Profil użytkownika
Kazimistrz ♂
Zamieszcza historie od: | 10 września 2013 - 14:53 |
Ostatnio: | 31 października 2014 - 16:33 |
O sobie: |
Nie jestem piękny, a przyciągam wzrok, Bo ja na złość im nie należę, |
- Historii na głównej: 2 z 7
- Punktów za historie: 1605
- Komentarzy: 12
- Punktów za komentarze: 41
Krótka opowieść o prawach fizyki.
Rodzina mojego kolegi poszukiwała samochodu. Jako target wybrała młode samochody, mniej więcej do 3 lat i pułap cenowy ok. 30 tys. zł.
Podczas oględzin jednego z samochodów okazało się pod koniec, że drzwi od strony kierowcy się nie domykają. Mimo kilku prób, wciąż nie chcą się domknąć jak należy, w związku z czym uwaga do właściciela:
- Proszę pana, ale tu się drzwi nie domykają.
Pan popatrzył uważnie na rzeczony feler i z miną specjalisty oświadczył:
- A bo widzi pan, trzeba najpierw z drugiej strony otworzyć, bo PODCIŚNIENIE się wytwarza i dlatego tak jest.
Rodzina mojego kolegi poszukiwała samochodu. Jako target wybrała młode samochody, mniej więcej do 3 lat i pułap cenowy ok. 30 tys. zł.
Podczas oględzin jednego z samochodów okazało się pod koniec, że drzwi od strony kierowcy się nie domykają. Mimo kilku prób, wciąż nie chcą się domknąć jak należy, w związku z czym uwaga do właściciela:
- Proszę pana, ale tu się drzwi nie domykają.
Pan popatrzył uważnie na rzeczony feler i z miną specjalisty oświadczył:
- A bo widzi pan, trzeba najpierw z drugiej strony otworzyć, bo PODCIŚNIENIE się wytwarza i dlatego tak jest.
samochody
Ocena:
531
(601)
Moja historia z samochodami - Akt 1.
We wrześniu zeszłego roku potrzebowałem kupić sobie samochód. Nie miałem zbyt wielkiego budżetu, łącznie z kasą na ewentualną naprawę po kupnie miałem budżet w wysokości 3500zł. Nie jest to dużo, ale przy drobnych wysiłkach daje radę coś za to kupić, nawet w niezłym stanie. Kto poszukiwał używanego samochodu, ten wie ile to kosztuje czasu, nerwów i wysiłku, aby coś znaleźć, co się zaraz nie rozleci. W tym miejscu należy nadmienić, iż dopiero zaczynałem swoją przygodę w tej branży, miałem ogólne pojęcie z forów internetowych i porad na co należy zwrócić uwagę, ale zero własnego doświadczenia, co się później na mnie zemściło, ale o tym innym razem.
Dzwoniąc, pytając i szukając w końcu natrafiłem na prawdziwy rarytas Opel Astra 1995 w super stanie od pierwszego właściciela za 2500zł. Umówiłem się z Panem, przyjechałem na miejsce, gdzie przywitał mnie sympatyczny pan po 50 z wielkim brzuchem, uśmiechnięty i wesoły. Jako że sam też mam brzusio i podobny charakter miło nam się rozmawiało, zadałem parę pytań, a następnie przeszliśmy do oględzin auta.
Miałem ze sobą jeszcze 2 kolegów, którzy już mieli samochody i coś więcej wiedzieli, ale niewiele więcej. W każdym razie oglądamy auto z każdej strony, zaglądamy pod uszczelki, sprawdzamy wnętrze, opony itd. Wszystko to co pisali na forach. Najbardziej mi się podobała blacha, bo była bez rdzy i ogólnie wszystko ładnie tam wyglądało. W trakcie jazdy próbnej nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi, jechało nam się bardzo dobrze.
Jednak gdzieś tam w podświadomości czułem, że zanim kupię jakiś samochód musi mi to obejrzeć jakiś fachowiec, mechanik, który się na tym zna. Pan oczywiście proponował, że tu jest warsztat i tak dalej, że zna tam mechanika i w ogóle, jednak mając wiedzę z forum, postanowiłem, że obejrzy go ktoś niezależny, ale wybrany przeze mnie. Mój kolega miał znajomego mechanika - Krystiana, który miał być takowym fachowcem w tej dziedzinie. Umówiłem się z Panem za 2 dni, że przyjadę sprawdzę i jak wszystko będzie cacy to kupuję. Z Panem przed wyjazdem jeszcze pogadałem, powiedział, że spuści mi jeszcze trochę z ceny, żebym był zadowolony. No i ja cały ucieszony czekałem na wynik ekspertyzy.
2 dni później przyjeżdżamy z Krystianem na miejsce i tym razem on przystąpił do oględzin, a ja się tylko patrzyłem i obserwowałem, oraz słuchałem co się będzie działo:
[K]rystian: Tu było, malowane, tam było malowane, tu z przodu Pan miał chyba jakiś dzwon, prawda?
[W]łaściciel: Nie proszę Pana, nic takiego.
[K]: Drążki sterownicze wy***ane, panewki wy***ane, podłużnica spawana i w dodatku źle.
[W] (przemawiając już z coraz większym trudem): Nic tu się nie działo z tym samochodem proszę Pana...
Krystian przeszedł na tył samochodu zajrzał pod spód, oparł się o zderzak, pooglądał, następnie zwrócił się do mnie.
[K]: Ile to ma na liczniku i za ile jest ten samochód?
[J]a: 230tys i 2500zł i Pan mówił, że spuści nam z ceny...
[K]: To auto ma przejechane ponad 500 tys. km, jest spawane z 3 innych samochodów i jest warte najwyżej 500zł.
