Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Ephyon

Zamieszcza historie od: 25 maja 2017 - 22:29
Ostatnio: 30 lipca 2017 - 17:42
  • Historii na głównej: 4 z 10
  • Punktów za historie: 857
  • Komentarzy: 59
  • Punktów za komentarze: 115
 

#79221

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zatrudniłem się do biura magazynu w pewnej pruszkowskiej firmie.
Trafiłem do zespołu składającego się z 4 dziewczyn w różnym wieku.
Praca prosta i niewymagająca, wydruk i sortowanie listów przewozowych, oraz wprowadzanie danych z list pikingowych z magazynu.

Pracę wykonywałem jak się okazało z zawrotną szybkością, niespotykaną u koleżanek. Co jak rozumiecie stanowiło pierwszy problem.

Kolejnym moim grzechem był fakt że miałem swoje zdanie i nie przytakiwałem na każdą opinię, jak bardzo by głupia i mylna nie była. Opinie wygłaszane przez nieformalnego lidera grupy, niejaką Patrycje. Jedną z młodszych pracownic, która jednak w nieodgadniony dla mnie sposób podporządkowała sobie cały zespół.

Jako że byłem "naznaczony", nie udało mi się zaprzyjaźnić z żadną z koleżanek(współpraca z innymi "niezainfekowanymi" działami, jak najbardziej ok).
W mojej pracy zaczęły pojawiać się błędy. Małe głupie trywialne.
Myślę sobie ok, po prostu zwolnię i zacznę robić wszystko bardzo dokładnie.
Jednak ilość błędów zwiększała się.
Pewnego razu kiedy byłem na zmianie z tylko jedną koleżanką.
Po wyjściu do toalety zastałem kubek z kawą na moim stanowisku.
Pytam koleżanki Ani, czy to nie jej. Wstała i zabrała bez słowa.

Od tamtej pory wychodząc za potrzebą czy na przerwę, zostawiałem telefon z włączoną kamerą w kwiatku obok mojego stanowiska( tylko debil by nie zauważył). Na każdym z nagrań jak tylko wychodzę koleżanka biegiem siada do mojego stanowiska, loguje się i wprowadza dokumenty, lub przekłada listy z koperty do koperty).

Po zebraniu nagrań z ok dwóch tygodni, "przypadkowo" zostałem wezwany przez dyrektora placówki w celu zwolnienia.
Wyjaśniłem mu sytuacje i pokazałem nagrania.
Poprosiłem o przeniesienie do innego działu.
Okazał się on mądrym człowiekiem i przystał na moją prośbę.
(Dziewczyn nie mógł zwolnić bo były zbyt ważne a przeszkolenie nowej osoby to ok dwa miesiące)
Jednocześnie okazało się że rozwiązałem dziwną sprawę uciekających pracowników z tego działu.

Oczywiście koleżanki zostały wezwane do dyrektora, który wyjawił im że wie o ich występkach.
(umówiłem się z nim że nie będziemy tego rozgłaszać, w firmie o całej sprawie wiedziały tylko 4 osoby)
Kiedy wyszły od dyrektora usłyszałem tylko że jestem skur..synem.

Próbowały mnie podgryzać przez cały czas mojej pracy w tej firmie, co ułatwiał im fakt że nikt nie wiedział o ich "tajemnicy".

p.s. Oczywiście "królowa pszczół" zawsze wykonywała akcję rękami koleżanek, sama miała zawsze czyste ręce.

Oraz dziękuję "koleżance" Ani, za zostawianie na moim biurku długopisów, kubków czy niedojedzonych kanapek zaraz po "akcji".

Królowa pszczół

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (235)

#78408

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z pracownikami.

W jednej z firm zażyczyli sobie 2 osób do lekkiej pracy fizycznej, na 3 tygodnie.
Ciężko było, ale znalazłem dwóch panów chętnych do pracy tymczasowej.

Oczywiście wiedzieli na jaki okres czasu oraz do jakiego typu pracy się podejmują.
Przez pierwsze dwa tygodnie wszystko ok. Większa stawka sprawiała, że panowie byli szczęśliwi.

Jednak w pierwszy dzień trzeciego tygodnia, Panowie stwierdzili że rezygnują.

