Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

MonsterM

Zamieszcza historie od: 17 marca 2011 - 21:55
Ostatnio: 29 maja 2012 - 21:53
  • Historii na głównej: 3 z 13
  • Punktów za historie: 870
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 92
 
zarchiwizowany

#32230

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Siedzę sobie ostatnio w domu i wpadłem na genialny pomysł a razem ze znajomymi wybrać się na piwo. Tak więc idę na miejsce spotkania, aż tu nagle nie wiadomo skąd przede mną wyrasta bezzębny mężczyzna, od którego tak waliło alkoholem że nawet muchy szerokim łukiem omijały strefę smrodu.
Ten oto pan poprosił mnie abym kupił mu papier toaletowy. Tak, też nie wiem po co mu papier toaletowy, ale twierdził że to sprawa najwyższej wagi i muszę mu kupić tę oto rzecz. Jak sądzę chłopaczyna chciał podesrać okoliczne krzaczki a że tak liść nieprzyjemnie smyra w tyłek to papier toaletowy lepszy.
Prośbę jego zignorowałem i chciałem ruszyć dalej gdy nagle usłyszałem za sobą kilka wyzwisk, a gdy nie zareagowałem, pan postanowił splunąć na mnie swoją przesiąkniętą alkoholem śliną. Wiele wytrzymam, ale nie znoszę tego typu numerów. Odwróciłem się do szanownego pana opluwacza, ale ten jakoś szybko się ulotnił.
Mnie pozostało mieć nadzieję że szanowny pan w przyszłości będzie oszczędzał ślinę, bo może mu się przydać do lepszych celów.


PS: Po tym incydencie, piwo nie smakowało już tak dobrze...

Papier toaletowy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (28)
zarchiwizowany

#13811

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem na studiach medycznych, a dokładniej na kierunku stomatologicznym. Pomyślałem, że mój znajomy szuka asystenta, więc zapytałem się go, czy czasem by mnie nie przyjął. Poduczył bym się trochę, a jeszcze znajomy to może będzie mi łatwiej. Powiedział że w sumie ok, ale że jeszcze jakaś dziewczyna chce być jego asystentką. No dobra, wpadł na pomysł aby spotkać się z nami i wybierze kto jest lepszy. Jak będziemy po równo, to weźmie nas na 1 dzień na asystenta, czyli tak na próbę. Spotkaliśmy się z nim, i on nas przepytuje. Ona była na tym samym roku studiów co ja. Z tego co mówiła, to miała bardzo dobre wyniki. Lecz gdy ją zobaczyłem, to dowiedziałem się że to dziewczyna typu plastik-fantastik. Tona tapety, rzęsy na pół metra, i tipsy jeszcze dłuższe. Oczywiście brąz, wpadający nawet trochę w czerń. Siadamy na kanapie przed nim i zaczynamy "eliminacje". Oczywiście przepytywanie, i wszystko inne aż w końcu znajomy się pyta dlaczego chciała by pracować jako asystentka.
[D]ziewczyna, [J]a, [K]olega.
D: Ja chciałabym tu pracować, ponieważ się do tego jak najbardziej nadaję!
K: A ty? - do mnie.
J: Ja chciałbym, ponieważ chciałbym się dokształcić i poznać trochę tą pracę.
K: Dobrze. Wyniki macie podobne, więc przyjmę was na asystentów na okres próbny jednego dnia. Najpierw ciebie - do dziewczyny - potem ciebie - do mnie. Jak zobaczę jak pracujecie, to podejmę decyzję. Po zakończeniu okresu próbnego, przychodzimy na rozmowę. Dziewczyna pewna siebie, przed wejściem mówiła mi że ma robotę gwarantowaną. Pomyślałem, że może dała łapę.
K: Na początek, chciałem ci to oddać... - i rzucił kopertę w stronę dziewczyny, ona spiekła buraka, ale się nie odezwała.
K: Wyniki macie podobne, ale jednak lepszy był Tomek (ja, ale imię zmienione).
Tutaj dziewczyna oburzyła się.
D: Coooooo?! On?! To ja powinnam dostać tą pracę! Ja jestem lepsza!!!!
K: Przykro mi! Tomek był lepszy.
D: A jak się z tobą prześpię?!
Tutaj kolega się zaśmiał i powiedział:
k: Jak chcesz, ale to i tak nic nie da!
Dziewczyna wybiegła z sali tupiąc przy tym głośno butami. Ja w końcu mam swoją pracę, i jestem z niej zadowolony.