W tym momencie właściciela trafił jasny szlag, zniknął szeroki uśmiech, a w jego miejsce pojawił się grymas wściekłości, wziął trzasnął maską samochodu, krzycząc, że to nie jest samochód za 20 tys. tylko za 2 i że nie będziemy mu przy aucie majstrować, oraz ogólnie że mamy wypier****.
Później Krystian wytłumaczył mi, dlaczego tak łatwo mogłem dać się skusi. Otóż miejsce gdzie mieszkał nasz Pan od Astry było mekką krakowskich blacharzy, którzy potrafią robić cuda, aby z wraka zrobić samochód i że ktoś kto się nie zna, łatwo się natnie. Po tej akcji byłem strasznie zmartwiony ludzką dwulicowością i ordynarną próbą zrobienia ze mnie frajera. Cieszyłem się za to, że mam już swojego prywatnego mechanika, na którego mogę liczyć, zatem umówiłem się z Krystianem na dalsze poszukiwania. Ale to już zupełnie inna historia...
We wrześniu zeszłego roku potrzebowałem kupić sobie samochód. Nie miałem zbyt wielkiego budżetu, łącznie z kasą na ewentualną naprawę po kupnie miałem budżet w wysokości 3500zł. Nie jest to dużo, ale przy drobnych wysiłkach daje radę coś za to kupić, nawet w niezłym stanie. Kto poszukiwał używanego samochodu, ten wie ile to kosztuje czasu, nerwów i wysiłku, aby coś znaleźć, co się zaraz nie rozleci. W tym miejscu należy nadmienić, iż dopiero zaczynałem swoją przygodę w tej branży, miałem ogólne pojęcie z forów internetowych i porad na co należy zwrócić uwagę, ale zero własnego doświadczenia, co się później na mnie zemściło, ale o tym innym razem.
Dzwoniąc, pytając i szukając w końcu natrafiłem na prawdziwy rarytas Opel Astra 1995 w super stanie od pierwszego właściciela za 2500zł. Umówiłem się z Panem, przyjechałem na miejsce, gdzie przywitał mnie sympatyczny pan po 50 z wielkim brzuchem, uśmiechnięty i wesoły. Jako że sam też mam brzusio i podobny charakter miło nam się rozmawiało, zadałem parę pytań, a następnie przeszliśmy do oględzin auta.
Miałem ze sobą jeszcze 2 kolegów, którzy już mieli samochody i coś więcej wiedzieli, ale niewiele więcej. W każdym razie oglądamy auto z każdej strony, zaglądamy pod uszczelki, sprawdzamy wnętrze, opony itd. Wszystko to co pisali na forach. Najbardziej mi się podobała blacha, bo była bez rdzy i ogólnie wszystko ładnie tam wyglądało. W trakcie jazdy próbnej nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi, jechało nam się bardzo dobrze.
Jednak gdzieś tam w podświadomości czułem, że zanim kupię jakiś samochód musi mi to obejrzeć jakiś fachowiec, mechanik, który się na tym zna. Pan oczywiście proponował, że tu jest warsztat i tak dalej, że zna tam mechanika i w ogóle, jednak mając wiedzę z forum, postanowiłem, że obejrzy go ktoś niezależny, ale wybrany przeze mnie. Mój kolega miał znajomego mechanika - Krystiana, który miał być takowym fachowcem w tej dziedzinie. Umówiłem się z Panem za 2 dni, że przyjadę sprawdzę i jak wszystko będzie cacy to kupuję. Z Panem przed wyjazdem jeszcze pogadałem, powiedział, że spuści mi jeszcze trochę z ceny, żebym był zadowolony. No i ja cały ucieszony czekałem na wynik ekspertyzy.
2 dni później przyjeżdżamy z Krystianem na miejsce i tym razem on przystąpił do oględzin, a ja się tylko patrzyłem i obserwowałem, oraz słuchałem co się będzie działo:
[K]rystian: Tu było, malowane, tam było malowane, tu z przodu Pan miał chyba jakiś dzwon, prawda?
[W]łaściciel: Nie proszę Pana, nic takiego.
[K]: Drążki sterownicze wy***ane, panewki wy***ane, podłużnica spawana i w dodatku źle.
[W] (przemawiając już z coraz większym trudem): Nic tu się nie działo z tym samochodem proszę Pana...
Krystian przeszedł na tył samochodu zajrzał pod spód, oparł się o zderzak, pooglądał, następnie zwrócił się do mnie.
[K]: Ile to ma na liczniku i za ile jest ten samochód?
[J]a: 230tys i 2500zł i Pan mówił, że spuści nam z ceny...
[K]: To auto ma przejechane ponad 500 tys. km, jest spawane z 3 innych samochodów i jest warte najwyżej 500zł.
W tym momencie właściciela trafił jasny szlag, zniknął szeroki uśmiech, a w jego miejsce pojawił się grymas wściekłości, wziął trzasnął maską samochodu, krzycząc, że to nie jest samochód za 20 tys. tylko za 2 i że nie będziemy mu przy aucie majstrować, oraz ogólnie że mamy wypier****.
Później Krystian wytłumaczył mi, dlaczego tak łatwo mogłem dać się skusi. Otóż miejsce gdzie mieszkał nasz Pan od Astry było mekką krakowskich blacharzy, którzy potrafią robić cuda, aby z wraka zrobić samochód i że ktoś kto się nie zna, łatwo się natnie. Po tej akcji byłem strasznie zmartwiony ludzką dwulicowością i ordynarną próbą zrobienia ze mnie frajera. Cieszyłem się za to, że mam już swojego prywatnego mechanika, na którego mogę liczyć, zatem umówiłem się z Krystianem na dalsze poszukiwania. Ale to już zupełnie inna historia...
Zakup samochodu
Ocena:
436
(550)
1
« poprzednia 1 następna »