Powód:

Pan A, bo znalazł inną pracę. Na stałe i jest to dla niego bardziej atrakcyjne.
Ok rozumiem, pomimo że odszedł z dnia na dzień, miał takie prawo (to mój kłopot).

Pan B, bo on tu ma jeszcze tylko tydzień ma pracować to mu się nie opłaca.
Rozmawiam z nim telefonicznie:
- Jak to się nie opłaca? Bardziej opłaca się siedzieć w domu czy przez te parę dni popracować i zarobić?
(dodam, że w tej samej chwili zmieniło się zapotrzebowanie klienta. Mianowicie panowie byli potrzebni przez kolejne 3 miesiące i to na super stawce).

Ostatecznie B przyznał mi rację i postanowił wrócić do pracy, jednak pod pewnym warunkiem. On che zacząć jeszcze dziś (rozmowa toczy się ok 10) żeby nie tracić ani grosza z tak dobrej stawki.
Ok. Skontaktowałem się z managerem i udało nam się poprzestawiać zadania w firmie tak żeby wcisnąć jeszcze dziś pana B do pracy. Dodam, że obaj musieliśmy się przy tym napocić i podłożyć kark.

Pracownik miał się pojawić o 12 i taką informację otrzymał.

O 12 jestem w firmie, pana B brak. Idę do ochrony. Ochroniarz stwierdził, że pan B był, zabrał rzeczy z szafki, oddał klucze i wyszedł.

Przekazałem informację managerowi... sami rozumiecie, wyszliśmy obaj na debili, ale przełkneliśmy to i żyjemy dalej.

Jadę do kolejnej firmy, a tu co, na przystanku stoi pan B.

Zatrzymuję się (wściekły, ale próbuję zachować fason) i pytam co się stało, że tak postąpił. Tłumaczyłem mu, że wymagało to od nas wysiłku, aby spełnić jego prośbę, a on zrobił z nas idiotów.

Pan B patrzy na mnie i śmieje mi się w twarz. "Bo ja nie muszę i mi się nie chce".

Mam trzy czarne pasy i mało nie wykorzystałem wtedy tej wiedzy. Mocno trzymam ręce za sobą. Żegnam się z panem B i odjeżdżam.

Bogowie są jednak sprawiedliwi.
Aby dostać wynagrodzenie w tej firmie należy podpisać rachunek. Takie zabezpieczenie, bo mieliśmy wcześniej cwaniaków, którzy twierdzili, że nie dostali pieniędzy.

Pomimo, że procesy wygraliśmy (helo są wyciągi z kont i ślady po przelewach), to jednak jest to niepotrzebna strata czasu.

Jakiś tydzień przed wypłatą zawsze jeździłem z tymi rachunkami po pracownikach zbierałem podpisy.

Tak więc dzwonię do pana B:

On - to pan przyjedzie do mnie, do miasta i ja podpiszę (ok 30km).
Ja - przykro mi, ale nie. Możemy umówić się w miejscu zatrudnienia, albo prześlę panu dokument drogą pocztową pod adres na umowie.
On - ok niech będzie list.

Potem dzwoni do mnie i wygraża, że nie ma pieniędzy na koncie i nie ma za co jeść. Tak przez parę tygodni. Pijany grozi sądami i plagami egipskimi (swoją drogą na alkohol miał).

W końcu błaga i płacze przez telefon i przeprasza za to jak się zachował. Pomyślicie, że specjalnie go przetrzymałem, otóż nie. Zrobiłem wszystko, żeby mu pomóc.

Okazało się jednak, że pan B w swojej wielkiej mądrości, podał błędny adres. Najpierw zameldowania, a potem zamieszkania (wysyłał je potem sms, ale i tak pierwsze 3 razy zrobił to źle).

Od tamtej pory wierzę w karmę i sprawiedliwość losu.

Karma

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (188)

#78402

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem koordynatorem w pewnej firmie outsourcingowej.

Do moich zadań należały między innymi:
- ustalenie z klientem jego potrzeb,
- rekrutacja pracowników,
- szkolenie pracowników,
- ciągła odpowiedzialność za przebieg procesu.

W tym konkretnym obiekcie pracowaliśmy na tłoczni. Praca prosta, ale (ze względu na hałas, temperaturę i monotonność) średnio przyjemna (co zostało uwzględnione w stawce).