Przygody studenckie

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (195)
zarchiwizowany

#12477

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o baaardzo troskliwej matce i jej synku bez wad. Działo się to, gdy do sklepów wychodziła nowa gra komputerowa, która była przełomem w Polsce. Chciałem być jednym z pierwszych i poszedłem tam o 5 nad ranem (chciałem podkreślić że nie mogłem się doczekać tej gry, i to dlatego). Tak jak chciałem - nie było nikogo. Sklep był otwierany o 7.30 więc trochę postałem. Po jakichś 10 minutach, przyszedł mój kolega, i tak razem staliśmy i gadaliśmy. Oboje mieliśmy karty stałego klienta, więc mieliśmy pierwszeństwo (tak ustalił sklep). Około 7.00 ustawiło się już ponad 70 osób (prawdopodobnie więcej, ale reszta zniknęła za zakrętem). W pewnej chwili podchodzi do nas [M]atka z [D]zieckiem. W tamtym momencie się zaczęło:
M: Który pierwszy?!
Ja i mój kolega, byliśmy zaskoczeni, dlaczego na nas tak wrzasnęła ale powiedziałem że ja.
M: No to Maciuś (imię zmienione ) ustaw się przed nim.
W tym momencie pokazała na mnie i już chciała wcisnąć tam swojego synka, gdy ja i kolega zaczęliśmy protestować:
J: Zaraz! Z jakiej racji mam go przepuszczać?!
K: Niech pani idzie na koniec kolejki! A nie się wpycha (mnie i koledze chodziło o zestaw specjalny, gdyż pierwsze dwie osoby dostają go, za cenę samej gry). W tym momencie matka spojrzała na mnie oczami zabójcy i ryknęła:
M: JAK TY SIĘ CH*JU DO MNIE ZWRACASZ!!!! PRZECIEŻ NIE BĘDĘ STAŁA W KOLEJCE BO JAKIEŚ MENELE(?) I NIEUKI (studiuje medycynę i jak dotąd mam jedne z najlepszych wyników, kolega podobnie) MI TAK CHCĄ!!!
W tej chwili podszedł właściciel sklepu, razem z dwoma ochroniarzami. Zainteresowany krzykami zapytał się, co się stało, a na to matka:
M: Bo te sku*wysyny wepchnęły się przede mnie (?!!!) a ja tu biedna od 3 w nocy stoję(!?!?).
W tym momencie, niespodziewanie wtrącił się jakiś [Mę]żczyzna z kapeluszem nakrytym na twarz:
Mę: Nieprawda. Ci panowie stali tu pierwsi, a pani się wepchnęła.
W matkę jakby piorun strzelił:
M: TY KUTA*IE JE*ANY JAK ŚMIESZ SIĘ DO MNIE ODZYWAĆ! IDŹ SIĘ KU*WIĆ (?) JAK TWOJA MATKA!! JA JESTEM PRACOWNICĄ WIELKIEJ FIRMY! A NIE TAK JAK TY PEWNIE ŚMIECIARZEM JESTEŚ!!!!!!!!!
W tej chwili mężczyzna zdjął kapelusz i ukazał twarz. Matka zbladała:
M: P-pan Strasińsk-ki?
Mę: Tak! Wygląda na to że dzisiaj w pracy sobie porozmawiamy!
Kobieta zaczęła płakać i uciekła ciągnąc za sobą dziecko. Ja w końcu dostałem swój zestaw i zadowolony wróciłem do domu. Mężczyzna ten okazał się znajomym mego ojca, i jak się od niego dowiedział kobieta została zwolniona.

