Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KompocikJablkowy

Zamieszcza historie od: 17 listopada 2010 - 16:59
Ostatnio: 20 czerwca 2023 - 9:20
  • Historii na głównej: 4 z 5
  • Punktów za historie: 2778
  • Komentarzy: 423
  • Punktów za komentarze: 2806
 

#57533

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Samochody mają to do siebie, że od czasu do czasu lubią się zepsuć. Nic wielkiego, każdy to wie i mało kogo to dziwi. Gorzej, jeśli samochód zepsuje się na autostradzie, co wydarzyło mi się dzisiaj - pedał sprzęgła wpadł w podłogę przy próbie zmiany biegu podczas rozpędzania się na pasie rozbiegowym. Nic piekielnego.

Żadna piekielność nie spotkała mnie również ze strony ubezpieczyciela, który w naprawdę całkiem szybkim czasie zapewnił pomoc w postaci lawety.

Jakiś powód jednak musiał być, aby historia się znalazła na tym portalu znalazła, prawda? Ano prawda. Zacznijmy więc od początku - jazda, awaria, zatrzymanie się na pasie awaryjnym z włączonymi światłami awaryjnymi, wystawienie trójkąta ostrzegawczego. I - co ważne - przetransportowanie swoich i nie tylko swoich (jechałem z trzema pasażerami) czterech liter w bezpieczne miejsce - najbliższym w miarę spełniającym te oczekiwania był nasyp z betonowymi płytami, odgrodzony od autostrady solidnymi betonowymi barierami. Znajdował się on około 20 metrów przed samochodem.

Gdy wszystkie formalności z ubezpieczycielem zostały już przez telefon ustalone i oczekiwaliśmy na przyjazd pomocy drogowej, w oddali pojawiły się migające żółte światła, które kilka chwil później zaparkowały za moim samochodem - oczywiście w towarzystwie wesołego żółtego dostawczaka przymocowanego pod nimi. Niestety kierowca okazał się być mniej wesołym - był za to w posiadaniu dość buraczanego usposobienia oraz niezmiernie ciekawych informacji. Mianowicie, patrolmen stwierdził, że placyk na którym byliśmy (a który opuściłem żeby do gościa podejść, bo myślałem że to laweta - autostrada była nieoświetlona więc nie było za bardzo widać, kto zacz) jest placem budowy i mamy go opuścić, żeby się coś nie stało, bo może się coś osunąć, bo to, bo tamto. Okej, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć.

Nie jestem jednak w stanie zrozumieć steku bzdur, jakim kierowca wozu patrolu autostradowego nakarmił nas później: że mamy wracać do samochodu i w nim czekać na pomoc drogową. Na moją uwagę, że czekamy w bezpiecznym miejscu walnął, że za barierkami czeka się na Zachodzie, i to pod warunkiem, że ma się kamizelki odblaskowe (my ich nie mieliśmy), w Polsce natomiast - w samochodzie, a jak wolimy inaczej to narażamy się na mandat od policji. Wszystko to tonem wskazującym na fakt, że pan ma w najbliższej rodzinie panią z dziekanatu. Cóż było zrobić - wsiedliśmy, zwłaszcza że wóz patrolu autostradowego stał - jak wspomniałem - za nami, a więc (dzięki "kogutom" na dachu) w sposób istotny poprawiał nasze bezpieczeństwo. Przez mniej więcej dwie minuty, po których odjechał, zostawiając nas w nieszczególnie komfortowej sytuacji. Na szczęście chwilę później przyjechała już laweta, której kierowca w kilku dosadnych słowach powiedział, co sądzi o patrolmenie i dodał, co następuje - psim obowiązkiem gościa z patrolu autostradowego było oczekiwanie tam, dopóki pomoc drogowa nie przyjedzie. Nie wiem, czy faktycznie taki wymóg istnieje, ale nawet jeśli nie - wsadzenie nas do samochodu i odjechanie w siną dal sprawiło, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy patrolmen upadł na głowę i dlaczego tak wiele razy.

A dla Was rada: jeśli zdarzy Wam się podobna sytuacja, zażądajcie wydania takiego polecenia na piśmie. ZAWSZE w razie awarii na autostradzie należy czekać na pomoc w bezpiecznym miejscu - samochód do nich nie należy! Jak zresztą mówi Renata Rychlewska, rzeczniczka Autostrady Eksploatacji, "pamiętajmy, że kierowcy jadą za nami z dużą prędkością. Mogą nas nie zauważyć i wjechać w tył naszego auta. Zdarzają się różne sytuacje. Ktoś, kto jedzie za nami, może upuścić telefon, szukać czegoś w torbie albo odwrócić się, aby uspokoić kłócące się dzieci. Dlatego trzeba jak najszybciej opuścić auto i wyjść za bariery."

