Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Fiziak

Zamieszcza historie od: 9 września 2017 - 9:11
Ostatnio: 19 września 2017 - 9:40
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 504
  • Komentarzy: 25
  • Punktów za komentarze: 204
 
[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 17) | raportuj
19 września 2017 o 9:40

Jedno tylko mnie dziwi. Napisałaś maila - nie odpowiada. Super, ale jest numer telefonu - to napiszę smsa? A nie lepiej zadzwonić? Oczywiście może nie odebrać, ale generalnie przez telefon się szybciej idzie dogadać niż pisząc maile czy smsy.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
18 września 2017 o 10:40

Ludzie, was naprawdę denerwuje pytanie przy kasie o to, czy doliczyć siatkę? Pijcie rano melisę, albo co... Bez przesady. Zastanawiam się kto minusuje. Tu definitywnie klientowi chodziło o to, że chciał reklamówkę dostać za darmo, bo zrobił duże zakupy. (Przypuszczam, że 100 zł w sklepie sportowym to niezbyt dużo). Zdarzało mi się już od klientów, którzy 7 zł płacili, że uważali, że zrobili duże zakupy i rabat im się należy. Januszostwo i tyle. Chyba nie byliście w jednej z sieci drogerii, gdzie przy kasie zaproponują Ci mydło/pastę do zębów/balsam/szampon czy cokolwiek innego co tam akurat mają w promocji. To jest wkurzające, ale i tak nie wyżywam się na sprzedawcy, bo wiem, że to odgórne wymogi, by to wciskali każdemu klientowi.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
18 września 2017 o 10:26

Piękne ;)))

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
18 września 2017 o 10:21

Klasyk. Ogólnie nie dziwię się, ileż można wymieniać. Wyraźne nadużywanie przez klientkę. Ile to ja się nasłuchałam, że wszędzie, WSZĘDZIE przyjmują zwroty, tylko u nas nie, próby właśnie rzucenia sprzedawcy w twarz towarem, że klient tego nie zabierze i chce pieniądze. Wymieniać wymieniam, ale w granicach rozsądku. No i oczywiście wszystko jest dobrze, najlepszy klient, najlepszy sklep, dopóki sprzedawca nie użyje słowa "nie". Wtedy jesteś niemiły, najgorszy, złodziej a i nigdy tu nie wróci i jeszcze opinię zrobi! ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
18 września 2017 o 9:58

To chyba ich standardowe procedury. Też miałam stłuczkę, nie z mojej winy, protokół spisany, nie było problemu. Za radą rodziców zdecydowałam się na rozwiązanie sprawy, jak Ty, czyli nie odszkodowanie, tylko naprawa bezpośrednio przez ubezpieczyciela. Piknęło mi, gdy dostałam jakiegoś maila, że prześlą odpowiednią kwotę na konto. Zadzwoniłam tam więc i co się dowiaduję? Że wycenili szkolę na 600 zł (z jakimś tam groszem) i już wysłali do mnie pieniądze, sprawa zakończona. Mówię, że chwileczkę, mieliśmy inną umowę, mieli to załatwić bezgotówkowo -naprawić i tyle. Że nie chcę pieniędzy. Pani się baaardzo zakłopotała, oh jej, ale my już wysłaliśmy pieniążki. Na co ja mówię, że to żaden problem, po prostu ich nie odbiorę. Trochę sarkali, ale nie mieli wyjścia, ostatecznie naprawa wyniosła prawie 4 tys. Ładnie bym na tym wyszła.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
16 września 2017 o 9:20

Tak akurat nie mam, ale ... Zwykle kilka razy dziennie zdarza mi się klient, który już od wejścia mówi "Dzień dobry, nie nie, proszę nie wstawać, proszę sobie czytać/pakować [cokolwiek robiłam] a ja się rozejrzę." I tak zawsze wstaję, bo nie wyobrażam sobie siedzieć kiedy jest klient, albo nie wiem czytać książkę. Zazwyczaj po nabraniu powietrza po tym zdaniu klient pokazuje mi coś na drugim końcu sklepu i pyta o coś, np o cenę, w związku z czym muszę iść tam i ją sprawdzić (na każdym towarze jest cena, a ja wszystkich nie jestem w stanie pamiętać, czasem zresztą nawet nie widzę co klient pokazuje, bo zasłania to całym sobą). Nie wkurza mnie to, ale jest zabawne. :D Jak tylko słyszę "Nie nie proszę nie wstawać" to już wiem, że nalatam się po sklepie jak rzadko

