Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

L0la

Zamieszcza historie od: 8 czerwca 2012 - 22:06
Ostatnio: 12 maja 2013 - 18:23
  • Historii na głównej: 4 z 12
  • Punktów za historie: 4151
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 22
 
zarchiwizowany

#46264

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj obchodziłam urodziny. Byli moi znajomi, przyjaciele i ( o zgrozo) teściowa. Wszystko układało się świetnie do chwili rozpakowania prezentów. Mamusia postanowiła bowiem wręczyć mi ... wibrator! Można sobie wyobrazić moje zażenowanie po tym jak rozpakowałam publicznie to cudeńko. Teściowa widząc moją konsternację wypaliła : " no co, w twoim stanie (jestem w dość zaawansowanej ciąży) to już chyba nie możecie, więc myślałam że ci się spodoba. " Myślałam że zapadnę się pod ziemię. Do tej pory zastanawiam się tylko czy to było specjalnie...

Teściowa

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 91 (309)
zarchiwizowany

#44206

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Gdy jechałam dzisiaj tramwajem do pracy, spotkała mnie dość dziwna, lecz śmieszna sytuacja.
Siedzę sobie wygodnie i widzę, że jakaś starsza pani intensywnie mi się przygląda (zastaniawiałam się czy może powinnam ustąpić jej miejsca, ale przecież wokół mnie połowa siedzeń była wolna). Siedzę więc dalej, pani też ciągle się gapi. W końcu podchodzi do mnie i pyta sie, uwaga, czy nie mogła by dotknąć mojego brzuszka, bo ona tak bardzo chce wnucząt, ale niestety nie ma dzieci. Ja lekko zszokowana, nie często bowiem słyszy się takie prośby, ale zgodziłam się, bo mi to i tak różnicy nie zrobi, a jej humor poprawi. Na drugie jej życzenie musiałam jednak odmówić, gdyż chciała koniecznie pomóc mi zajmować się dzieckiem jak już się urodzi, gdyż ja, taka młoda to na pewno sobie nie poradzę. Kiedy usłyszała moją miłą, lecz stanowczą odmowę, odwróciła się na pięcie, spluneła za siebie i wyszła na najbliższym przystanku.
Do tej pory jestem w szoku

komunikacja_miejska

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (184)
zarchiwizowany

#44190

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Święta zapasem więc trzeba się zastanowić gdzie je spędzić.
Jak zwykle pojawił się dylemat do kogo pojechać w tym roku, tak, aby nikt nie poczuł się urażony. Moja rodzina wyjeżdżała wraz z siostrą do jakiejś ciotki na drugi koniec Polski, natomiast moi teściowie wybierali się do swoich dobrych znajomych. Zaproszenia dostaliśmy od obu stron. Stwierdziliśmy więc, że wyjedziemy do jakiegoś przyjemnego pensjonatu w góry, aby pierwszy raz od dłuższego czasu, spędzić święta tylko we dwoje. Ustaliliśmy wszystko z najbliższymi, każdy się zgadza, jest cacy. Dziś dzwoni do nas moja teściowa i mówi, że u niej na wiosce (w tej wsi to chyba cała jej rodzina mieszka), mówią iż to co robimy jest karygodne, niedopuszczalne, że, cytuję: "dupy nam się porozpasały od nadmiaru pieniędzy" itp. Rozumiem, że mogli by się poczuć urażeni, gdyby to była nasza najbliższa rodzina, ale ja w połowie tych ludzi nawet nie znam, żadnego zaproszenie też od nich nie dostaliśmy. Najlepsze jest jednak to, że nie powiedzą nam tego prosto w oczy, tylko będą obgadywać za plecami, zapewne dodając sporo od siebie. Cóż za wspaniała rodzinka... Chyba się cieszę, że święta spędzę tylko z mężem.

Rodzinka ach rodzinka

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (179)
zarchiwizowany

#44187

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W niedzielę wybrałam się z moimi dużo młodszymi kuzynkami do aquaparku. Stojąc pod prysznicem usłyszałam rozmowę trzech starszych pań, niewątpliwie dotyczącą mojej osoby. (W ramach wprowadzenia muszę zaznaczyć, że jestem już w dosyć widocznej ciąży).
- Ty, widzisz tą paniusię?
- No, zobacz pomalowane pazury ma! Jak tak można w ciąży?! I to jeszcze na taki agresywny kolor (tu pani wykrzywiła twarz w wielkim grymasie). Zupełnie siebie nie szanuje, ot co. Toż to szkodzi, zatruwa dziecko!
- Ale co ty się Marylka dziwisz, zobacz dwójkę bachorów już ma (tu spojrzenie na kuzynki). Pewnie dziwka jakaś, nie zabezpiecza się, to i się dzieciory biorą. Dobrze chociaż że nie katrupi jak to się ostatnio słyszało. Popatrz na nią, nie ma obrączki, mężczyzny też jakoś koło niej nie widać. Teraz to co druga pod latarnią daje. Ach, co za czasy Marylko, co za czasy...