Podczas rozmów kwalifikacyjnych zgłosił się chłopak w wieku ok. 26 lat. Oprowadziłem go po firmie i pokazałem, jak będzie wyglądać jego praca. Gość wszystko akceptuje i jest zadowolony ze stawki, tak więc umawiamy się na start jutro o godzinie 13:30.

Jak często bywa w takich przypadkach, człowiek się nie pojawił i nie odbiera telefonu. Ok, tłocznia musi pracować, tak więc zdejmuję garnitur, przebieram się w odzież roboczą i staję za niego. Po jakiejś godzinie szef tłoczni puka mnie w ramię, że ktoś do mnie.

No i proszę, zguba się znalazła. Gość przeprasza, miał problem z transportem, mianowicie rower mu się zepsuł. Cieszę się, że się pojawił, tłocznia robi sobie przerwę, a ja szybko wypełniam dokumenty, przekazuję szafkę, ubranie itp. Nadzoruję go jeszcze przez godzinę, upewniam się, że jest ok. Mówi, że lekka praca.

Ok, następnego dnia znów jestem w tej samej firmie. Gość znów się nie pojawia. Dzwonię do niego, odbiera.

Ja pytam, gdzie jest i co się dzieje.
On mówi, że łańcuch mu spada i jest ileś tam kilometrów od miejsca.
Ja na to: Ok, to za ile będziesz?
On odpowiada, że za jakąś godzinę, ale ten rower mu się psuje, no łańcuch mu spada, no i ten łańcuch mu spada (poważnie, zaczął monolog o tym, że jest daleko i łańcuch mu spada) i on w takim razie rezygnuje.
Ja: Aha, ok, tyle że informujesz mnie o tym już po rozpoczęciu pracy (14:10), w takim razie zostajesz obciążony przestojem tłoczni, jaki spowodowała twoja nieobecność (tzn. na jego zmianie chyba 70 tys.).
On: Zaraz będę.

W tym czasie kierownik tłoczni puścił serię, która przez najbliższą godzinę wymagała tylko pięciu, a nie sześciu osób, tak więc przekazałem mu informację, że pracownik dotrze, a ja jadę gasić inny pożar w innej firmie, tu wrócę za ok. 2 godziny.

Zgadnijcie, kogo minąłem w bramie firmy jakieś 2 minuty po rozmowie telefonicznej.

Oczywiście to był ostatni dzień pracy tego jegomościa.

Wzorowy pracownik

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (236)

#78383

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W moim mieszkaniu zalęgły się mrówki.
Małe odporne skurczybyki, które naprawdę trudno eksmitować.
Przyszły one z piwnicy lub młoda królowa wleciała przez okno, któż to wie.

Do rzeczy.
Przez ok 9 lat byłem partnerem niezwykle leniwej i niedbającej o czystość pani W.
Tak więc mrówki miały się znakomicie, resztki jedzenia wszędzie, więc miały zapewnioną przyszłość.
Okazało się jednak, że jest pewien poziom syfu, z którym nawet mrówki nie dadzą rady.

Wyjechałem na delegację ok tygodnia. Tak więc zostawiłem mrówki i panią W samych.
(Mrówki założyły gniazdo pod lodówką).
Co zastałem po powrocie.
Pani W za każdym razem kiedy nalewała sobie colę lub sok z lodówki, zostawiała parę kropel na ziemi lub generalnie gdzieś w okolicy (taki chyba rytuał dla bogów ).
Ta cała cola przez ten tydzień zrobiła wielką plamę przy lodówce.
Mrówki musiały być zadowolone, ale okazało się, że przyklejały się do tej plamy i zdychały.
Dosłownie całe fale mrówek, chodzące potem po ciałach już przyklejonych poprzedniczek aby dostać się do słodkiej pułapki.
Tym sprytnym sposobem pani W zabiła całą kolonię.
Najlepsze jest to, że nawet królowa, chyba z głodu wyszła i zginęła tak samo jak swoje robotnice.

Oczywiście pani W nie przeszkadzał ten holocaust.
Jej psychika po prostu pomijała takie detale.

Pani W konta mrówki

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (307)

1