I jeszcze jedno. Jeśli widzieliście trójkąt ostrzegawczy na bodajże 361 kilometrze autostrady A4 w stronę Katowic, jakieś 500 metrów za stacją paliw Orlen - to mój. ;x

autostrada patrol_autostradowy

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 330 (398)

#48548

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno rozpocząłem studia magisterskie. Dziś dowiedzieliśmy się, że praktycznie cały nasz rok (/kierunek) został skreślony z listy studentów, ponieważ nie dostarczyliśmy na czas indeksów i planów semestralnych do wpisu (którego trzeba dokonywać na początku każdego semestru).

W sumie racja, nie dostarczyliśmy tych indeksów. Nie za bardzo było jak - nie widzieliśmy ich nawet na oczy, ponieważ nie zostały jeszcze wypisane i przekazane studentom.

Uczelnia

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1058 (1118)
zarchiwizowany

#44150

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O drobnej, aczkolwiek denerwującej piekielności której doświadczyło tutaj (nazwa portalu zobowiązuje?) zapewne wielu z Was.

Bo czy nie można nazwać piekielnością bezsensownego cenzurowania nawet nie tyle wiadomości czy komentarzy (wiadomo, jakoś to trzeba trzymać w ryzach), ale także wiadomości prywatnych? W których nie ma absolutnie żadnych słów, które mogłyby zostać uznane za nieprawidłowe niezależnie od przyjętych kryteriów... Żeby chociaż portal podkreślał, które słówko "nie pasuje". Ale nie, bo po co? Męcz się człowieku sam i pisz niektóre wiadomości po 5 razy, żeby ostatecznie i tak się nie domyślić, co stanowiło problem. Nie liczcie także na reakcję po skorzystaniu z opcji "Kontakt" - wypróbowałem to jakiś czas temu i efektu brak, choćby jakiegoś potwierdzenia że to ktoś przeczytał.

Piekielni.pl

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (179)

#32627

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piątek, 1 czerwca 2012 roku. Pierwsza strona "Nowej Trybuny Opolskiej" informuje: "Wojewoda do strażaków: taranujcie bramki na A4".

Ale ło so chozi?

Jak być może niektórzy wiedzą, właśnie dnia 1 czerwca uruchomiono dodatkowe "bramki" (do wydawania biletów lub pobierania opłat) na autostradzie A4, na odcinku pomiędzy Gliwicami a Wrocławiem. Żeby wjechać na autostradę, należy zatrzymać się przed rogatką, nacisnąć przycisk i wziąć bilet - dopiero wtedy otwiera się szlaban. Co w tym jest "najlepsze"? Ano to, że... dotyczy to również służb ratowniczych, takich jak właśnie straż pożarna, policja czy pogotowie ratunkowe. Już samo to zabiera cenne sekundy - a co jeśli na bramkach będzie korek i wszystkie stanowiska zajęte? Osobnych pasów dla służb ratowniczych nie ma.

Oczywiście, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad jest z siebie (jak zwykle) bardzo zadowolona, twierdząc przy tym, że żadnego problemu nie ma. "Identyczny system działa od roku na autostradzie A2 oraz A1 i nie ma tam żadnych problemów" - mówi Michał Wandrasz, rzecznik opolskiego oddziału GDDKiA. "Tamtejsze służby ratunkowe nie zgłaszają żadnych uwag."

Ta sama osoba w wywiadzie dla "NTO" poinformowała, że służby ratownicze korzystać mogą z bramek przygotowanych dla transportów wielkogabarytowych - na co dzień są one zamknięte. Pan Wandrasz przekonuje także, że obsługa punktu poboru opłat wie o każdym wypadku na autostradzie i w razie potrzeby może zamknąć jedną bramkę i przepuszczać przez nią tylko służby ratownicze.

Tyle teorii. A jak wygląda praktyka?

