Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Elinka7991

Zamieszcza historie od: 19 sierpnia 2011 - 14:33
Ostatnio: 19 kwietnia 2013 - 17:31
Gadu-gadu: 2636703
  • Historii na głównej: 3 z 9
  • Punktów za historie: 2940
  • Komentarzy: 28
  • Punktów za komentarze: 97
 
zarchiwizowany

#49465

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O mojej babci ;)
Należy ona do "gatunku", który większość z Was określa mianem "moher". Całymi dniami słucha Ojca Dyrektora, dotrzymuje postów, broni księży, płaci za msze w naszej intencji (i zawsze nam o tym mówi). Gdyby nie to, że ma problemy z nogami to byłaby stałą bywalczynią w kościele.

Według niej:
1. Homoseksualizm to choroba.
2. AIDS i wszystkie nowe choroby są winą gejów i lesbijek, ponieważ uprawiają ten swój (cytuję) "czarny seks".
3. Homoseksualiści dążą do adopcji dzieci, ponieważ każdy z nich jest pedofilem i chcą sobie po cichu poużywać. Ponadto każde dziecko adoptowane przez taką parę też będzie osobą homoseksualną.
4. In vitro. Po co to komu? Jeżeli Bóg nie chce, by para miała dzieci, to MUSI mieć w tym jakiś cel!
5. Antykoncepcja. Każda kobieta stosująca hormony umrze kiedyś na raka. Ona nie stosowała i nie żałuje i nie powinno się blokować "nowego życia". Kasa na wychowanie? Przecież zawsze się znajdzie ;)
// W wyniku naszej dyskusji stwierdziła, że prezerwatywy jeszcze według niej można dopuścić, ale nic więcej ;)
6. Posiadanie rodzin przez księży. To nie ich wina, to kobiety kręcą się przed nimi i kuszą, a ksiądz to przecież facet (i też człowiek!), popełnia błędy i to nie ich wina, że w końcu kobiety ich omamiają.
Po pkt 6. zapytałam, czy w takim razie kobiety zgwałcone też kuszą oprawców. Odpowiedź? Nie, to już wina tych zboczeńców, są niewyżyci.
Po czym po chwili zastanowienia dodała: "Ale niektóre na pewno miały w tym swój udział!"
7. Smoleńsk to był zamach! Chcą nasz naród Polski wykończyć.
8. Tusk kręci z Rosjanami. Na pewno to jego pomysł, by wykończyć tych wszystkich, biednych ludzi!

Takie i inne kwiatki... Kocham moją babcię, ale czasem mi ręce opadają po naszych rozmowach ;)

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (26)

#43278

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeżdżę konno.
Pewnego dnia, gdy jeszcze się wszystkiego uczyłam, galopowałam na ujeżdżalni, mając za sobą cały zastęp, czyli około 3-4koni.
W pewnej chwili, gdy byłam w połowie krótkiej ściany, ktoś otworzył drzwi. Koń się spłoszył i gwałtownie odskoczył w bok, a ja, nie mając jeszcze dobrej równowagi - spadłam. Tuż pod kopyta kolejnych koni, galopujących za mną.
Na szczęście zwierzęta te nigdy raczej nie skrzywdzą człowieka, dlatego ten tuż za mną mnie przeskoczył (poczułam jednak muśnięcie kopyta na biodrze), a inne ominęły.

Drzwi otworzyła pani, która teraz jest właścicielką stadniny. Otworzyła drzwi bez żadnego uprzedzenia (tuż przed wejściem wisi sobie wielka tablica z zasadami zachowania na ujeżdżalni. I czerwonymi literami jest tam napisane "przed wejściem zawołać, czy można i zaczekać na pozwolenie"). Pani na ujeżdżalnię nie weszła, gdy zobaczyła co się dzieje zamknęła szybko drzwi i uciekła. 2 minuty później była już na widowni.
Na krzyki mojej instruktorki "kto otworzył te drzwi?!" stała i udawała, że jej to nie dotyczy.

Z tego co pamiętam, to (na szczęście) miałam tylko lekko stłuczone biodro.
Tylko co, gdyby koń nie zdążył mnie przeskoczyć?
Albo gdybym nie leżała jak kłoda i próbowała wstać?

stadnina koni

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 515 (601)

#42890

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro tyle teraz opowieści o Matce Roku, to ja dodam o Ojcu Roku.