nowa gra

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 219 (255)
zarchiwizowany

#10452

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia tragiczna, ale nie zmyślona! Ów przygoda, wydarzyła się w moim małym miasteczku, gdy przechadzałem się do sklepu. Szedłem sobie, aż w końcu musiałem przejść przez ulicę. Zapaliły się zielone światełka, więc ruszam. Nagle widzę od boku, jak pędzi na mnie samochód. Był jakieś 10metrów ode mnie, więc nie miałem jak uciec. Samochód walnął we mnie (jak wynika z tego, co mówią świadkowie). Ja nie pamiętam zderzenia, gdyż zemdlałem. Gdy się ocknąłem, leżałem na chodniku, a nade mną pochylało się kilka osób, w tym mój przyjaciel. Ja się poderwałem, i od razu wszyscy zaczynają, że już myśleli że nie żyję, lub coś jeszcze innego. Mój przyjaciel (nazwijmy go Marek) powiedział, że odleciałem na jakieś 3-4metry i zleciałem na chodnik. Jeśli chodzi o kierowcę, to była to blondynka plastik-fantastik która od razu zaczęła na mnie wyzywać(!) że czemu wychodzę na ulicę, że ONA MOGŁA ZGINĄĆ(!!!!!!) i jeszcze inne żale. Jak się okazało, jechała bez świateł, i przejechała na czerwonym. Po chwili przyjechała policja, i wywiązał się taki dialog:
PF- plastik fantastik
J- ja
M- marek
P- policjant

P: A więc proszę powiedzieć, co się stało.
PF: No bo ten facio (pokazała na mnie) przebiegał mi przez ulicę, i ja mogłam zginąć.
P: Czy Ktoś widział to zdarzenie?
M: Ja widziałem i mogę wszystko powiedzieć jako świadek.
P: Słucham.
M: Mój kolega, przechodził na pasach na zielonym świetle, gdy nagle ta pani nadjechała z dużą prędkością, bez świateł, przejeżdżając na czerwonym świetle uderzyła w mojego kolegę!
P: Czy ktoś może to potwierdzić?
Wszyscy którzy to widzieli, potwierdzili, na co plastik:
PF: TO SPISEK!!! PAN JEST W ZMOWIE Z NIMI!!! ONI PANU ŁAPE DALI!! TAK JA TAKICH ZNAM!! MNIE NIE WROBICIE!!
Potem sprawa rozegrała się w sądzie. Plastik dostał kare grzywny a ja odszkodowanie. W tym wypadku skręciłem kostkę i miałem bardzo mocne stłuczenie ręki oraz nogi.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (227)
zarchiwizowany

#9901

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z serii opowieści szpitalnych.