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
15 września 2017 o 16:05

Czyli krótko mówiąc, niektórym nie dogodzisz, zawsze mają ból d... tylnej części. Jak dasz banknot, nie mają wydać, jak masz odliczone, nie chce im się liczyć. I jak żyć ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
15 września 2017 o 10:50

Przypomniała mi się nasza wspaniała mała poczta, którą otworzyli jakiś czas temu (już zdążyli zamknąć). Pracowała tam urocza pani, z 200 kg żywej wagi. Siedziała na takim krzesełku biurowym/komputerowym, a cały tłuszcz jej się wylewał bokami, w przerwach przy podłokietnikach itd. Zawsze się zastanawialiśmy z bratem, jak też ona z tego krzesełka wstanie, jak np paczkę trzeba będzie wydać. Któregoś dnia mieliśmy do odebrania właśnie paczkę. Poszliśmy razem, bo oboje byliśmy ciekawi tego cuda. Pani nas nie zawiodła. Zaparła się rękoma o ladę i z całej siły odepchnęła. Tak na krześle na kółkach odjechała na zaplecze xDDD To było ... Dziękuję, że mi przypomniałaś tę historię. :)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
15 września 2017 o 10:41

@Fomalhaut: Nie chodzi o to, że nie ma obowiązku wydać reszty. Chodzi o to, że teoria jest taka, że klient przychodząc do sklepu i kupując, powinien mieć odliczone pieniądze. Zakup to umowa między klientem i sprzedawcą. W praktyce wygląda to tak, że jeśli kupujesz np gumę do żucia, i płacisz banknotem 200 zł, nie możesz się awanturować, że kasjer ma obowiązek mieć tyle drobnych, by Ci wydać. Nie ma też obowiązku biec do sąsiedniego sklepu i szukać kto mu pieniądze rozmieni. Zwyczajnie albo masz drobniej, albo nie kupujesz. W praktyce wiadomo - sklep chce sprzedać, więc wszyscy starają się mieć drobne.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 września 2017 o 10:43

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
15 września 2017 o 10:31

Uhhh, takie formułowanie pytań działa na mnie jak płachta na byka. :/ Do tego kompletnie idiotyczne i bezsensowne wypowiedzi. Normalnie strach, mnie też to niedługo czeka :D

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
14 września 2017 o 13:29

@ZaglobaOnufry: Dokładnie, a zastanówmy się o ile więcej energii zużyła ta pani na marudzenie, wręcz pretensje do klientki, niż gdyby powiedziała zwykłe "rozumiem, przepraszamy". Energia, czas, a pewnie i sobie humor zepsuła, nie tylko klientce. Bez sensu.

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 19) | raportuj
14 września 2017 o 9:30

Zdziwiłby się, że są jeszcze jacyś inni ludzie na planecie ziemia, nie tylko on. ;)

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 18) | raportuj
13 września 2017 o 12:28

Nooo nie wiem o co chodzi. Masz maszynę. Toż ile te nici kosztują? 15 zł i tak za dużo. To sarkazm, a właściwie... Słyszałam już coś takiego (mam znajomą krawcową) i dokładnie słowo w słowo "Ile?! Przecież nici kosztują 3 zł!" Twoja praca się nie liczy. A ilu sama mam klientów, którzy kupują różne rzeczy czy to guziki czy taśmę do firan i opowiadają przy okazji, że a sąsiadka ma maszynę to za czekoladę im uszyje na pewno. Ciekawa jestem swoją drogą czy im się udaje kogoś tak naciągać. :) Nie dawaj się! Pani wykazała się zupełnym brakiem szacunku dla czyjejś pracy, i tyle. Dobrze zrobiłaś.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
13 września 2017 o 12:23

@Armagedon: Może nauczony doświadczeniem. A tak naprawdę to po prostu wypada przy wejściu klienta wstać i "być do dyspozycji". Więc stoisz i czekasz, i to jest właśnie ta czujność nietoperza.

