Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Meliar

Zamieszcza historie od: 18 kwietnia 2011 - 8:02
Ostatnio: 7 października 2012 - 16:32
  • Historii na głównej: 0 z 7
  • Punktów za historie: 53
  • Komentarzy: 10
  • Punktów za komentarze: 19
 
zarchiwizowany

#40498

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/39893 jest bardzo podobna do mojej, z konca lipca tego roku.

Dostałem się na studia, hura! Aby się zapisać, potrzeba zaświadczenia lekarskiego o zdolności do dalszej nauki. Idiotyzm, muszę byc zdrowy by sie uczyc. Ale spoko, trzeba zalatwic.

Godzina 8:00
Najsampierw telefon do sekretariatu z kąd mogę uzyskać takie zaświadczenie, prosta odpowiedź,lekarz pierwszego kontaktu, bądź lekarz do którego zawsze Pan jeździ, gdzie jest Pańska karta zdrowia.

Jako ze mam wykupione od 8lat leczenie w firmie LIM (obecnie Lux Med) dzwonie tam, chcąc się umowic na wizyte. Internista nie, on takich rzeczy nie wyrabia, może lekarz medycyny pracy. Kolejny telefon, nie, medycyna pracy tez nie, do lekarza pierwszego kontaktu.

Spoko, telefon do przychodni w której ostatnio bylem X lat temu. "Nie wiemy o co Panu chodzi, ale proszę przyjechac porozmawiać z doktor."

Godzina 10:00
W przychodni, okazało się ze jestem zapisany jako dziecko, i ze nie maja mojej histori choroby za ostatnie parę lat, dziwne prawda, jak chodzilem do kliniki prywatnej? Trudno, trzeba sie przepisac na osobe dorosłą. Pol godziny wypełniania papierkow, prosze wrocic o 12:00 zaświadczenie bedzie gotowe.

Godzina 12:00
Telefon. "Przepraszamy, ale nie mozemy wydac zaswiadczenia, musi sie Pan najpierw zaszczepic, bo wg. naszych zapisów nie ma Pan obowiązkowych szczepien." Wtf? W samochod, znowu do przychodni.

Godzina 13:00
Pani Sekretarka powiedziala wszystko co i jak, po okazaniu książeczki szczepien ktora przywiozlem z domu, okazalo sie ze wszystko jest okej, tylko oni czegos w aktach nie maja, no trudno, trzeba czekac na doktor, bedzie o 15:30. Malo pacjentow jest, Pan przyjdzie i bez kolejki wejdzie.

Godzina 15:30
3 raz samochodem do przychodni, 3osoby w kolejce, chce sie spytac czy mozna do doktor porozmawiac, lub spytac sie jej ile formalnosci zajma czasu, niestety, nie bylo mi to dane. Pani lat 60, wepchnela sie do otwartych drzwi doktor, zabierajac ze soba mamusie po 80, bo ich doktor byla na wakacjach....

Godzina 17:00
W koncu gabinet. Pare pytan, i znowu zastrzezenia co do szczepien. "Pan najwyzej pozniej je sie zaszczepi, rozumiem ze Panu na czasie zależy".

Ubezpieczenie. Daje ksiazeczke ubezpieczeniowa, podstemplowana pare dni wczesniej przez ojca w pracy. Doktor wstukuje w systemie nazwisko, nie ma. Nie jest Pan ubezpieczony. No tak, ksiazeczke, żółtą, z starym papierem, mającą kilkadziesiąt stempli z tej samej pracy ojca, z data wydania pare dni po moich urodzinach, sam sobie zfabrykowałem. Okazalo sie, ze pare lat po moim urodzeniu zostal zalozony jakis system ubezpieczeniowy, i nie zostaly do niego wpisane osoby ktore wczesniej mialy wyrabiane te ksiazeczki, tylko osoby ktore wyrabialy ksiazeczki od daty zalozenia systemu.

Okej, wszystko ustalone, doktor pyta co ma mi napisac. Zaswiadczenie o mozliwosci kontynuowania nauki. "A co to takiego? ja nie moge czegos takeigo wypisac..." Podyktowalem Pani doktor slowo w slowo, spytalem czy sie zgadza, podpisala.

Godzina 19:00, szczesliwie zlozylem papiery z zaświadczeniem lekarskim...

służba_zdrowia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (20)
zarchiwizowany

#34050

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Cóż, po tekście o sklepie sportowym D. zostałem objechany że to reklama (mimo pierwszych zdań w tekście) więc z innej mańki o paru niemiłych klientach.