Miałem wtedy 4-5 lat i byłem w szpitalu, ponieważ miałem zapalenie płuc. Od razu powiem, że był tam chłopiec w moim wieku, z którym chciałem się zakolegować (jak to często się zdarza w takim wieku). Niestety chłopiec nie był taki chętny. Oczywiście przebywanie w szpitalu było dla mnie wielkim przeżyciem i całymi dniami latałem tam jak szalony. Znały mnie już chyba wszystkie pielęgniarki z oddziału i bardzo mnie lubiły. Za to ja najbardziej lubiłem panią, która przynosiła posiłki. Często chodziłem z nią po oddziale i "pomagałem" jej w podawaniu obiadów. Ogółem mówiąc czułem się tam bardzo dobrze. Jedynym problemem był ów chłopiec. Na korytarzu zawsze stał jeden taki mały czerwony trzykołowy rowerek. Zawsze gdy wychodziłem na korytarz, to ten chłopiec musiał na nim jeździć. Wydawało mi się że on chyba nigdy nie przestaję. Jak się niektórzy domyślacie, chłopiec ten wywyższał się rowerkiem. Ja miałem taki sam, tylko że kolorowy. Poprosiłem tatę, żeby mi go przywiózł. Gdy chłopiec zobaczył jak wyjechałem na korytarz moim rowerkiem, stał się tak zazdrosny jak dorośli mężczyźni o samochody. Mój rowerek był ładniejszy, mniej obdarty i ogólnie lepszy. Jeździłem tak przez 2 dni, gdy nagle raz patrze, a chłopiec na moim rowerku! Ja za nim biegnę i krzyczę, żeby mi oddał, a ten się tylko śmieje. Ja biegnę do mojej matuli, i ona razem ze mną chcą zabrać rowerek gdy nagle wkroczyła [MC] - Mama chłopca pomiędzy [MM] - moją mamą.
MC: Czemu pani chce zabrać rowerek MOJEGO SYNKA?!
MM: Tak się składa, że to rowerek mojego synka więc proszę go oddać!
MC: JA CHYBA WIEM JAKI ROWER MA MÓJ SYN!!!
MM: No CHYBA pani nie wie. Proszę zapytać pielęgniarek! One powiedzą!
MC: Odwal się!
W końcu, gdy chłopiec poszedł na obiad, ja pędem odzyskałem rowerek. Gdy chłopiec zobaczył że go nie ma, to w płacz. Ja rowerek ukryłem w pokoju. Nie jeździłem nim aż do wyjazdu. Gdy chłopiec zobaczył jak schodzę po schodach z moim rowerkiem, to poleciał pędem po mamę. Gdy byłem (tym razem z tatą) w poczekalni, przybiegła wściekła matka i chciała wyrwać mi rowerek. Mój tata szybko go przytrzymał i nastąpiła sterta wyzwisk od kobiety na mojego ojca. Ojciec nie zwracał na to uwagi i gdy już wychodziliśmy, to jakiś lekarz podszedł do niej i mówi:
L: Dlaczego pani wstała z łóżka? Powinna pani leżeć na oddziale psychiatrycznym! Ona zaczęła wyzywać cała czerwona i wściekła że "nic jej nie jest" a gdy już schodziliśmy po schodach, to babka wybiegła i krzyknęła:
- JA CIĘ ZNAJDĘ I UJEBIĘ!!!!!!
Jak jak dotąd nie znalazła :/

Parkitka w CZ-Wie

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (277)

#9500

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historyjka koleżanki, która pracuje w Cyfrowym Polsacie. Dzwoniła do klientów i przypominała im o zapłaceniu itp. Pewnego razu dzwoniła do klienta i zaczęła standardową formułkę. Odebrał młody chłopak po głosie sądząc jakieś 16-17 lat. Gdy koleżanka zaczęła mówić to chłopak (prawdopodobnie myśląc że wiadomość to taka "automatyczna" czyli, że nie mówi żywa osoba, tylko taka wiadomość, która jest często wysyłana.

Chłopak w połowie formułki przerwał i zaczął śpiewać:
CH: A ja mam cie w dupie, dupie! Wypi***alaj jeść kupę, kupę! Spie***laj, głupia dziwko! Ale będzie zdziwko!
Koleżanka zszokowana mówi:
K: Ale może trochę grzeczniej, co?
CH: CO?! T-to to nie jest automat?! Ja... ja... przepraszam eeeee...
I się rozłączył. Wpłata została dokonana po jakiś 10 minutach i był wysłany list z przeprosinami od ojca chłopaka. Koleżanka od tamtego zdarzenia zawsze na początku podaje swoje imię i nazwisko. :D

Cyfrowy Polstat

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 556 (692)

