Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Birdek

Zamieszcza historie od: 13 lipca 2011 - 23:00
Ostatnio: 21 stycznia 2013 - 6:29
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 2646
  • Komentarzy: 23
  • Punktów za komentarze: 125
 

#18478

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałam tylko podziękować osobie, która wczoraj, w jednej z kawiarni na warszawskim Nowym Świecie załatwiła się na środku toalety, a potem odcisnęła na ścianach ślady z łapek pomazanych owym gównem. Chcę jednocześnie powiedzieć, że tym samym, ta osoba zagwarantowała mi niezapomniane wrażenia z pierwszego dnia pracy w tym miejscu. Dziękuję.

Warszawa Nowy Świat

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 690 (776)

#15510

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uprzedzam: nie ma śmiesznych scen, plastików, dresów, właściciela czarnego pasa w karate, ani polaków za granicą, którzy nie wierzą, że ktoś zna ich język. Jest za to historia o głupocie i okrucieństwie. I problem, który nie wiem, jak rozwiązać.

Mam psa. Psa ni to dużego, ni to małego, ni to młodego, ni to starego. Ot – pies, jak każdy widzi. Rzecz ważna - pies nie szczeka na ludzi, na psy, na koty... Psa wyprowadzam za miasto, gdzie wszyscy okoliczni właściciele wyprowadzają swoje czworonożne pociechy. I wszystko byłoby pięknie, gdyby...

Popołudniowy spacer, słoneczko przygrzewa, idziemy. Psa puściłam ze smyczy, wzięłam piłkę i rzucam. Raz, drugi, trzeci... I w tym momencie pies zauważył ptaka. Psi system zrobił restart, na start załączył program „myśliwy” i wcisnął enter. Pognał za ptakiem radośnie machając ogonem, a ptak w ciągu dwóch sekund dostrzegł wroga i odleciał na drzewo. Pies radosnym szczeknięciem obwieścił zwycięstwo i ponownie załączył program „wierny przyjaciel biegający za piłeczką”. Czyli standardowy epizod psiego życia. Ale nie tym razem. Bo w celu wiadomym tylko sobie była tam też [K] kobieta, która nie wiedzieć czemu nie zasilała armii Zielonych:
[K] Proszę pani! Co to ma być! JA nie pozwalam!
Zastygłam z piłką w wyciągniętej ręce i psem radośnie podskakującym by jej dosięgnąć.
[K] Tak nie wolno! Żeby pies gonił ptaki?!
No tak. Naprawdę dziwne, że pies posiada jeszcze jakiś instynkt i gania ptaki.
[K] I pewnie koty też gania! Tak nie wolno!
[J] (wybudzona z szoku poznawczego) Ale... Psy ganiają ptaki. I koty. Generalnie tak działa natura, że jedno goni drugie...
[K] Ty gówniarzu! – no, tu przegięła. Studia skończyłam już jakiś czas temu. Może wyglądam młodo, ale... – Nie dyskutuj ze mną! Jak można tak wychować zwierzę?! Poluje na ptaki, koty i pewnie gryzie się z innymi psami! I szczeka! Zobaczysz, jeszcze kogoś zagryzie!
Cóż, pies radośnie ciągle skaczący wokół różowej piłeczki nie wyglądał na zainteresowanego zagryzaniem kogokolwiek. Może oprócz piszczącego, gumowego jeżyka.
[K] Zobacz jakie on ma zęby!
Tak. Pies ma zęby. Bywa. Przepraszam najmocniej w jego imieniu.
[K] Jego trzeba uśpić!
Oj, przegięła pani. Zdecydowanie. W takiej chwili, mój system też się restartuje. I załącza program „niezłomna obrończyni psów ze schroniska i nie tylko”. Pierwszą opcją jest opcja „uśpić tego idiotę, który każe uśpić mi psa”.
[J] ONA jest psem! Ona ma prawo biegać, szczekać na ptaki i mieć zęby! I niech pani sobie wyobrazi, że ona nie zagryza kotów (tak, mam w domu dwa i jakoś żyją w spokoju). I nikogo nie zagryzła, chociaż w tej chwili żałuję, że nie będzie pani pierwsza.
[K] Ty! Ty mi grozisz! To się na policję nadaje! Ja do telewizji z tym pójdę! Ty gówniarzu! Nie wiesz kim ja jestem!