1) Siedząc na kasie, Pani X płaci kartą, zamiast pinu na terminalu wyskoczyło żądanie o podpis, Pani X go daje, patrze na kartę, na podpis na rachunku, ni w ząb nie idzie, niby to samo imię i nazwisko, ale na jednym podpisie krzywa literka "T" z długim daszkiem na drugim prosta z krótkim, na jednym "O" okrągłe na drugim z kreską w środku, jeden podpis strasznie długi drugi strasznie krótki, ogromne różnice który każdy by zauważył.
Ja- Proszę Pani, ale podpis się nie zgadza.
X- Chyba sobie Pan żartuję
Ja- Przykro mi ale ale to są dwa różne podpisy- i pokazuje Pani x karte z paragonem
X- No co Pan, są identyczne, mogę Panu jeszcze inną karte pokazać.

No i pokazała kartę, podpis takim sam jak na paragonie, ale zupełnie inny od tego na drugiej karcie, jako że nazwisko się zgadzało i był długa kolejka, zaakceptowałem tranzakcję

2) W sklepie można używać rzeczy wystawowych w określonym rewiże (rowery na dziale rowerowym, roli na dziale z deskorolkami itd.) no a Pani Y mówi do synka wsiądźna rowerek... i zaczął synek jeździć po całym sklepie, po zwróceniu uwagi, oczywiście pani Y nic sobie z tego nie zrobiła, cóż, poinformowałem kierowniczkę, dalej pani Y nie widziałem.

3) Chłopaczki 10-14lat, rzucające na lewo i prawo słowami potocznie uznawanymi za niekulturalne zrobiły sobie wagary i spędzały kreatywnie czas doprowadzają obsługę do szewskiej pasji. Wchodzili do namiotów, gdzie leżeli i rozwalali dekoracje (przygotowanie 15 namiotów to okolo 40min pracy dla 1 osoby), ale spoko, klientom wolno. Na rowerka w grupce 4os zapierniczali po posadzce ile sił w nogach, pare razy sie wywracajac, raz wpadajac na regał z ciuchami. Zwrócona uwaga, poszli na 1 piętro. Z tamtąd już ich wyprowadziła ochrona, i zostali wezwani rodzice, a chłopaczki dostali zakaz wstępu, jak się dowiedziałem później, grali w ping ponga (ok) ale zaczeli rzucać w siebie paletkami, a potem urządzili sobie mecz piłki nożnej na jedną bramkę (taką mini plastikową, dla dzieci 2-4lat...)

4) Notorycznie przychodzący klienci, pytający o zniżke, o rabat, a kiedy przecena będzie, a dałoby się taniej? Na końcu każdego regału, zawsze jest "końcówka seri" gdzie są rzeczy przecenione, tam ich zawsze trzeba było odsyłać, ale i tak wracali prosić o jeszcze większą przecenę.

5) I rodzynek, Pan, z dużej litery. Na dziale Tenisa była promocja spodenek krótkich, 10zł sztuka, malina po prostu. Kupił 60par + coś jeszcze, rachunek około 640zł, akurat szczęście miałem licząc te spodenki... Dostawałem po jednej parze, gdyby dał więcej, było by łatwiej (taka opcja w kasie przedmiot*10) ale nie,dawał też nie po kolei rozmiarami. No a pod koniec, dał całą kwotę w gotówce. W 20złotówkach...

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (25)
zarchiwizowany

#34048

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wiele histori jest o "niemiłej" obsłudze sklepów, postanowiłem opisać pare swoich, z pracy w sklepie sportowym Decathlon(nazwa podana spejcalnie, ot to ważne dla historyjki).

Krótko o D. jest to firma francuska, która sprzedaje wszelkiego rodzaju rzeczy sportowe, piłki do kosza, nożnej, siadkówki, ubrania, stoły pingpongowe, rowery, żagle windserfingowe itd. itp. Oczywiście, główną polityką firmy, jest "Klient ma zawsze racje" (oj i jest to jedyny sklep w którym jak do teraz byłem gdzie jest przestrzegana).

Druga ważna rzecz, każdy dział (rowery, woda, tenis bieganie itd.) ma swoją markę-matkę, np. na dziale turystyka, jest to Quechua produkujaca buty do chdozenia po gora, namioty itd. na dziale rowery jest to Bitwin, na fitnesie Domyos itd. dodatkowo sa w ofercie tez rzeczy spoza D. np salomon, adidas, puma, ale to już w zależności od działu.