#9405

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historyjka o piekielnej sprzedawczyni. W moim ulubionym sklepie pracuje tak zwana "przyłapiaczka", jak ją z kolegami nazywamy. Ej przezwisko, wzięło się stąd, że zawsze przyłapała kogoś na braku dowodu. Sprzedawczyni nie sprzeda alkoholu nikomu (no chyba że ma dowód). Ona nie sprzedaje nawet 60-letnim osobom BO NIE MAJĄ DOWODU. Ja dość późno wyrobiłem sobie dowód. Ale w końcu gdy go dostałem, z uśmiechem na twarzy poszedłem do sklepu. Wszystko jak po maśle: dowód jest, pieniądze są.

Wchodzę i oczywiście siedzi nasza "przyłapiaczka". Biorę dwa "Żywce" podchodzę do kasy a pani z bananem na twarzy:
P: Dowodzik poproszę!
Ja z szyderczym uśmiechem wyjmuję dowód, a pani całe szczęście uciekło z twarzy. Spojrzała leniwie na dowód i znów się rozpromieniła:
P: Ale tu jest napisane, że masz 17 lat! To nie sprzedam!
Mi ręce opadły! Wyraźnie była napisana data 1992!
J: Ale tam jest napisane 1992! Niech się pani przyjże!
P: Sądzisz że nie widzę?! OCZYWIŚCIE ŻE WIDZĘ GÓWNIARZU! Widzę rok...
J: To jak pani nie widzi to do okulisty! Ja jestem pełnoletni i do widzenia!
Położyłem równie odliczoną kwotę, zabrałem dowód i piwa i wyszedłem. Nie zwracałem uwagi na krzyki paniusi że "Co ty skur****nu robisz?!".

Jak się okazało, mniej więcej miesiąc później ta pani wyleciała, bo nie chciała sprzedać wódki kierownikowi. :0

Sklepik

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 598 (708)
zarchiwizowany

#9629

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka miesięcy temu byłem na imprezie u kumpli. Trochę się spóźniłem więc postanowiłem wynagrodzić to kolegom dobrym trunkiem. Kupiłem więc trunek, ruszam do kolegi. Przychodzę, impreza już się zaczęła a więc dałem trunek kumplowi, który organizował imprezę, nazwijmy go Marek. Marek, oraz reszta kumpli razem ze mną szybko opróżniliśmy butelkę. Marek postanowił że pójdzie ze mną do sklepu po ten sam trunek, a imprezą się miał zająć jego brat (są oni bliźniakami dwujajowymi). Ruszamy do sklepu i niestety zastajemy tam inną sprzedawczynię.
J: Dzień dobry, poproszę XYZ.
S: A ja poproszę dowód!
Daje dowód, ta sprawdza i mówi:
S: Nie ma XYZ!
J: Jak to nie ma? Przecież widzę, że stoi na półce i w lodówce!
S: Jak mówię że nie ma, to nie ma!
Odpuściłem, i sam wyjąłem z lodówki. Stawiam na ladzie, a ona wściekła na mnie:
S: CO TY ROBISZ?! TO JAKAŚ SAMOOBSŁUGA JEST?!
W tym momencie wkroczył Marek.
M: Tak się składa, że tak.
I pokazuje na tabliczkę z napisem: "Samoobsługa".
S: To stara informacja! Nie sprzedam i już!
W tym momencie, wszedł mój kuzyn (mieszka niedaleko) i pyta co to za wydzieranie.
S: Jak to co?! Sami se wzięli wódę a nie można!
W tamtej chwili, mój kuzyn doznał olśnienia. Akurat z pracy, a pracuję w miejscu, które zagięło sprzedawczynię:
K: Widziałem akcję, więc musi pan i ponieść konsekwencje! Sanepid!
I wyjął identyfikator. Sprzedawczyni zbladła a kuzyn mówi dalej:
K: Tak pani traktuje klientów?
S: A-a-ależ proszę chłopcy! Macie dodatkowo 50% zniżki!
I daje mi i Markowi trunek. Co się dalej działo? Nie wiem, ale sądzę, że sprzedawczyni miała problem.

