Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KociaIrytacja

Zamieszcza historie od: 7 stycznia 2013 - 14:40
Ostatnio: 24 września 2013 - 18:36
Gadu-gadu: 38212620
  • Historii na głównej: 0 z 4
  • Punktów za historie: 727
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 1
 
zarchiwizowany

#50275

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kto kiedykolwiek zbierał lalki Dollfie ten wie, że tanie nie są. Ja zafascynowana ich urodą zaczęłam je kolekcjonować, wydając na nie 3/4 pensji. Leżały one sobie spokojne w gablocie, ubrane, uczesane i urokliwe. Do czasu.
Pewnego dnia zaprosiłam do siebie kuzynkę. Która, o zgrozo, przyszła ze swoją trzyletnią dzieciną. Ja pokiwałam głową, wyciągnęłam z odmętów mieszkania jakieś zabawki, usadziłam dziewczynkę w moim pokoju a ja z kuzynką siadłyśmy w pokoju gościnnym. Po dwóch godzinach zdecydowała, że już idzie i zaczęła się ubierać, ja natomiast poszłam po dziecko.
Weszłam do pokoju i zamarłam. Dziewczynka odrzuciła zabawki i jakimś cudem otworzyła gablotkę, i zainteresowała się Dollfie. No cóż, dość poważnie się zainteresowała. Gdzieś wynalazła mój zestaw do makijażu i "ozdobiła" lalki. Przebrała je też, tłukąc u niektórych rączki lub nóżki (Dollfie są bardzo delikatne). Jednej wydłubała oko, drugiej oderwała perukę. Ja, pomimo że dorosła kobieta, zwyczajnie się rozpłakałam. Lalek było może z siedem, a najtańsza kosztowała osiemset złotych. Kuzynka przybiegła, co się dzieje, czemu płaczę etc. Wytłumaczyłam jej wszystko, wskazując na zniszczony zbiór. Pokiwała głową i stwierdziła, że ona mi to zadośćuczyni. Ja przestałam ryczeć, patrzę na nią i zaczynam się cieszyć, no bo w końcu bogata nie jestem, a te lalki sporo mnie kosztowały. Radowałam się do momentu, w którym kuzynka powiedziała:
- W zasadzie to ile? Te tu to porcelanowe, nie? Mogę ci dać pięćset złotych.
Ja parsknęłam śmiechem, bo za to nawet jednej lalki z kolekcji bym nie miała.
- Za nie wszystkie to dziewięć tysięcy siedemset - kuzynka zamarła. Tu zaczęły się przezwiska i nazywanie mnie podłą wyłudzaczką, głupią kłamczuchą i twierdzenie, że moja matka miała rację, że jestem nieudana, po czym złapała dziecko za rączkę i wybiegła z mieszkania, zostawiając zastygłą mnie pośród resztek Dollfie.
Koniec końców, dzięki mężowi kuzynki udało mi się odzyskać pieniądze, które w tajemnicy przed żoną mi zwrócił (z drobną nawiązką). Teraz chyba będę trzymała nowe lalki w szafie pancernej. :)

lalki kuzynka

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (90)
zarchiwizowany

#49675

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Działo się to bardzo dawno. Irytacja była wtedy jeszcze w podstawówce.
Pewnego dnia, postanowiłam sobie złamać rękę na zajęciach wychowania fizycznego. No bo to przecież specjalnie poprosiłam kolegę, żeby mnie podciął na sali. Och, szczęśliwym trafem było jeszcze, że wywaliłam się na grzejnik. Tak przynajmniej twierdziła wuefistka. Nie bacząc na to, że ręka wykręciła mi się w drugą stronę, kazała mi ćwiczyć dalej. "Oj, przesadzasz, widzę, że nic ci nie jest. Histeryzujesz. Nie zachowuj się jak gówniara, przeżyjesz". I tak cały w-f. Chwała, że następną mieliśmy wychowawczą. Nauczycielka zauważyła wszystko i popędziła ze mną do szpitala. Jak się matka dowiedziała, to poszła do kochanej pani wuefistki. Nie było mnie wtedy w szkole, ale z plotek wiem, że jej krzyki słychać było we wszystkich klasach.
Po tym incydencie pani owa nie straciła pracy. Gdy się moja rodzina o tym dowiedziała, wuefistka została podana do sądu. Chcieliśmy wystąpić o jakieś odszkodowanie, nie pamiętam już dokładnie. I co najlepsze - sprawa została umorzona, z powodu na "niską szkodliwość czynu". A pani uczy w szkole do dziś.