Skąd ja to znam? Przekleństw cięższych od „gówniarza” nie użyła, to trzeba jej przyznać. Ale zrobiła coś, co widziałam po raz pierwszy w życiu.
Schyliła się, podniosła kamień i rzuciła z całej siły w mojego psa. Psa, który po ciężkim skatowaniu był zabrany przeze mnie ze schroniska i przez pierwszy roku kulił się za nogami na widok podniesionej ręki, a w zimę, kiedy widział jak dzieci rzucają się ścieżkami uciekał najdalej jak mógł.
Pies zauważył, odskoczył. A kobieta już znalazła drugi kamień
[K] No, prawie dobrze! Dobić trzeba!
Ja w szoku absolutnym, nie wierzę w to, co widzę i słyszę. Kobieta zamachnęła się...
Pies zauważył znany gest, pamięć szczenięca wróciła i pies załączył program „walka o życie”. Wyszczerzył zęby, zawarczał... Oj, groźnie wyglądał. Wprawdzie jest to kundel, ale...

Kobieta się przestraszyła, wypuściła kamień. Ja automatycznie złapałam psa za obrożę, widząc, że jednak może kogoś zagryźć. Miałam ochotę na to pozwolić, ale jeszcze uznaliby później że jest agresywna i uśpili...
[K] Trzymaj go! On mnie ugryzie! Ja na policję dzwonię, że tu pies agresywny biega bez kagańca! Ja cię załatwię!
Odbiegła. Całkiem żwawym tempem, jak na kogoś, kto ma mnie załatwić.
Może to błąd, ale nie pobiegłam za nią. Zajęta byłam uspokajaniem psa, który był na etapie paniki absolutnej.
Policja powiadomiona. Trudno, najwyżej zapłacę mandat za psa bez smyczy i kagańca, ale nie pozwolę, żeby ktoś rzucał kamieniami w zwierzęta. Właściciele psów z okolicy też powiadomieni, rysopis kobiety podany. Oby się znalazła. Ale wtedy trzymajcie mnie z całej siły, bo to spotkanie będzie groziło linczem.

Skomentuj (113) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 827 (971)

#14112

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz z wizyty w lumpeksie.

Nie planując wizyty w jakimkolwiek sklepie odzieżowym, założyłam sukienkę zapinaną z tyłu na suwak, który to suwak ma zerwany uchwyt (taki dzyndzel, którym się go pociąga), przez co akcja zdejmowanie – zakładanie sukienki jest dość utrudniona. No ale nic, wyszło jak wyszło, weszłam do lumpeksu.

Ubrania wybrane, nic tylko do przymierzalni i sprawdzić, czy pasują. Zdjęcie sukienki jakoś poszło. Wszystko przymierzone, pora na trudniejsze zadanie – założenie sukienki. Siłuję się, rękę wyciągam... nie idzie. Przekręcam się, wykręcam, głowę odchylam w jedną stronę, w drugą... nie idzie. Pozostaje mi wyjść w samej bieliźnie albo pójść po prośbie. Pierwszy wariant nie bardzo mi pasuje, więc wychylam się z przymierzalni – jak znalazł, kobieta [K] z naręczem ubrań czeka, aż wyjdę. Obrzuciła mnie spojrzeniem – wcale nie piekielnym.
[J] – Czy mogłaby pani mi pomóc zapiąć sukienkę?
Zlustrowała mnie od góry do dołu spojrzeniem, potem z dołu do góry... Odwróciłam się, kobieta jednym ruchem zapina sukienkę aż do najtrudniejszego miejsca (piersi)
[K] – Wie pani co... Chyba nie uda się...
[J] – Wiem, że suwak jest zepsuty, ale powinno się udać.
[k] – Nie da się. Za szczupła ta sukienka na panią.
Lekka konsternacja. Wszak sukienkę noszę od kilku miesięcy, zdjęłam ją z siebie kilka minut wcześniej... Piersi urosły, czy ki diabeł?
[J] – Jestem pewna, że jest dobra.
[K] – No nie idzie. Po prostu jest za mała.
Konsternacja rośnie. Sprawdzam, czy aby na pewno mam na sobie moją sukienkę. Ale tak – niczego nie podmieniłam.
[J] – Ale ja w niej tu przyszłam, musi być na mnie dobra.
Kobieta przetrawiła moją wypowiedź, spłonęła czerwienią, spuściła oczy i jednym ruchem zapięła sukienkę do końca. Ja już w całkowitym szoku. I co się okazało?
[K] – A to ja bardzo panią przepraszam... Ja myślałam, że to ze sklepu, a mi się bardzo spodobała. I myślałam, że jak pani odłoży, to ja ją może kupię...

Lumpeks, Warszawa

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 988 (1040)

1