Świetlica środowiskowa. Chłopiec (mieszkający praktycznie na przeciwko) co chwila podchodzi do pani i pyta, za ile będzie obiad, bo jest głodny. Znika, ale zaraz wraca i znowu pyta.
W końcu obiad jest, a chłopczyk:
- Proszę pani, bo ja już byłem w domu i jadłem. Mogę zabrać ze sobą i zjeść później?
Pani pozwala.
Następnego dnia to samo, następnego znowu. Pani zaczyna coś podejrzewać.
W końcu mówi chłopcu, że tak być nie może i że albo je na miejscu, albo ona mu obiadu do domu nie da.
Efekt?
Chłopczyk się wygadał, że tata kazał mu nosić sobie obiadki (musiały też być ciepłe). Zabierał głodnemu dziecku, a potem talerza nawet myć nie musiał, bo chłopczyk zanosił i myły kucharki.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 947 (985)
zarchiwizowany

#41774

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moje osiedle dosyć często odwiedzają dziki. Samce, samice, młode... Jednego dnia są w parku, innego pod blokami, jeszcze innego pod innymi blokami. Jeżeli ktoś po 6 idzie do sklepu po świeże bułeczki, to czasami może je spotkać hasające po polance obok :)
Niedawno przy wejściach do klatek wywieszono ogłoszenia ostrzegające - że są, że niebezpiecznie, żeby uważać i żeby (broń Boże!) nie dokarmiać.
Dziwię się tylko, że dziki chodzą sobie u nas od ok. 10 miesięcy, wszyscy zdążyli się przyzwyczaić, one się oswoiły i raczej nie są agresywne, a władze dopiero teraz podjęły jakieś kroki :)

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (52)
zarchiwizowany

#41777

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio moja mama miała stłuczkę.
Udała się po wycenę do mechanika, który już nie raz naprawiał nam auto. Stwierdził, że za naprawę musimy zapłacić ok. 2500zł.
Moja mama wyznała to bratu przy dziadku. Obydwoje się zdziwili - w końcu mamy tylko pogiętą (lekko) klapę, trochę wbity zderzak i stłuczoną lampę, więc za co tyle forsy?
W poniedziałek miała zawieźć auto do mechanika. Ale stwierdziła, że poradzić się innego nie zaszkodzi, może rzeczywiście cena za wysoka?
Drugi mechanik powiedział, że naprawa będzie kosztować 1200-1500zł.
Ja się teraz zastanawiam, czy tak się pierwszy mechanik cenił, czy traktuje tak wszystkich stałych klientów?

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (35)
zarchiwizowany

#30201

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Mocca (http://piekielni.pl/30181) przypomniała mi pewną sytuację :)

Otóż u nas w szkole toalety aż same proszą się o remont. Nie chodzi nawet o starodawny wygląd, bo kafelki mają o najmniej z 20lat (pewnie tyle, ile szkoła) łącznie z ubikacjami. Dałoby się to przeżyć, gdyby nie fakt, że w naszych toaletach są 3 ′kabiny′ - niestety są tak klaustrofobiczne, że ledwo można się w nich załatwić nie dotykając deski klozetowej, co dopiero mówić o bardziej skomplikowanych czynnościach, jak zapięcie spodni.
Drzwi się oczywiście nie zamykają, a byle powiew powietrza potrafi sprawić, że się otwierają (macie tu odpowiedź, dlaczego dziewczyny zawsze chodzą do ubikacji parami :P). Bardziej doświadczeni przytrzymują nogą, ale to nie lada wyczyn.
Brak papieru, mydła, a nawet ciepłej wody to standard :)

Może narzekam, ale w poprzedniej szkole nie bałam się iść do ubikacji w obawie przed zarazkami, ale tu się boję dotknąć nawet klamki.

Ostatnio chłopak z naszej szkoły zachorował na gruźlicę (o ile dobrze pamiętam). Choroba tak rzadka, że aż się nami sanepid zainteresował. Nie wiem, czy zapowiedziany, czy nie. Wiem, że nagle znalazły się pieniądze na zamontowanie suszarek do rąk, mydła w płynie, papier (który jest uzupełniany jak się skończy ;o), a nawet ciepła woda pojawiła się w kranach :)

Jakoś papier nie lata po całej szkole, mydło się nie leje po podłodze, a suszarki nie są włączane z byle powodu - bo takie były tłumaczenia nauczycieli, dlaczego nie mamy takich "luksusów".

Da się?

Szkoła

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 200 (272)

#23019

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia opowiedziana mi przez moją mamę.

