Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Miyamoto

Zamieszcza historie od: 1 października 2012 - 22:58
Ostatnio: 25 listopada 2015 - 16:17
  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 2610
  • Komentarzy: 35
  • Punktów za komentarze: 421
 

#65523

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wydział komunikacji.

Brat poprosił mnie o wyrejestrowanie motocykla. Wyruszyłam do WK, aby sprawę załatwić, mimo, że kolejka i upał nie zachęcały do spędzenia pół dnia w poczekalni.
Ale nic to, na 9 okienek czynne były tylko 3 i dopiero po dwóch godzinach dostałam się do jednego z nich. Co ważne, każde z nich miało to samo oznaczenie sugerujące, że przy danym okienku załatwię każdą nurtującą mnie sprawę.

Podaję pani urzędniczce dokumenty potrzebne do wyrejestrowania pojazdu i usłyszałam:
- Ale to pani tu nie załatwi, tylko przy okienku numer 9.
Spojrzałam w tamtą stronę i zbladłam. Kolejka jeszcze dłuższa odkąd tu przyszłam.
- Proszę pani, ale tu jest napisane, że przy tym okienku też mogę pojazd wyrejestrować.
- Nie, nie, nie, to tylko przy okienku numer 9!
- To po kiego grzyba wszędzie są informacje? - upał i zmęczenie zaczynało już dokuczać i wcale nie miałam ochoty na spędzenie kolejnych kilku godzin w tym pomieszczeniu.
- Ma pani wszystkie dokumenty?
- Tak.
Pani w okienku poklepała w klawiaturę, spojrzała w papierki, przepisała co musiała, oddaje mi je i mówi:
- Już, wyrejestrowany. Do widzenia.

Czynność trwała, uwaga: minutę z zegarkiem w ręku. Można? Można.

Urząd

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 446 (530)
zarchiwizowany

#60937

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miyamoto postanowiła przestać być cieciem parkingowym i wybyła daleko w świat.
Aktualnie pracuję w hotelu jako sprzątaczka. Moim codziennym obowiązkiem jest przygotowanie pokoi na przybycie nowych gości lub ogarnięcie pokoi, które nadal są zajmowane przez klientów - ot zmiana ręczników, zaścielenie łóżek i wyniesienie śmieci.

Tym razem hity z hotelowych pokoi!
-Guma do żucia z tyłu zasłony. Nie jedna. Siedem.
-4 butelki po wódce i jedna w połowie opróżniona pod łóżkiem. Niezła impreza jak na 2 dni pobytu ;)
-Otwarta pielucha z zawartością cuchnącą jakby dziecko właśnie pochłonęło fasolkę z bigosem. Na środku pokoju. Czyżby pole minowe?
-Ja naprawdę rozumiem, że ktoś może mieć rozwolnienie. I naprawdę rozumiem jak ktoś trochę ubrudzi sedes, ale pół ściany w łazience naprzeciwko sedesu?!
-Majsterkowicze - nadal się zastanawiam po co komu zestaw majsterkowicza i spory zapas śrubek na stoliku w pokoju.
-Ciastka przykrywające szczelnie dywan w dużym, dwuosobowym pokoju.
-Psy, które nie zawsze lubią być odwiedzane, a czasami nie dają o sobie znać, gdy stoję i pukam do drzwi (tak trudno powiesić kartkę o nieprzeszkadzaniu?)
-Żwirek kota rozniesiony po całym pokoju plus łazience.
-Rozlany żel pod prysznic na podłodze i rozsmarowany na ścianie łazienki (?!)

Nigdy więcej sprzątania pokoi...

hotel

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 41 (275)

#57737

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako, że już zaczynam kompletować papiery do nowej pracy, przypomniało mi się zdarzenie z zeszłych wakacji, kiedy pracowałam jako parkingowa.

Już we wcześniejszej historii wspominałam o kochanych klientach, którzy zostawiali nieziemski syf mimo koszy na śmieci. Tym razem będzie o tej garstce, a konkretnej starszej pani, która potrafiła mi uprzykrzyć życie.

Już z daleka wiedziałam, że nadjeżdża ONA, stary, niemiecki, babsztyl, któremu nie przetłumaczysz nic. Wjechała, odebrała karteczkę i po zaparkowaniu, razem ze swym piesiem rasy york pognała przed siebie. Wróciła po około 20 minutach i heja do wyjazdu.

- Poproszę X centów - powiadam patrząc na kartkę.
- NIE (dosłownie powiedziane capsem).
- Taki mam cennik, za taki czas stania jest taka a taka kwota.
- NIEPRAWDA. ILE STAŁAM?
- 20 minut proszę pani.
- TO JA DAM 20 CENTÓW. NAWET NA TYLE NIE ZASŁUGUJESZ.

Tu już się we mnie zagotowało. Skoro mam taki cennik, a każda obsuwa w kasie leci mi po kieszeni, to ja się nie dam. Już nawet nie chodzi o głupią złotówkę w przeliczeniu, po prostu nie lubię być tak traktowana.

- A jak pani sobie to wyobraża?
- A TAK - tu rzuca mi 20 centów i z wyższością na mnie spogląda.
- W takim razie informuję panią, że od dnia dzisiejszego nie zaparkuje pani na żadnym strzeżonym parkingu w centrum. Proszę wyjechać i więcej nie próbować wjechać.