Muszę wyjaśnić, iż moje paznokcie pomalowane były na kolor bladoniebieski, obrączki nie miałam bo i po co mi na basen, a męża nie było w pobliżu ponieważ byłyśmy w szatni damskiej. Jednak najłatwiej jest wyciągnąć pochopne wnioski i obgadywać kogoś na cały głos, w dodatku w pobliżu dzieci. Cały pobyt na basenie musiałam tłumaczyć młodym kto to jest dziwka i czy rzeczywiście nią jestem. Nie powiem miło będę wspominać to wyjście.

Wrocławski aquapark

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 251 (341)

#38721

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia może mało piekielna, ale mnie trochę wyprowadziła z równowagi.

Jestem w drugim miesiącu ciąży, lecz niespecjalnie dobrze ją znoszę. Często miewam potworne mdłości, zawroty głowy, obrzęki nóg i te sprawy. Tak więc każda wyprawa do sklepu po zakupy jest dla mnie ogromnym wyzwaniem.

Dziś udałam się do najbliższego supermarketu w celu zakupienia podstawowych rzeczy. Złapały mnie tam straszne zawroty głowy, ledwo mogłam utrzymać się na nogach. Jakoś doczłapałam się do kasy o najmniejszej kolejce, która była zarazem kasą dla kobiet w ciąży i z dziećmi. Za mną ustawiła się pani z dość widocznym już brzuszkiem, na oko 5-6 mies. Wywiązał się między nami mniej więcej taki dialog:
[J]-ja [P]- pani piekielna

P: Nie widzisz, że to kasa dla kobiet w ciąży?
J: Wiem, ale widzi pani, ja także jestem ciężarna i dodatkowo niezbyt dobrze się czuję.
P: Ale ja jestem w bardziej zaawansowanej ciąży! Proszę mnie przepuścić, natychmiast!
Popatrzyłam na jej wózek zapchany do granic możliwości oraz na jej kilkunastocentymentrowe obcasy. Nic nie wskazywało aby czuła się źle.
J: Proszę pani, ja mam tylko kilka produktów, to nie zajmie dużo czasu. Przepuściłabym panią, ale naprawdę jest mi niedobrze.
To przelało czarę goryczy. Piekielna zaczęła na mnie krzyczeć, wyzywać, aż zbiegła się ochrona. Wyjaśnienie sprawy trwało tak długo, iż zaczęłam żałować, że jej nie przepuściłam. W międzyczasie pogorszyło mi się i zwymiotowałam prawie na piekielną.
A szkoda, następnym razem w takim przypadku będę chyba celować uważniej.

supermarket

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 677 (727)

#37454

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już chyba kiedyś pisałam, oprowadzam wycieczki po pewnym ogrodzie botanicznym. Dzisiejsza przygoda mocno nadszarpnęła moją wiarę w ludzi.

Jestem w trakcie opowiadania o jakimś kwiatku, gdy nagle czuję, że muszę usiąść, bo ziemia wokół mnie zaczyna niebezpiecznie wirować. Rzuciłam szybkie "przepraszam", po czym osunęłam się na duży kamień znajdujący się w pobliżu.
Wtem słyszę jęki jakiegoś starszego pana, że opóźniam wycieczkę, że co ja sobie w ogóle myślę. Mimo mych najszczerszych chęci czuję jednak, że zwyczajnie nie dam rady dalej poprowadzić wycieczki.

W tym momencie zobaczyłam moją koleżankę, również przewodniczkę. W kilku słowach (z ogromnym wysiłkiem) opowiedziałam jej co jest grane. I wtedy film mi się urwał. Dalszą część znam głównie z opowiadań, choć miewałam jakieś przebłyski świadomości. Podczas gdy koleżanka próbowała mnie cucić i wzywała karetkę, pan piekielny dalej dawał swoje popisy. Narzekał na wszystkich i na wszystko, głównie na mnie jaki to ze mnie nierób i symulator.