1) Słynne zdanie "moge byćwinny grosika?" na kasach w D. było bardzo źle postrzegane, od kierownika dostaliśmy polecenie, że jak nie mamy wydać grosza, mamy dać 2, 5, 10, ważne aby klient nie dostał za mało reszty. (Polityka firmy :) )

2) minimum 2 letnia gwarancja na wszystkie, dosłownie wszystkie przedmioty z sieci D. (rzeczy firm zewnętrznych w zależności od preferencji producenta), co ważne, często do zwrotu nie jest potrzebny paragon, jeśli widać że rzecz nie jest zniszczona, zużyta.
O jakie było zdziwnie klienta, kiedy mu powiedziałem że po roku(!!) używania kurtki wędkarskiej, może ją oddać i kupić inną.
Klient szukał kurtki na deszcz, rozmawiajac dopytując się o szczegóły i preferencje, powiedział że rok wcześniej kupił kurtkę u nas, ale mu przemaka na rybach, powiedziałem że jeśli tak jest (a kurtka miała w opisie nieprzemakalna) może ją zwrócić, i kupić lepszą. Nie uwieżył. Zaprosiłem go do POK′u (Punk Ubługi Klienta) tam mu koleżanki wszystko wytłumaczyły, klient uśmiechnięty zwrócił kurtkę za 400zł, i kupił za 800zł :)

3) Na miejscu oferowane dodatkowe usługi np: kupiony materac napompowany, złożenie i dokręcenie roweru, instruktaż(tak, nie samo pokazanie instrukcji, ale i demonstracja i ćwiczenie z klientem) w rozkładaniu namiotu, jeżdzenie na rolkach/deskorolkach/rowerach w sklepie.

4) Kooperacja z innymi sklepami. Dużo klientów tego nie wie, i mieliśmy obowiązek informować ich o tym, że można kupować na raty, przy zakupach powyżej 5tyś zł jest rabat, możemy ściągać rzeczy z innych sklepów i sprawdzać w systemie gdzie są (np. buty rozmiar 34 nigdzie nie ma, 1 para w Wrocławiu, no to telefonik (każdy dział taki posiada) do sklepu w Wrocławiu czy mają buciki faktycznie czy błąd komputera, i przysyłane do nas(W-wa) w ciągu tygodnia.

5) Jeśli klient kupował jakieś cięższe rzeczy, szło słówko do kierownika "wychodze ze sklepu pomóć załadować" i szło się z 4osobami z wózkiem i np. trampoliną, użądzeniem do biegania do samochodu danej osoby.

Ogólnie, mimo zamieszania na zapleczu, i tego co się działo poza miejscem dostępnym dla klientów (ale to już opowieść na inną historię), na sklepie, zawsze wszystko było z jak największą uprzejmością, i rzetelnością.

sklepy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -19 (27)
zarchiwizowany

#32082

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wracam właśnie z Marszu Legalizacji Konopi w warszawie, wszystko miło i ok, gdyby nie...

Oczywiście Polskie służby mundurowe, potocznie zwane przez większość gatunkiem pewnych ssaków.

Spokojnie zmierzam w strone rozpoczecia się parady gdy słyszę zza pleców "Panowie" (WTF ide sam) a tu dwóch Panów Policjantów zarzymuje dwoch panow raznie kroczacych przed siebie z trunkiem zawierajacym procenty, ok, zakaz spozywania w miejscach publicznych, ale kawałek wcześniej, przed Panoma Policjantami, siedziała grupka (10-15) osób sporzywających wyżej wymienione trunki w dużo większej ilości, którzy nie wyglądali aż tak "dojrzale" jak zatrzymane osoby, jeśli wiecie o co mi chodzi.

No cóż, w każdym razie, widać Policjanty wolały sobie ułatwić ten dzień pracy...

Warszawa plac defilad

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (23)
zarchiwizowany

#32059

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia którą mam zamiar opisać, działa się w L.O. w warszawie, nazwy nie podam, w każdym razie prób punktowy byl tam dość wysoki i nauczyciele prowadzili "odsiewy" coby maturę zdawały tylko najlepsze osoby mogące dalej zawyżać próg punktowy.

Aby przejść do części właściwej, musze wpierw opisać inszą historię, która działa się na lekcji Chemi.

Tuż po dzwonku, Pani [Ch] weszla do sali, a ja chcac wyciszyć komorke, wyjąłem kabelek, pech chciał akurat słuchałem muzyki i poszła przez komórke na klase, oczywiście, [Ch] kazala mi oddac, jako ze bylem przewodniczacym klasy, i nosilem przy sobie WSO (Wewnatrzszkolny system oceniania) nie zgodzilem sie, po pol godzinnej klotni oddalem komorke, ale zazadalem zwrotu karty sim (tak tak, w WSO bylo napisane ze uczen ma obowiazek oddac Aparat Telefoniczny, nie karte sim), odpowiedz pani [Ch]? Porozmawiasz z dyrektorka.

