Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Mithrella

Zamieszcza historie od: 18 lutego 2015 - 18:44
Ostatnio: 27 października 2015 - 18:28
  • Historii na głównej: 0 z 2
  • Punktów za historie: 23
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 2
 
zarchiwizowany

#66838

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zainspirowana historią http://piekielni.pl/66585 dodaj wasn cegiełkę w tym temacie. Wyglda na to, że prawdą jest co powiadają : Nieskończone są tylko dwie rzeczy - wszechświat i ludzka głupota. Przy czym co do wszechświata nie ma pewności.

Też się pająków boję, paskudnie wręcz, odkąd mój Tatuś kochany, w przypływie geniuszu puścił mi, kiedy miałam lat może siedem, o godzinie 23 "Powrót Króla". Przez następną godzinę prawie rzygałam ze strachu, a choć uwielbiam twórczość Tolkiena i wszystko co wiąże się z jego Uniwersum, to w filmach Jacksona nadal, po 10 latach, przewijam wszystkie sceny z pająkami.
Całe szczęście mój strach nie sięga aż takich wyżyn jak Autorki, i zachowuję względną mobilność, kiedy mi taki ośmionożny w pole widzenia wskoczy. Ale wtedy mi się wyłącza w zasadzie wszystko oprócz pierwotnych instynktów przetrwania, tj. ucieczka i prymitywna obrona.
I tak oto na przykład, historia z zeszłego lata. Jadłam obiad spokojnie, kiedy mi się taki korsarz na biurko ładuje. I z tego też wyszła niezła afera, bo pierwszym moim odruchem, jeszcze przed ucieczką na drugi koniec mieszkania, było ciśnięcie w pająka talerzem z gulaszem. Od ojca (który oczywiście nie omieszkał mi jeszcze tym cholerstwem przed twarzą pomachać, co zaowocowało jedynie tym, ze się jeszcze mocniej skuliłam w kącie przy drzwiach) dostałam opieprz, "bo z czego ja problem robię".

Albo też całkiem niedawny przejaw "geniuszu" ze strony kolegów z klasy. Po części w sumie moja wina, bo z przyjaciółką rozmawiałam między innymi o pająkach właśnie, a niedaleko stała dziewczyna z klasy, X ją nazwijmy, przy której zdecydowanie nie należy mówić niczego, co nie ma trafić do wiadomości publicznej. I X uznała, że fajnie będzie sprawdzić jak bardzo Mitherlla boi się pająków. W tymże celu puścili mi popularny ostatnimi czasy na FB filmik z ciężarnym pająkiem w roli głównej. Początek jakoś jeszcze wytrzymałam, podziwiając nagle niezwykle interesujący pasek zadań na komputerze, ale kiedy z truchła zaczęły wypełzać młode, setki młodych, zrobiło mi się autentycznie słabo. Klasa na widok mojej reakcji w śmiech, a ja próbowałam opanować mroczki przed oczami. Ręce trzęsły mi się jaszcze przez kolejną lekcję...
No, i wisienka na torcie, sprzedawca w zoologicznym. Przyjaciółka potrzebowała czegoś dla swojego chomika, więc poszłam z nią jako towarzystwo i potencjalny juczny wielbłąd. Zaś sprzedawca-żartowniś, widząc jak psiapsióła odciąga mnie profilaktycznie od terrariów, podszedł do nich, coś pogrzebał, wrócił za ladę. I po chwili i z okrzykiem "ŁAP!" rzucił do mnie tym, co stamtąd zabrał. Tak, idiota rzucił we mnie wylinką ptasznika. Taką włochatą, wielką, tak plus minus 8x8 cm.
Kiedy przyjaciółka mnie w końcu ocuciła nie miałam już siły nawet nawrzeszczeć na debila.