I wisienka na torcie. Gdy przyjechali ratownicy i zabierali mnie do szpitala, pan na odchodne rzucił:
- Zostawcie tą pieprzoną dzi#kę, pracować się nie chce, to udaje, a i jeszcze porządnym ludziom wycieczkę paskudzi.

Powoli tracę wiarę w ludzką bezinteresowność...

ogród botaniczny

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 854 (914)

#37308

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opiekowałam się dzisiaj moją kuzynką. Ma ona niecałe 3 latka i niestety stwierdzony Zespół Downa. Nie trzeba się długo przyglądać, aby zobaczyć, że jest chora. Ale do rzeczy.
Jestem z Zosią na placu zabaw, bawimy się razem w piaskownicy. Kilka metrów koło nas siedzą dwie babcie, z uśmiechem obserwują swoje zdrowe wnuki, hasające po całym placu zabaw. Później ich wzrok zatrzymał się na nas. I wywiązał się taki dialog:

[J]- ja
[B]- babcie

B: Co tak paniusia skacze wokół tej małej? Takie to wszystko przewrażliwione teraz.
J: Chyba nie jest zabroniona wspólna zabawa.
B: Mogłoby to sobie znaleźć jakieś towarzystwo (chyba chodziło jej o Zosię).
J: Mogłaby, ale nie widzę dzieci w jej wieku.
B: Oj nie, to nie dlatego nie ma towarzystwa. Toż to upośledzone przecie jest. To wszystko przez te seksy analne, czy jak to tam się nazywa, tak powiadają, prawda Basiu? - zwróciła się do babci obok - Samaś sobie winna.

Już nie odpowiadałam. Wzięłam kuzynkę za rączkę i wyszłyśmy z placu zabaw. Ja nie mam dzieci, ale wiem, że dla każdej matki choroba dziecka to najgorsze co może być. Czy tak trudno powstrzymać się od kąśliwej uwagi, wiedząc, że rodzinie, a już w szczególności matkom i tak jest ciężko?

plac zabaw

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 604 (662)

#36905

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio jestem bardzo zabiegana. Tak się złożyło, iż potrzebowałam pilnie pewnych dokumentów znajdujących się w domu mojego taty. Cóż, kluczy do mego rodzinnego gniazdka nie miałam, więc dzwonię do ojczulka gdzie jest i czy nie mógł by mi użyczyć swojego egzemplarza. Tata w pracy, mówi, że da klucze dozorcy i uprzedzi go o przyjeździe córki, ponieważ teraz ma zebranie więc nie może dać mi ich do ręki.

Po upływie kilkunastu minut, stoję już i pukam do okienka gdzie rezyduje pan Adaś, dozorca. Przedstawiam się ładnie, mówię, że przyjechałam odebrać klucze, które mój tata miał tutaj zostawić. Pan owszem, mówi, że klucze są, prosi jednak o wylegitymowanie się. Bez problemu, jak kazał tak zrobiłam (nawet dobrze, myślę sobie, że sumienny, można na nim polegać). Pan uważnie przestudiował dokument po czym zamyślił się. Tak wyglądała mniej więcej nasza rozmowa:

[J]-ja
[D]-dozorca

D: No nie wiem, nie wiem... wie pani, ja nie mogę wydać ot tak kluczy do domu pana dyrektora, to jednak poważna sprawa.
J: Proszę pana, wylegitymowałam się, pan dyrektor uprzedził, że będę, poza tym śpieszę się, proszę dać mi już te klucze.
D: Ile kluczy było w pęku?
J: (mina wtf?) Panie, ja nie wiem, to nie moje klucze tylko mojego ojca, skąd mam wiedzieć co ona ma tam jeszcze podoczepiane?
D: No to niestety nie mogę pani ich wydać.
J: Niech pan nie robi sobie żartów, proszę już je dać.
D: Więc ostatnia szansa. Proszę podać pesel pani taty (specjalnie, wręcz ironicznie, podkreślił słowo "taty")
J: Nie znam na pamięć peselów całej rodziny. Niech pan da te klucze!

Tak rozmawialiśmy jeszcze kilka minut. Skończyło się na tym, że musiałam zadzwonić do ojca, przekazać słuchawkę dozorcy aby rozwiał swoje obawy. Czasami rzeczywiście nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu ;)

dozorca

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 612 (714)
zarchiwizowany

#34214

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem dopiero niespełna dwa tygodnie po ślubie a już zaczynają się pierwsze problemy z teściową...

