak. Łaził sobie po krawędzi wanny, taki malutki, bez skorupki. Nie jestem w stanie wziąć czegoś takiego w ręce i wywalić przez okno, więc zwiałam czym prędzej z wanny, wołając kumpelę, która oczywiście wyśmiała mnie i myślała, że zmyślam. Nie zmyślałam oczywiście i szybko przyzwyczaiłam się do ślimaków - nie miałam wyjścia.
Obok sedesu rosły grzyby. Małe,białe, dziwne grzybki, które najwyraźniej świetnie czuły się na tym wiecznie mokrym dywanie. Bardzo żałuję, ze był to czas bez aparatów w komórkach, bo zdjęcia nie mam, a ludzie rzadko kiedy wierzą :)
Kuchnia poza tym, że brudna i pozbawiona jakichkolwiek sprzętów, garnków, czy naczyń nie była nawet tak zła. Nasz pokój też nie, za to pokój bengalskiego współlokatora! Były w nim 3 dziury, przez które wesoło wpadał do środka słynny angielski deszcz. Dywan tak samo i jak w łazience, chlupotał przy każdym stąpnięciu. Wszystko w środku śmierdziało pleśnią. Bengal wyprowadził się mniej więcej tydzień po naszym wprowadzeniu, nie płacąc czynszu, co spowodowało wielki atak niezadowolenia właściciela. Oczywiście mówiłyśmy mu, że bojler cieknie, że ślimaki, że grzyby... Uznał, że przyśle kogoś, kto to naprawi. Wiedziałyśmy, że nie mamy co na to liczyć, więc wytrzymałysmy nasz miesiąc i powiedziałyśmy, że się wyprowadzamy. Facet (niewiele starszy od nas) zmartwił się bardzo i uznał, że skoro tak, to musimy się chociaż razem napić... Wyskoczył szybko po kilka piw, wrócił i tak siedzieliśmy kilka godzin, całkiem sympatycznie rozmawiając. Trochę niepokojące było to, że koniecznie chciał, żebym tańczyła nago na stole i próbował startować do mnie z łapami, ale nie przejęłam się, bo i czym... ot podpity facet. Wkońcu poszedł, a my spokojnie poszłyśmy spać...

Obudziłam się nagle, bo ktoś głaskał mnie po twarzy i szyi. Półprzytomna otworzyłam oczy i zobaczyłam siedzącego przy mnie na łóżku, rozebranego do rosołu właściciela mieszkania. Wrzasnęłam na całe gardło, budząc śpiącą obok kumpelę. Poczęstowałam gościa każdym znanym mi polskim przekleństwem i wysyczalam po angielsku, żeby poszedł i dał nam spać...
Facet roześmiany (nie był pijany... było już rano, między 8 a 9tą), żartując wyszedł i powiedział, że przyjdzie potem po klucze...

Wyniosłyśmy się tego samego dnia, klucze zostawiając na szafce w przedpokoju. Szczęsliwie nigdy już go nie widziałam....

landlord

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (223)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…