Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kamisha

Zamieszcza historie od: 31 marca 2011 - 15:22
Ostatnio: 2 grudnia 2017 - 23:58
O sobie:

Tu jestem: https://www.facebook.com/UnicorniaWorkshop

  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 1404
  • Komentarzy: 917
  • Punktów za komentarze: 2857
 

#55182

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ku przestrodze, z serii "telefoniczni wyłudzacze".

Moja babcia ma telefon stacjonarny w Dialogu. Jakieś 2 miesiące temu dostała telefon - automatyczna sekretarka powiedziała jej, że ma niezapłacony rachunek. Jako że babci płatnościami ja się zajmuję, zadzwoniła do mnie i zapytała o co chodzi. Zaglądam w historię przelewów, niby wszystko ok, ale że babcia zestresowana, bo grożą odłączeniem, a że sekretarka mówi szybko, to nie zdążyła nic zanotować - dla babci to duży stres. Dla pewności robię jeszcze jedną wpłatę - najwyżej będzie nadpłata.

Wczoraj kolejny telefon, znowu sekretarka, dyktuje numer konta, straszy, że jak dzisiaj wpłata nie będzie dokonana, to jutro odłączą telefon. Tu już się wkurzyłam, wydrukowałam babci potwierdzenia wpłat z których jasno wynikało, że jest nawet nadpłata. Babcia pojechała do siedziby Dialogu w naszym mieście i... dowiedziała się, że nikt od nich nie dzwonił i że wszystko jest ok.

Teraz przypomniało mi się, że jakiś czas temu babcia nie otrzymała jednego rachunku; ktoś zwyczajnie musiał go sobie wyjąć, dowiedzieć się wszystkich danych i podstawić swój numer konta. Jaki to numer - nie wiem, bo babcia nie zanotowała.

Wyczulcie swoje babcie i inne starsze osoby, które mogłyby się na ten numer nabrać. Gdy grozi widmo odłączenia telefonu, człowiek w stresie nie do końca się nad wszystkim zastanawia...

telefon wyłudzacze

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 492 (524)

#32485

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przygoda z "fachowcem" nauczyła mnie tego, aby nigdy nie brać ludzi, którzy mimo tego, iż zawód płytkarza jest wzięty, zawsze mają wolne terminy. Ten pan najwidoczniej uznał, iż z kładzeniem płytek każdy idiota sobie poradzi i postanowił spróbować sam. Na nieszczęście spieszyło się nam z remontem [świeżo po ślubie, co będziemy rodzicom na głowie siedzieć], więc wzięliśmy co było. Jakby nie patrzeć, polecała nam go zaufana osoba...

Pan Mieciu fachura wyczyniał najróżniejsze triki, które przyprawiały nas o utratę owłosienia. Wypiszę parę rzeczy, które najbardziej utkwiły mi w pamięci:

- Mieciu posiadał torbę z krzyżykami. Na pierwszy rzut oka - ok. Niestety okazało się, iż owe krzyżyki to zbieranina różnych wzorów i rozmiarów, a pan wyciągał sobie takie, jakie mu akurat pod rękę podeszły.

- Posiadał również poziomicę. Nawet ze trzy i nawet ich używał! Szkoda tylko, że nigdy zgodnie z jej przeznaczeniem, a li jedynie do podpierania płytek.

- Zdziwił się, gdy został opierniczony przez teścia za wrzucanie gruzu za wannę. Jak to, przecież wannę i tak się zabuduje i nie będzie widać! Nie był pocieszony, gdy kazano mu to wszystko wyciągać i wynosić...

- A propos wanny - chcieliśmy zabudowaną z małym wycięciem na stopy - takim prostokątnym wgłębieniem. Pan Mieciu upierał się, że to już niemodne, i że teraz robi się po skosie. Mimo naszych protestów zrobił po swojemu - chyba zrobienie tego otworka, o który prosiliśmy, przekraczało jego zdolności.

- Maszyna do cięcia płytek była całkiem dobra i ostra, niestety kompletnie rozregulowana i ostrze jeździło jak chciało, tnąc płytkę w piękne ząbki. Nie, nie podoba nam się taki dekor.

- Kleju walił tyle, ile mu się akurat spodobało. Gdy przychodziliśmy po jego godzinach pracy, część płytek odpadała od ściany lub po prostu odstawała, bo kleju było zbyt grubo. Zrywaliśmy to, a on robił od nowa.

- Popisał ołówkiem jasne płytki tak, że przez 4 lata tego nie zmyłam. Próbowałam octem, acetonem, rozpuszczalnikiem, mydłem... Nie schodzi.

- Rurę odpływową do toalety wyciął w regipsie za wysoko, przez co musimy mieć kibelek na podwyższeniu o grubości płyty chodnikowej. Źle się siedzi.

- Płytki miały trzy wzory: drobne kwiatki, większe kwiatki i jednolite w białe paski. O ile kwiatki udało nam się wytłumaczyć, tak paski w niektórych miejscach poukładał tak, jak mu akurat kształt płytki pasował. A co tam wzorki jakieś...

- W fugach na podłodze są dziury. I wyłażą z nich jakieś kamyczki...

- Ważna rzecz, na jaką uczulił go teść, to kabel od prądu idący w podłodze. Zabronił mu wiercić w tym miejscu. Jednak pewnego razu teść odbiera telefon, a tam Mieciu: "Słuchaj, prądu nie ma...". Potrzeba komentarza?

- Innym razem kuł w podłodze w rogu tak, że wywalił dziurę do dużego pokoju. Wielkości mniej więcej dwóch piłek tenisowych. Dobrze chociaż, że sam załatał.

- Nie muszę chyba wspominać, że na koniec roboty odkryliśmy butelki po wódce poupychane w wiadrach z gruzem...

- Robota w łazience 2x2 m zajęła mu 3 tygodnie, a smród po nim czuliśmy jeszcze jakieś 2 miesiące.

Tak, zapłacono mu. Nie my płaciliśmy za tego akurat pana, a że był to jakiś bliski znajomy członka rodziny... Teraz mamy nauczkę do końca życia - choćbyśmy mieli czekać rok na termin dobrego fachowca, WARTO poczekać.

taki_fachowiec_jeden

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 562 (634)

1