Jestem posiadaczką 4 letniego yorka - Scoobiego. Jest on wyjątkowo miłym i niesprawiającym kłopotów pieskiem, co robi z niego ulubieńca całej rodziny. Moja teściowa też go polubiła (tak mi się przynajmniej wydawało), zaproponawała nawet, że zaopiekuje się nim podczas naszego weekendowego wyjazdu. Podziękowałam ładnie i poinstruowałam teściową co i jak.
Podczas wyjazdu wszystko było cacy. Teściowa sama dzwoniła aby opowiedzieć jaki to ten piesek ładny, grzeczny, mądry itp. Gdy wracaliśmy mój mąż zadzwonił do swojej mamy aby powiedzieć jej, że będziemy za jakieś 2 godziny (mieliśmy w planie pojechać do niej na obiad, a wracając zabrać pieska). Teściowa odebrała, głos miała przerażony. Mówi, że Scoobie został pogryziony przez psa sąsiadów (mają dużego owczarka niemieckiego). Ja nie powiem, przeraziłam się, lecz najspokojniej jak tylko umiałam zapytałam się czy coś mu się stało. Teściowa z nerwowym śmiechem odpowiada, że nie, nic się nie stało, od razu pojechała z nim do weterynarza i teraz tylko utyka na jedną nóżkę, ale to mu w niczym nie przeszkadza. Po chwilki dodała, że jeszcze ma założone dwa szwy, ale z tym nie ma problemu, bo to się szybko zagoi. Drżącym głosem odpowiedziałam jej, żeby się nie martwiła, że szybko będziemy. Cała droga zeszła nam w milczeniu, w napiętej atmosferze.
Gdy dojechaliśmy, weszłam do domu teściowej, przywitałam się, lecz od razu rozejrzałam się za Scoobim. Wtedy, ku mojej radości, zobaczyłam całego i zdrowego pieska biegnącego do mnie. Teściowa widząc, że zaraz po wejściu skupiam się na psie a nie na niej zaczeła mi prawić kazanie, że jestem niedorosła, że pies jest dla mnie ważniejszy od niej. Ja, jeszcze nie ochłonełam z poprzednich emocji, mówię więc załamanym głosem, że nie, że ja po prostu traktuję tego pieska jak członka rodziny i że to normalne, że się przejełam. Tomek poparł mnie, powiedział, że takie żarty to są dopiero niedorosłe, i że się bardzo denerwowaliśmy. Wtedy teściowa lekko spuściła z tonu, ale odfukneła mi, że jeśli pies jest dla mnie jak członek rodziny, to powinnam była go zabrać się ze sobą.
Nie powiem, moje relacje z teściową zapowiadają się wręcz doskonale.

teściowa

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 27 (213)
zarchiwizowany

#33960

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja praca polega na oprowadzaniu wycieczek po jednym z wrocławskich ogrodów botanicznych. Wczoraj, miałam zająć się grupą turystów z Francji. Moją uwagę zwróciła jedna pani, ubrana w co najmniej mało wygodnie na zwiedzanie 10-cio centymetrowe szpilki Laboutina, baaaardzo krótką spódniczkę i z toną tapety na twarzy. Po przywitaniu się z grupą podeszłam do niej i grzecznie zapytałam się czy nie ma żadnych butów na przebrania, gdyż w tych może być jej niewygodnie. Pani coś tam odburkneła, ja natomiast dałam sobie spokój, w końcu ostrzegałam... Po 20 minutach kobieta potwornie obtarła sobie stopy, szpilki były całe ubłocone, gdyż ciągle zapadały się w grząskiej miejscami ziemi, a makijaż pod wpływem niemiłosiernego upału prawie spłynął jej z twarzy. Pod koniec wycieczki złamała obcas. Wtedy się zaczeło.... "Podam panią do sądu, jaką to trasą nas pani prowadziła, że w cywilizowanym stroju nie można było przejść bez strat materialnych" i tak w tym stylu. Grzecznie powiedziałam jej, że mogła sprawdzić sobie trasę wycieczki, gdyż była ona dostępna na stronie internetowej parku, czy nawet na ulotkach rozdawanych przy wejściu. To też nie uspokoiło pani piekielnej. Miałam już jednak serdecznie dość jej gderania, i mimo że to nie grzecznie , odwróciłam się na pięcie i odeszłam. W końcu po zakończeniu oprowadzania nie byłam już za nią odpowiedzialna....

ogród botaniczny

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (154)