Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Faoiltiarna

Zamieszcza historie od: 9 marca 2015 - 17:51
Ostatnio: 18 grudnia 2018 - 11:19
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 409
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 12
 
zarchiwizowany

#66016

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewna sytuacja w sklepie sprawiła, że ręce mi opadły.

Zachorowałam. Zdarza się, zwłaszcza mi i zwłaszcza na wczesną wiosnę. Nie latam po lekarzach z byle przeziębieniem, leczę się na własną rękę paracetamolem i herbatką z cytryną. Ale pewnego dnia obudziłam się i zaniemówiłam z wrażenia - ból gardła skutecznie mi uniemożliwiał powiedzenie czegokolwiek.

Jako, że jak choruję, to nie leżę odłogiem i nie każę za siebie robić wszystkiego, włącznie z podaniem pilota, poszłam do sklepu po jakiś medykament. Była niedziela. W mojej okolicy żadnej otwartej apteki, więc chcąc nie chcąc zaszłam do popularnego sklepu z owadem w nazwie.

Kolejki jak to kolejki, ludzie nic innego w niedzielę nie robią tylko zakupy. Odstałam swoje z jakimiś miodowymi tabletkami na gardło, walcząc z ogromną chęcią zjedzenia jednej teraz-zaraz. W końcu, gdy nadeszła moja kolej, z niemym, zmęczonym uśmiechem podaję kasjerce upragnione tabletki i czekam na paragon, kiwając głową na jej przywitanie.

Zamiast tego usłyszałam:
[K] - Co za zwyczaje nie odpowiadać na 'dzień dobry'... Niewychowana gówniara.

Osłupiałam. Wyglądałam na chorą, tak też się czułam, miałam na sobie szalik mimo ciepłego dnia i kupowałam tabletki na gardło...

Oczywiście nie mogło się skończyć na kąśliwej uwadze kasjerki. Z tyłu za mną stało starsza para. Jak tylko usłyszeli co powiedziała pani za kasą, zaczęli jęczeć na czym świat stoi i jak ta młodzież schodzi na psy.

Jako, że nie mogłam się odgryźć z wiadomych przyczyn, przewróciłam oczami i, po zapłaceniu oczywiście, wyszłam.

Niesamowite jacy przemili potrafią być ludzie dla drugiego człowieka.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (101)

#65306

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracaliśmy z chłopakiem ostatnim weekendem do swojego Piernikowa, z imprezy odbywającej się nad morzem. Nic nie zapowiadało problemów, słonko świeciło nader chętnie, czuć było wiosnę w powietrzu. Jednym słowem sielanka.

Aż do czasu, kiedy przyszło nam wsiąść do pociągu. Z wielkimi plecakami wtoczyliśmy się do, okazało się, przepełnionego wnętrza. Od razu uderzył nas smród przetrawionego alkoholu i jakichś papierosów. Nic przyjemnego w trakcie jazdy. Po rzuceniu okiem na oba wagony (staliśmy w przejściu pomiędzy nimi), udało się zlokalizować źródło tych przyjemności. A raczej źródła.

Wszystkie miejsca, siedzące i stojące, jak okiem sięgnąć zajęte były przez przedstawicieli rasy 'nie-homo kibolus'. Każdy jeden miał w ręku piwo, co czwarty papierosa. Niektórzy stali ubłoconymi buciorami na siedzeniach, inni wystawali niemal do pasa przez okna. Wszyscy byli oczywiście zbyt głośno, śpiewali niecenzuralne piosenki, zaczepiali dziewczyny siedzące niedaleko, przeklinali - zachowanie godne przyszłości naszego kraju.

Na którejś stacji wysiedli, a w zasadzie zaczęli wysypywać się z pociągu. Jako, że nadal czekaliśmy w przejściu, wszyscy, którzy przechodzili obok częstowali mnie 'z bara'. Ale żeby nie było zbyt grzecznie, jeden z inteligentnych inaczej pociągnął za hamulec bezpieczeństwa, który z kolei zaczął wyć i wypuszczać masy sprężonego powietrza tuż na nasze głowy. Idealny akcent na pożegnanie. (Nikt chyba nie wyciągał z tego żadnych konsekwencji, po prostu pojechaliśmy dalej...)

Wagony po ich wyjściu wyglądały jak po tornadzie - porozwalane butelki, rozlany alkohol, jakieś pety i inne śmieci. A to wszystko w jakieś czterdzieści minut.

Może to nie było moje pierwsze spotkanie z młodzieżą lubującą się w ustawkach i meczach piłki nożnej, jednak to było chyba najbardziej niepokojące i niesmaczne. A na pewno piekielne.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 280 (444)

1