[historia]
Ocena: 29 (Głosów: 29) | raportuj
13 września 2017 o 12:19

Koszmar. Z drugiej strony ciekawi mnie czy młodzi też tacy pazerni, może oni w ogóle nic nie wiedzieli o tej interwencji wujka? Mogą być normalni. Pozdrawiam ;)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
13 września 2017 o 11:53

@Litterka: Trochę strach dalszych strat, zanim policja by przyjechała, młodzieniec pewnie zdążyłby zniszczyć połowę towaru. Czasami po prostu szkoda nerwów, przecież nie będę się z babą szarpać za włosy. Najgorsze jest to, że niektórym się wydaje, że towar w sklepie można niszczyć, bo on jest tak sobie, dla nich. Dla klienta. Nie zdają sobie sprawy, że to do kogoś należy i że tak naprawdę niszczą w tym momencie cudzą własność. No i oczywiście... dziecko wyrośnie zapewne w poczuciu, że wszystko mu wolno. To jest najsmutniejsze.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 września 2017 o 9:19

Tak, też się z czymś podobnym spotkałam, do dzisiaj staram się unikać biblioteki jak ognia. Dzięki temu moja własna domowa biblioteczka znacznie się rozrasta :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 września 2017 o 9:17

Jak to jest pięknie napisane <3 :)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
13 września 2017 o 9:15

@ZaglobaOnufry: myślę, że w tym konkretnie przypadku właśnie o to chodzi, żeby ten "klient" nie wrócił :D Dwie kawy i przez 3 godziny zajęty stolik, dajcie spokój. Wyraźnie widać, że młodzi chcieli po prostu gdzieś sobie czas spędzić, najlepiej za darmo, ale jak się nie dało, to chociaż kawę zamówili. Wierzcie albo nie, ale czasy "klient nasz pan" dawno minęły. Już nie jest tak, że sprzedawca (czy kelner) robi wszystko by chama zadowolić. Jak ktoś naciąga, awanturuje się, czy ciągle ma jakiś problem - lepiej żeby nie wracał. Na plaster mi taki "klient"? Zwolni tylko miejsce dla innego, normalnego ;)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
12 września 2017 o 14:31

@Ja_Klaudiusz: Napisał, że to "znajomi znajomych" a tych już nie zawsze da się zmienić ;) Przypuszczam, że to jacyś młodzi ludzie, jeszcze bez doświadczenia i niestety też bez wyobraźni. Dorosną, zrozumieją. A dla autora duży szacunek ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
12 września 2017 o 13:45

No, tego bym nie wymyśliła, a dużo fantastyki czytam...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
12 września 2017 o 9:14

@babubabu89: Od rana mam trochę opóźnione reakcje ;)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
9 września 2017 o 13:46

@mijanou: Gdyby zamiast zająć się "pijanym lumpem" zostawiliby go samemu sobie, to pewnie nie byłoby już co z oddziału ratować. Skoro piszesz, że był agresywny i się awanturował, to pozostawiony bez opieki pewnie by kogoś pobił. I zaraz byłaby piekielna historia o tym, jak to na sorze pijany chłop robił co chciał, zastraszał pacjentów, sikał i rzygał po kątach, a nikt nie zareagował.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
9 września 2017 o 13:44

No tak, niestety na SORze jest określona ilość ratowników, lekarzy i sanitariuszy. Czasem po prostu nie da się przyjąć więcej potrzebujących od razu. Jeśli karetka przywiezie kogoś z wypadku z krwotokiem, albo komuś zatrzyma się serce, ratują najpierw tych, w bezpośrednim zagrożeniu życia. Problem leży zapewne po części w zbyt małej ilości personelu, a częściowo także z powodu pacjentów typu "brzuch mnie boli od dwóch tygodni" czy ze zwykłym przeziębieniem. A niestety są tacy, jest ich dużo. Nie do wiary, a jednak.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
9 września 2017 o 9:58

Oj, a sytuacje kiedy np przy wejściu do sklepu są naklejki z przekreślonym jedzeniem albo napojem? Narysowany jest hot dog, to znaczy, że nie wolno wchodzić z hot dogiem, a przecież ona ma pączka... Narysowany jest pies? To wejdzie z kotem. Trzeba by już naprawdę oklejać wszystko specjalnymi naklejkami i komunikatami, nawet odnośnie oczywistych rzeczy, może wtedy... A nie, wtedy i tak nie przeczytają.

« poprzednia 1 następna »