Niedawno do jej koleżanki zadzwoniono ze szpitala, że mają serce dla jej mamy i żeby schodziła ona pod blok, bo karetka jest już w drodze i szybko musi się odbyć operacja (podobno zawsze tak informują).

Co w tym piekielnego?
Mama tej pani nie żyje od 2 lat...

Życie

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 850 (894)
zarchiwizowany

#17523

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czas akcji to ostatnia zima.
Wracam właśnie ze spaceru z moim psem i przechodzę obok sklepu niedaleko mojej klatki.
I co widzę?
Wnuczka [ok.7-8lat] mojej sąsiadki z kolegami, którzy pokazują na psa przywiązanego przed sklepem, spokojnie siedzącego. Wnuczek ten zaczął lepić kulkę śnieżną [do środka włożył lód, więc czując, że coś się zaraz stanie to przystanęłam]. Chłopak się rozgląda, czy nikt nie patrzy i nagle unosi rękę.
W tej chwili, wiedząc, co chce zrobić - zareagowałam:
- Spróbuj rzucić w tego psa, to Ci oddam 10 razy mocniej.
Próbował przed kolegami cwaniakować, ale kilka moich słów wystarczyło, że speszeni uciekli.

Oczywiście opinia na temat chłopca to "taki grzeczny i miły".

Skąd się tacy biorą? Jeżeli to ma być bezstresowe wychowanie, to ja dziękuję.

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (212)
zarchiwizowany

#17097

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam :)
To moja pierwsza historia, nie wiem, czy się spodoba, ale zobaczymy :P

Historia usłyszana od znajomej mi pani :)
Na początku wstęp: W jej bloku mieszka starszy pan, któremu często coś przeszkadza. To głośna muzyka, to szczekanie psów, to kupy pod blokiem[psów], to dzieci bawiące się na trawniku niedaleko jego okna.
Podobno często wzywa policję.

Historia właściwa :)
Pewnego dnia owej znajomej pękł kaloryfer. Ona i mąż w pracy, jej córki w domu i dzwonią do niej przerażone, że woda leje się jak z fontanny i nie wiedzą, co mają robić.
Pani w te pędy dzwoni do jakiejś tam firmy [nie pamiętam już, co to dokładnie było], a córkom kazała wyciągać ręczniki, szmatki, niepotrzebną pościel i ubrania i podkładać pod drzwi i meble [na meblach jej najbardziej zależało, bo robione na zamówienie, a dom i tak miała remontować].
Ona wraca do domu, wkrótce przychodzi pan z firmy.
No cóż, trzeba zamknąć zawór - jej nie wystarczy, trzeba wyłączyć wodę w całym pionie.
Okazało się, że zawór jest w piwnicy u naszego pana Piekielnego* ;]
A więc idą do niego po klucz.
Pukają, dzwonią, wołają, dobre 10-15minut.
Pan na pewno w domu był, bo telewizor sobie grał.
No cóż, pan nie otwiera, w domu woda już po kostki, sąsiad z dołu już przyszedł, że mu zalewa, pani wyjaśnia sytuację.
Jako, że się lubią, a pan rozumie, dowiedziawszy się, że klucz u piekielnego, a nie chce otworzyć, mówi:
- Wie pani co? Niech się to jeszcze troszkę poleje, ja nie podstawię wiadra, niech tego cepa z dołu też zaleje. Ja i tak niedługo remont szykowałem.
No okay, ale pani z panem z firmy szukają zaworu, by odciąć wodę w całym bloku.
Zanim znaleźli, przylatuje nasz pan Piekielny do pani z paszczą, że co to, że mu się woda po ścianach leje, a on ma świeżo malowane, że jak tak można!
Tu pan z firmy nie wytrzymał, nawrzucał mu, że stali przed drzwiami i sam jest sobie winien i kazał mu spie***, póki jeszcze nad sobą panuje. [nie wiem, czy tu ta pani nie przesadzała, opowiadając to, ale spk]

Jakiś czas później widziała owego pana jak latał z puszkami farby, o dziwo nie ubiegał się o odszkodowanie.

*Nie wiem, czy to konieczne, ale dodam, że chyba na 1 piętrze lub parterze mieszkał Piekielny, nad nim owy sąsiad, a nad sąsiadem owa pani :)

Przepraszam za rozpisanie się, ale ja tak mam :)

Jak się historia spodoba, to dodam kolejną, troszkę mniej piekielną, też z owym panem.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (106)

1