Sklepik

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (44)
zarchiwizowany

#9528

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia kolegi, który jest po operacji nogi. Było to kilka miesięcy temu, kiedy właśnie był tuż po tej operacji. Tak więc po 2 tygodniach leżenia w szpitalu, wciąż miał trudności z utrzymaniem się na nogach. Chodził o kulach ale powoli stawiał kroki (POWOLI!). Tak więc siedział w poczekalni na wypisanie, gdy przyszedł typowy "moher", i od razu stanął obok kolegi. Kolega (tak jak ja) jest młody bo ma zaledwie 21 lat. Starsza pani wyglądała na około 55-65 lat i nie miała żadnych trudności z chodzeniem. Kolega zajął ostatnie miejsce w poczekalni. Kiedy siadał, akurat weszła starsza pani. Od razu ruszyła w jego stronę i stanęła obok niego. Kule położył w dość dużej odległości od siebie. Możliwe że moher pomyślał że nie należą do niego. Tak więc chrząknęła jeden raz, drugi aż w końcu ryknęła na kolegę.
SP: NO MOŻE USTĄPISZ MI MIEJSCA!?
K: Niestety, ale nie mogę gdyż jestem...
SP: CO NIE MOŻESZ?! JASNE ŻE MOŻESZ! Ja stara jestem i chore nogi mam ta że ustać nie mogę a taki gówniarz mi mówi że nie może!! Nogi masz młode więc wstawaj!!
K: Przykro mi, ale jestem po operacji nogi i nie mogę ustać , a jeśli mi się uda, to bardzo mnie boli.
SP: Taaa! Jasne! Operacje! I może jeszcze o kulach chodzisz?!
K: Tak się składa, że tak.
SP: Wype***laj z siedzenia!!
I zepchnęła kolegę z krzesła. On upadł na ziemię i krzyknął z bólu. Akurat przechodziła tamtędy pielęgniarka, która się nim zajmowała. Od razu go podniosła i zapytała się co się stało. Na to starsza pani:
SP: Jak to co?! Nie chciał gówniarz miejsca ustąpić to niech spie***la!
P: Ale on jest po operacji nogi! Stać nie może!
Sp: Spie***laj ku**o!
W tamtym momencie przyszedł lekarz i kobieta od razu do niego:
Sp: Oooooch panie doktorze! Tak mnie te nogi bolą! Jak tam wyniki badań? Jak bardzo jest źle?
Doktor z uśmiechem na twarzy:
D: Ależ wszystko dobrze! Ma pani zdrowe nogi jak u MŁODEGO CZŁOWIEKA ( :D ) i nic pani nie dolega!
Starsza pani "zaburaczyła się" i jak najszybciej opuściła szpital. Jak to starsi ludzie CZASEM potrafią przesadzać.

Szpital

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 210 (284)
zarchiwizowany

#9291

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z autobusu. Jechałem do domu po szkole. Autobus był o dziwo prawie pusty. Na pewnym przystanku do autobusu wsiadła jakaś wycieczka szkolna z innego miasta. Łatwo było poznać bo wszyscy mieli aparaty, plecaki oraz jakieś legitymacje. Tak więc jedziemy, jedziemy i w pewnej chwili znany kobiecy głos w autobusie mówi: "Następny przystanek: Pusta". I w tamtej chwili, jeden chłopak wykrzykuje:
- Kaśka! Nazwali przystanek na twoją cześć!
Oczywiście cały autobus w śmiech razem ze mną i kierowcą. A "Kaśka" zrobiła się czerwona jak burak i odsunęła się w najdalszy kąt. ;D

Pozdrawiam tą wycieczkę i życzę żeby wszystkie były takie zabawne! :D

PKS w Częstochowie

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (52)