Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Disposable_Teen_MM

Zamieszcza historie od: 27 maja 2014 - 21:44
Ostatnio: 6 czerwca 2017 - 22:04
  • Historii na głównej: 4 z 5
  • Punktów za historie: 1470
  • Komentarzy: 18
  • Punktów za komentarze: 73
 
zarchiwizowany
Historia keepcalmandreadbook przywołała mi na myśl własną - końską.
Oczywiście są historie i bardziej piekielne, to opowiadam w ramach anegdoty ;)

Ponad rok temu mój sąsiad (nazwijmy go B.) kupił sobie konia - głównie dla towarzystwa i przyjemności, żaden sport czy coś takiego.
Jako że doświadczenia w jeździectwie trochę posiadam, poprosił mnie, żebym go ułożyła pod siodło. Koństwo przyznam bardzo spokojne i pojętne, więc po roku w miarę ogarnięty jeździec mógł sobie ze spokojem z nim poradzić.

Złożyło się tak, że z powodu nadchodzącej matury musiałam sobie odpuścić na pół roku jeżdżenie B. postanowił wystawić ogłoszenie i poszukać kogoś, kto za free chciałby pojeździć. Znalazła się i taka osoba.

Dziewczyna (nazwijmy ją N.) zadzwoniła do B. i przedstawiła swoje umiejętności: że ona 13 lat jeździ i jak to ona daje sobie radę ze wszystkim i ona się zna, i nawet młode konie zajeżdżała i co to nie tylko...
Przyjechała.
Mnie niestety przy tym nie było (na jej szczęście), a na posesji na czas jej pobytu była tylko żona B - sama końmi się nie zajmuje i temat tule że jako tako ogarnia.
Z relacji wiem tyle:

- N. konia czyściła stając prawie metr on niego (czyszcząc jedynie 2 kopyta)
- Postanowiła zdjąć nachrapnik i wytok (dla niebędących w temacie - pasek wokół pyska i coś zapobiegającego wysokiemu poddzieraniu głowy, co konikowi i tak niemalże się nie zdarzało) bo uznała, że to konia kaleczy i zwierzę się w tym męczy. W końcu nieznany, młody koń, to trzeba się powymądrzać trochę...
- Lonżowanie polegało na przekłusowaniu dwóch (!) kółek przy szarpaniu za pysk (mimo, że żona właściciela doradzała 20 min)
- N. postanowiła wsiadać i jechać w teren. Koń niewybiegany, więc się wiercił, ale ona na padoku jeździć nie będzie, jedzie w teren.

I pojechała. Koń wrócił po niecałych pięciu minutach.
N. - po dziesięciu ;)

Jak skomentowała konia?
On jest dziki.
Co odpowiedziała, jak żona B. oznajmiła, że jeździłam przez rok na nim ja, od czasu do czasu na stępa wsiadały na niego dziewczynki w wieku gimnazjalnym?
Ja tego konia tylko pod siebie zrobiłam i nauczyłam go, że nikt inny wsiadać na niego nie może.

Ze śmiechu o mało nie padłam, a B. skwitował to jednym zdaniem: trzynaście lat to ona może jeździła, ale na koniu na biegunach :D

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 241 (313)

1