Schody zaczęły się już w chwili ćwiczeń opolskich strażaków. Przy wjeździe na autostradę (skorzystano z węzła Prądy) nie było jeszcze tak tragicznie, ale trzeba było poczekać kilkanaście sekund, aż dwaj kierowcy pobiorą bilety. Gorszy był powrót - przy punkcie poboru samochodów kolejka kilkunastu pojazdów, z czego kilka z powodu wadliwego projektu punktu poboru opłat nie mogło się w żaden sposób usunąć z drogi w inny sposób, niż poprzez uregulowanie należności za przejazd. Na samej autostradzie też niezbyt różowo - jeden ze strażaków próbował przez jeden z telefonów rozmieszczonych przy drodze powiadomić odpowiednie służby o ćwiczeniach. Przez 8 minut nikt nie odebrał.

Wszystkie te aspekty doprowadziły do tego, że wicewojewoda opolski, pan Antoni Jastrzembski, oficjalnie wyraził zgodę na taranowanie bramek przez służby ratownicze, jeśli uznają to za konieczne - do czasu rozwiązania tej patowej sytuacji. Tak czy owak, chyba nikt nie spodziewał się, że niedługo później ktoś z tej zgody skorzysta.

Sobota, 2 czerwca 2012 roku, godzina 22:30. Wypadek w pobliżu węzła Przylesie - samochód wpadł do rowu i uderzył w drzewo. Dwie osoby ranne, dwie karetki w drodze na miejsce zdarzenia.

Potwierdziły się obawy ratowników - nikt się nie spieszył z otwarciem szlabanu przy wjeździe na autostradzie, kierowca wyłamał go. Po dotarciu do poszkodowanych w wypadku okazało się, że kierowca zdemolowanego Peugeota jest w stanie krytycznym i trzeba go reanimować, a następnie obu pasażerów szybko przewieźć do Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. Ale oczywiście "niespodzianka" - na węźle Prądy (tym samym, z którym dopiero co były problemy na ćwiczeniach) również szlaban się nie otworzył - nikt nie reagował na dwa pojazdy służ ratowniczych przez kilka długich minut (ratownicy mówią o trzech). Efekt łatwy do przewidzenia - kolejny uszkodzony szlaban.

W tym miejscu pojawia się jedno z często zadawanych na tym portalu pytań: czy naprawdę ktoś musi stracić życie, aby rozprawić się z takimi kretynizmami? Fakt - służby ratunkowe mają na dniach dostać odpowiednie klucze do zabezpieczeń na bramkach. Ale co im po kluczach, jeśli będzie korek?... A tak swoją drogą: moje wyrazy uznania dla Pana Jastrzembskiego.


Źródła:
1) Nowa Trybuna Opolska, nr 127 (5824) z 1.06.2012
2) http://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,11852984,Karetka_pogotowia_staranowala_dwa_szlabany_w_punkcie.html

Autostrada A4 woj. opolskie

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 775 (825)

#11778

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po lekturze notki dodanej przez eRKaZet, przypomniała mi się historia opowiedziana mi jakiś czas temu przez tatę.

Akcja również miała miejsce w autobusie, ponad 20 lat temu. Ludzi sporo, ale generalnie ścisku nie było. Do czasu...

Tutaj również uwaga i prośba do Czytelników o zaprzestanie spożywania wszelkich produktów spożywczych na czas dalszej lektury.

Na jednym z przystanków tylnymi drzwiami wsiadł do pojazdu osobnik, mówiąc delikatnie, nie pierwszej świeżości. To, że śmierdział alkoholem, to "pół biedy". Gorsza chwila nadeszła, gdy usiadł. Najwidoczniej z powodu zamroczenia alkoholem musiał zrobić "pewne złe rzeczy", na których chwilę później w autobusie się rozsiadł, co spowodowało, że zaczął się roznosić jeszcze gorszy smród. Pasażerowie zaczęli przesuwać się do przodu autobusu, aż w końcu panował tam ścisk taki jakby jechali jakąś furgonetką a nie ~10-metrowym "ogórkiem". Po jakimś czasie ktoś zdecydował się odezwać do kierowcy ze skargą. Kierowca stanął na wysokości zadania i zatrzymawszy uprzednio autobus, podszedł do pijaczka w celu wyproszenia go. Pijaczek problemów nie robił, rzec można nawet, iż wyraził aprobatę dla prośby kierowcy, odpowiadając:
- Raacja... zesrał się, to niech wysiada...
Po czym wysiadł.
Autobus pojechał dalej z resztą pasażerów... uszczęśliwionych, ale jeszcze przez dłuższy czas ściśniętych przy fotelu kierowcy ;)

Czerwony autobus.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 342 (416)

1