Na przerwie trafilem do dyrektorki gdzie czekala na mnie juz moja wychowawczyni [W], obydwie Panie zbulwersowane moim zachowaniem, jak mogłem Nauczycielowi pokazac WSO, przeciez on je swietnie zna, tak samo jak one. Cóż, po godzinnej rozmowie, została mi zwrócona karta sim, ale wylądowałem z naganą, i zostali wezwani rodzice do domu.

Część właściwa histori;
Pare dni po incydencie mielismy lekcje matematyki z [W] która rozdawała sprawdziany;
oceny;
2os - 3
2os - 2
30os - 1 (5/10pkt co tutaj wazne)

I Informacja od naszej "Pani"
[W]: Widzicie dzieci, większość z was miała 5/10pkt, i z chęcią bym wam dała te dwójkę, ale jak nasz Przewodniczący mówi, trzeba się trzymać regulaminu, a w nim jest zapisane ze ocene dostateczna można dostać od 50%pkt +1pkt, a więć przykro mi.

Nie chcę się rozpisywać jak zostałem miło przez kolegów potraktowany. W późniejszej części nauki w tym LO, miałem 8 jedynek na semestr, z 12 przedmiotów, załamałem się, i przestałem chodzić do szkoły. Skończyło się na 9miesięcznym pobycie w szpitalu psychiatrycznym, i zawaleniu klasy, do teraz mam przed oczami slowa na wypisie z szpitala "Zalecenia: kontynuowanie leczenia w grupach wsparcia, indywidualne sesje z psychoterapeutą" (lub coś w ten deseń, ważna treść).

Na szczęście, po podróżowaniu przez 4 rózne szkoły, w tym momencie jestem szczęśliwym maturzystą, i zaczynam swoje 4miesięczne wakacje, a mature zdałem na podobnym poziomie, co osoby z tamtego LO.

PS: Dodam jeszcze że z tamtej klasy, w której były 34osoby, w 3lo zostało 14os.

Warszawa-Szkoła

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (36)
zarchiwizowany

#8608

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakis czas temu, szykując się na noc do dziewczyny, poszedłem z kumplem do kiosku ruchu(nie takiej budki stojącej, lecz małego pomieszczenia ja kjest w wiekszosci hipermarketow) w celu zakupienia prezerwatyw, i mowie do [K]asjerki:
[J]-Poposze gumki
[K] z głupawym uśmiechem na ustach i jak najgłośniej by wszyscy w kolejce usłyszeli - Aaale jakie, maaamy mnóóstwo roodzajów- i wskazuje ręką na ścianę gdzie obok papierosów była masa przeróżnych prezerwatyw
[J] -obojetne, nie mam zamiaru ich oglądać tylko używac- odpowiedziałęm normalnym tonem po czym wyszedłem ze sklepu.

Nie wiem, czy ta kasjerka miała ubaw, sądząc że poniży młodego(18letniego) chłopaka przed resztą klijentów, ale kumpel mówił że reszta osób w kolejce uśmiechałą się pod nosem patrząc na mine oniemiałej kasjerki

Kiosk RUCH

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (85)
zarchiwizowany

#8610

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zasłyszane od ciotki ze strony ojca matki itd. itp.

Szła [C]iotka z mężem do kościoła, i zobaczyła na chodniku stara [B]abe która siępotknęła i upadła, jak mąż pomógł wstać tej babie, to zaczeła ona gadać
[B]-Oj dziekuje Panu bardzo, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, zobaczcie Państwo co znalazłam - I pokazuje złoty pieścionek
[C]-Gratulacje, naprawde ma Pani szczescie
[B]-A ciekawe ile cos takeigo warte, 100zl? 200zl? jak szanowna Pani mysli?
[C]-Nie wiem, pewnie duzo, przepraszam spieszymy sie
[B]-A nie chcial by pani kupić? Ja tego dużo w domu mam, będzie Pani miałą na prezent lub dla siebie, za marne 80zł
[C]-Nie dziękuję nie potrzebuej
[B]- Pani zobaczy jaki ładny, pewnie i na rączke Pani będzie pasować! 50zł
[C]-Niech mnie Pani zostawi w spokoju- Wrzasnela ciotka i razem z mężem poszłą dalej.

W ten sposób usłyszałem te historie, jak się potem okazało, ciotka tak odpowaidałą bo już raz jej sie zdarzyło cospodobnego, z tym że wtedy kupiła ten "pierścionek" a jak poszła do złotnika była to pozłacana miedź... Był to dość popularny sposób na naciąganie przez cyganów około 10-15lat temu

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 68 (202)

1