szkoła

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (256)
zarchiwizowany

#46030

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kiedyś dane mi było zostać opiekunką kolonijną. Kilka historyjek o różnych wybrykach moich podopiecznych:

1. Przyjechaliśmy na miejsce, rozpakowujemy się, większość dzieciaków w zachwyt bo piętrowe łóżka etc. Dzięki temu w pierwszych pięciu minutach musieliśmy jechać na pogotowie, żeby włożyć pewnemu chłopakowi rękę w gips. Ów postanowił wykonać skok z górnej części łóżka, upadając przy tym nieszczęśliwie.

2. Na kolonie pojechała grupka dziewcząt: Asia, Ada i Lila (imiona zmienione). Pochodziły z biedniejszych rodzin i (ku przerażeniu innych) nie nosiły markowych ubrań. Były więc obiektem żartów i docinków innych. Starałam się rozmawiać z wszystkimi, że powinni się szanować, ale to niewiele dawało.
Dobiło mnie, gdy jedna z modnych panienek wepchnęła Lilę do jeziora ze stwierdzeniem "nawet jak mokra, to nie będzie wyglądać gorzej, bo się nie da".

3. Chłopcy uwielbiali kawały. Cóż z tego, że takie?
Pewnego dnia zamknęli mniej lubianego kolegę w pokoju na pierwszym piętrze. Adrian (imię zmienione) nie miał klucza, więc postanowił wyjść oknem, które znajdowało się jakieś pięć metrów nad ziemią. No i skoczył. A potem skończył w szpitalu ze złamaną ręką i obojczykiem. Zastanawiam się, co by było, gdyby skoczył niefortunnie i się zabił.

4. I moje ulubione: jedziemy na wycieczkę, wszystko pięknie ładnie. Cóż z tego, kiedy pewnej grupie panów nie chciało się wspinać (mieliśmy w planach wejście na Giewont)? Obmyślili więc Cudowny Plan i co zrobili? Przecięli kable (do teraz zastanawiam się jak) w autokarze, którym mieliśmy jechać i klapa. Potem się to wydało i musieli zapłacić całkiem sporą sumkę pieniędzy za naprawę...

Bywały jeszcze inne wypadki, ale to już opowiem kiedy indziej. I do dziś sądzę, że niektóre dzieci powinno się trzymać w izolatkach.

kolonia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (250)
zarchiwizowany

#45655

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spóźniona relacja z Wigilii.

Otóż, jestem potworem. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Pochodzę z małej wsi, z rodziny, która prowadziła gospodarstwo. I co? Ano, wyprowadziłam się, chociaż powinnam zostać i opiekować się polem i zwierzętami, tak jak dwie moje siostry. A ja, nie dość, że jeszcze wyjechałam do Warszawy, to obcięłam się na krótko (to nie do pomyślenia, żeby wyglądać jak chłopak!), zrobiłam sobie kilka kolczyków (w wardze i w nosie), to jeszcze, w wieku 25 lat nie mam ani dziecka ani nawet męża czy chłopaka! Toć to skaza dla mojej rodziny!

A na Wigilii, jak co roku, pojawiały się różne pytania i zdania, nie zawsze przyjemne:

-Kiedy wreszcie się ustatkujesz i założysz rodzinę?
-Co ty ze sobą zrobiłaś?
-Kiedy do nas wrócisz?
-Jakie będzie imię dla dziecka?
-Wyglądasz, jakbyś miała na głowie szczotkę, a nie włosy!
-Kobieta powinna wyglądać kobieco! Gdzie jest spódnica? I czemu założyłaś te okropne buciory?!
-Czekamy na wnuka!

Itd. itp. To tylko niektóre, te bardziej uprzejme. Ale i oczywiście jest wisienka na torcie:

Wigilia skończona, czas zasiąść do prezentów. Wszyscy obdarowani, tylko ja zostałam z pustymi rękoma. Patrzę po wszystkich- o co chodzi? Każdy ma jakąś paczkę... Nagle odzywa się ojciec.
"-Będzie bachor, będą prezenty. No, zjadłaś już? Ok, no my się już będziemy żegnać."

Pełna miłości atmosfera świąt...

rodzina

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 231 (349)

1