pajączki

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (27)
zarchiwizowany

#65565

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jest to moja pierwsza tutaj historia, cóż, widać każdy prędzej czy póżniej spotka jakigoś "przemiłego osobnika" na swojej drodze. A nawet kilku.
Rzecz działa się już dość dawno, bo w wakacje ostatnie, ale teraz dopiero się przełamałam i opisuję.
Jako że modny stał się ostatnimi czasy tzw. aktywny wypoczynek naciągnęląm rolki i zadzwoniłam po koleżnakę, Kasia ją nazwijmy. Jeździmy sobie po osiedlu, aż w końcu stwiedziłyśmy że dobrze będzie gdzieś się usiąść. Zajechałyśmy tedy na mały placyk zabaw obok podstawówki, grzecznie siadamy sobie na ławeczce w rogu i kontynuujemy ożywione rozmowy. Po drugiej stronie placu bawi się paru chłystków w przedziale wiekowym 6-10 lat i nawet nie wrzeszczą jakoś szczególnie głośno.
Ale oczywiście nie byłaby to historia na tę stronę, gdyby nic piekielnego się nie stalo. Po paru minutach podchodzą i wywiązuje się taki oto dialog:
[G]ówniarz1 (najstarszy): Ej! Tu nie wolno na rolkach wjeżdżać!
[K]asia : Ach tak? I gdzie to jest napisane, możesz mi powiedzieć?
[G2](na oko jakieś 7-8 lat): No tam jest, że nie można na rowerach!
[J]a: A co to ma do rzeczy?
[G1]: No jak na rowerze nie można to na rolkach też nie!
Młody nawyraźniej był dumny, że udało mu się wysnuć tak błyskotliwy wniosek. Kasia chyba już widzi że moja cierpliwośc ulatnia się coaz szybciej, więc przejmuje rozmowę.
[K]: Bynajmniej. To, że nie wolno na rowerze, znaczy, że nie wolno jeździć tu rowerem. Rolki to nie rower. A teraz dajcie nam już święty spokój.
I w tym momencie odzywa się najmłodszy, lat, jak się okazało, 6, prawie.
[G3] Wypield*lać stąd, k*lwy!
Nie powiem, z lekka mnie zatkało. Szczyl miał jakieś metr dwadzieścia, nawet jak siedziałam to musiał głowę zadzierać, a i tak najwyraźniej oczekiwał, że zaraz uciekniemy w popłochu. Nie wytrzymałam, po prostu zaczęłam się śmiać, razem z Kasią zresztą. Na co gówniarze zaczęli nas obrzucać wyzwiskami rodem z piaskownicy, najczęściej przewijało się "tłuste krowy", "babsztyle" i "pasztet, pasztet, pasztet". Cóż, kreatywność przede wszystkim. Ignorowałyśmy ich ile się dało, dyskutując, cóż za zbieg okoliczności, na temat ewolucji i jak to chyba jednak nie wszytstkim małpom się udało, aż w końcu G3 podszedł i zaczął mnie kopać. Nie żeby mnie to ruszało,poza tym, że szlag mnie powoli zaczynał trafiać, zwłaszcza, że kopał w rolkę, ale kiedy spóbował mi okulary zerwać, po prostu krew mnie zalała. Niby nic takiego nie zrobłam, po prostu za przeguby złapałam, ale chyba mój wzrok sprawił, że bezczelny gówniarz zaczął wrzeszczeć. G1 doskoczył do mnie z okrzykiem "puszczaj mojego brata", a Kasia, przyszły psycholog dziecięcy, przeczuwając że za chwilę uboju rytualnego dokonam na całej trojce, rzuciła:
[K]: A może nam pokażecie, jak wspaniale się potraficie bić?
I, wierzcie lub nie, zadziałało. Rzucili się z wrzaskiem na siebie nawzajem i zaczęli okładać, co prawda bardziej dla zabawy... Kiedy wyjeżdżałyśmy stamtąd pół godziny później nadal się tłukli...

A ponoć ,,Takie będą Rzeczypospolite, jako ich młodzieży chowanie"... Już się boję. I gdzie się podziały czasy, kiedy sześcioatki "klęły" przez "o kurczę" albo " idź sobie ty Galgamelu"? Czy może to ja taka zacofana jestem?

dzieci

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (32)

1