Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Aphrodite

Zamieszcza historie od: 30 marca 2017 - 18:54
Ostatnio: 27 kwietnia 2019 - 1:42
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 127
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 7
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
9 czerwca 2017 o 22:32

@Drago: Zgadzam się w 100% . Kiedyś, gdy jeszcze nie znałam Krakowa zapłaciłam z dworca na ulicę Szlak 30 zł (kto lokalny to wie, że to obok) w firmie taksówkarskiej na "i" płaciłam później 8,60 (dokładnie tyle samo za każdym razem) - zawsze dawałam duży napiwek, bo wiem, że blisko i może kurs mało opłacalny, ale jednak walizka ciężka. Teraz mieszkam na obrzeżach i w tej firmie płacę 14 lub 16 zł w zależności, którą trasą. Nigdy więcej nie skorzystam z taksi z dworca. P.S. Ale w Kielcach taksówki spod dworca akurat są ok (może takie miasto).

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
29 maja 2017 o 0:18

@PiekielnyDiablik: sama praca jest ok - nie wciskam abonamentów staruszkom, ale niestety zarządzanie woła o pomstę do nieba...

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
29 maja 2017 o 0:16

@burninfire: akurat produkt jest ok - strony internetowe dla przedsiębiorców

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 marca 2017 o 19:31

Mam DOKŁADNIE taki sam problem z piekielną sąsiadką. Nawet się zastanawiałam czy tego tu nie opisać. Mieszkam w bloku na 4 pietrze (ostatnim) w wyniku czego pełno u mnie gołębi. Walczę z nimi jak mogę (wiatraczki na balkonie sporo dają), ale w zeszłym roku była prawdziwa plaga. Zaczęłam znajdować na balkonie różne resztki - ćwiartki ziemniaków czy jabłek. Początkowo myślałam, że to ptaki je znoszą na balkon jako jedzenie, więc skrupulatnie zamiatałam balkon i wymyślałam nowe metody walki z ptactwem. W końcu stwierdziłam, że niemożliwym jest, żeby takie ilości sporych kawałków jedzenia znosiły ptaki. Któregoś dnia siedząc przed telewizorem (balkon jest tuż obok) usłyszałam dźwięk odbijania się czegoś od parapetu - spojrzenie w lewo - "Co do ...?? Przecież nie pada." Wychodzę na balkon, a tam szanowna stara klępa, stoi na balkonie obok z garścią pełną różnego syfu i bach, bach napierdziela na mój balkon. Złapałam na gorącym uczynku, a że sama należę czasami do tych piekielnych, to nie omieszkam babie powiedzieć co myślę i tak wywiązuje się dialog: [sk] - stara klępa [j]: ja [j] - Co Pani wyprawia? [sk] - (lekko skonsternowana przyłapaniem) No... odstraszam gołębie coby nie przylatywały ! Nie widzi Pani co ma na balkonie ?! (tu już się chyba pozbierała, bo powiedziała to z nieskrywaną dumą) [j] - No widzę, ale nie wpadła Pani na to, że Pani je dokarmia? Odlecą na chwile i zaraz wrócą zjeść to co im Pani narzucała... (starałam się jeszcze być spokojna, w końcu nie każdy musi grzeszyć inteligencją, logiką i zdrowym rozsądkiem). [sk] - Ale, co też opowiada, ja tu dobrze robię coby gołębi nie miała na balkonie (tutaj wywiązał się dłuższy dialog, którego sensem było, że ja młoda i co mogę o życiu wiedzieć?, w końcu stwierdziłam, że żadne sensowne argumenty nie trafią do szanownej sk, więc zakończyłam rozmowę krótkim "Proszę mi takich rzeczy nie robić, to mój balkon i nie życzę sobie, żeby mi tu Pani czymś rzucała." i zamknęłam balkon). Następnego dnia dostawiłam więcej wiatraczków i po tym sytuacja trochę się uspokoiła. Na balkonie nie było przez jakiś czas ani gołębi, ani tygodniowego jadłospisu sk. W międzyczasie mieliśmy remontowany blok, więc wiatraczki siłą rzeczy musiały zniknąć, ale że zima, a poza tym stało wielkie rusztowanie, to gołębi na balkonie nie było. Rusztowanie w końcu zniknęło, akurat w czasie jak byłam za granicą. Wracam, wychodzę na balkon i co zastaję? Wielka gołębia uczta na moim balkonie! Oż kur... Szykuje się bardzo obfity list do administracji... PS1: Ktoś tutaj proponował zwrot w siateczce na wycieraczkę szanownej, otóż jeszcze przed przyłapaniem szanownej sk znalazłam taki pakunek na MOJEJ wycieraczce. Jestem osobą pracującą i nie zawsze mam czas kilka razy dziennie zamiatać balkon, więc sąsiedzi (którzy najwyraźniej też ucierpieli) myślą, że to moja sprawka! PS2: Ostatnio na tablicach ogłoszeń w naszym bloku pojawiło się upomnienie od administracji głoszące, że topniejący śnieg odkrył pod oknami kołderkę ze śmieci. Zamieszczono też przypomnienie, że dokarmianie gołębi jest niezgodne z regulaminem osiedla. Mam ochotę na dole dopisać, żeby skargi na zalegające na balkonach odpady kierować do Pani spod numeru xy.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 marca 2017 o 19:33

« poprzednia 1 następna »