Naburmuszona wyjechała, przy okazji mi się jeszcze odgrażając i wyzywając, ale ja nie odpuściłam mojej obietnicy. Szepnęłam komu trzeba parę słówek, wciskając karteczkę z numerem rejestracyjnym w dłoń, a pani za każdym razem mi się odgrażała, że nie ma gdzie przeze mnie stanąć! O, jakże mi przykro ;)

parking

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 664 (752)

#54026

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem posiadaczką dość rzadko spotykanego imienia, które w moich dokumentach figuruje jako to drugie. Jest to stare imię, które dostałam po swojej babci, która jest jeszcze rocznikiem przedwojennym. Jestem dość młodą osobą i to imię nie bardzo pasuje do kogoś w moim wieku, a przynajmniej na razie nie pasuje.
Jako dziecko przez wiele lat się go wstydziłam, bo wiadomo jak to dzieci potrafią dokuczyć innym ze względu na jakąkolwiek "inność". Od paru lat jestem jednak dumna ze swojego oryginalnego imienia i przestałam się przejmować przypadkowymi ludźmi, którzy naprawdę często potrafią wybuchnąć mi śmiechem w twarz.
Jednak czarę goryczy przebiła pewna pani w urzędzie, gdzie musiałam podać swoje pełne imię i nazwisko.

-Imię, drugie imię, nazwisko...
-Hahahahahahaha! Kto pani dał takie imię?!
-... Rodzice. Aż tak panią to bawi?
-... datę urodzenia poproszę.
-A ja pani imię i nazwisko oraz informację gdzie znajdę kierownika.
-Na żartach się nie zna!
-Mało śmieszny.

Sprawy nie załatwiłam, ale oficjalna skarga poszła. Ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że niektórych ludzi może bawić moje imię, ale nie w takiej instytucji i nie w taki sposób.

urząd

Skomentuj (123) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 524 (728)

#53233

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już wspominałam w poprzedniej historii, pracuję na parkingu. O ile jest to naprawdę łatwa i przyjemna praca (a przy braku perspektyw na jakąkolwiek inną w mojej mieścinie, jedyna), to najupierdliwszym aspektem jest sprzątanie na koniec dnia.

Przyzwyczaiłam się już do usianego petami parkingu, ale czasami ludzie przechodzą sami siebie. Zużyte pieluchy, dziurawe buty, puszki (często wypełnione moczem...), niedojedzone kebaby/kiełbasy, obierki po ziemniakach(?) - czego tylko dusza zapragnie. Mając do dyspozycji kubły na śmieci rozmieszczone po całym parkingu, naprawdę tak trudno przejść 2 metry i wyrzucić tam zawartość swojej samochodowej popielniczki lub całej sterty papierków, zamiast rzucić to pod nogi i odjechać?

Zastanawia mnie czy ci wszyscy ludzie w swoich domach też rzucają śmieci pod nogi i zostawiają na pastwę losu.

uslugi

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 448 (514)
zarchiwizowany

#52701

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Trzecie wakacje z rzędu pracuję jako parkingowa. Moje miejsce pracy jest ulokowane na granicy polsko-niemieckiej, więc siłą rzeczy zdecydowana większość klientów pochodzi zza naszej zachodniej granicy.
Płatność należy uregulować przy wyjeździe, kiedy ja podchodzę do pojazdu, odbieram karteczkę z napisaną godziną przyjazdu, którą daję tuż po wjeździe. Mam określony cennik, którego muszę się trzymać, ponieważ każde manko muszę zapłacić z własnej kieszeni.

Sytuacja miała miejsce parę dni temu, ale do dziś trzymają mnie nerwy związane z tym wydarzeniem. O ile 99,9% parkujących to ludzie mili lub względnie mili i nie sprawiają żadnych kłopotów przy płatnościach, to w końcu musiała pojawić się piekielna duszyczka.

Tak jak zawsze podeszłam do samochodu, którego rejestracja wskazywała pochodzenie właściciela z dość odległej części Niemiec. Spojrzałam na kartkę i zegarek po czym standardowo powiedziałam kwotę do zapłacenia. Facet najpierw poczerwieniał i z dzikim krzykiem zaczął wykrzykiwać w moją stronę wyzwiska z prędkością karabinu maszynowego. Pomiędzy wyzwiskami zrozumiałam tylko tyle, że Piekielny na parkingu X gdzieś tam, płaci połowę tego co u mnie (pomijając fakt, że parking na którym pracuję jest w centrum bazaru, a parking wspomniany przez faceta 1,5 km dalej
= ceny niższe). Wytłumaczyłam ten fakt, ale mogłam równie dobrze mówić do muru. Pomiędzy "sz*atą" a "kapitalistyczną ku*wą" dostałam pieniędzmi w twarz i tyle widziałam faceta.

Osobiście nic do Niemców nie mam, ponieważ sama mam rodzinę w tym kraju, a jak wspomniałam wyżej bardzo lubię swoich stałych bywalców. Niestety zawsze trafi się czarna owca.Jedynie przykre było używanie takiego słownictwa do osoby, która niczym nie zawiniła.

uslugi

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (197)

1