Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nayandriel

Zamieszcza historie od: 4 kwietnia 2017 - 17:46
Ostatnio: 2 marca 2018 - 6:31
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 322
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 10
 

#81598

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miał być komentarz do historii nr #81509 o starszym bracie, ale wyszło nieco za długo.

Też mam brata (a żeby było zabawniej, ma na imię tak samo), tylko że mój jest młodszy ode mnie o rok. Mój brat również był osobą o bardzo trudnym charakterze i podobnie denerwował mnie niemalże każdego dnia. Za jego zachowanie częściowo odpowiadała moja mama, zaś druga część była po stronie babci, gdyż obie rozpieszczały go od małego i pozwalały mu na niemalże wszystko.

Też opiszę kilka piekielności, które sprawiały, że dostawałam białej gorączki. Zanim ktoś zada to pytanie, to wszystko miało miejsce na przestrzeni ostatnich dwóch-trzech lat, gdy obydwoje mieliśmy już po 20 wiosen na karku.

1. Zmywanie naczyń.
U nas w domu było tak: robiłeś/robiłaś coś do jedzenia? Masz od razu po sobie posprzątać. Normalne, prawda? Nie było zostawiania brudnych naczyń w zlewie czy na blacie. Dla mnie zasada ta była prosta i zawsze się jej trzymałam. A mój brat? Rozumiem, gdyby chociaż brudne naczynia wkładał do zlewu, niech tam sobie stoją, korona mi z głowy nie spadnie, jak umyję jego talerz czy widelec, gdy myję też i swoje. Tak, to bym jeszcze zrozumiała, jednakże mój brat nawet tego nie robił. Ograniczał się tylko do przyniesienia ich do kuchni i postawienia... cóż, byle gdzie (przeważnie na stole po drugiej stronie kuchni albo na parapecie(!?)).

2. Inne obowiązki.
Odkurzanie, mycie podłóg, robienie prania, gotowanie itp, itd. Moja mama nie mogła tego robić, gdyż była ciężko chora i wysiłek tylko pogarszał jej stan, więc wszystkie te obowiązki spadały na nasze głowy, a właściwie to na moją głowę. Uwierzcie albo nie, ale mój brat często mówił, że on np. nie będzie odkurzać, bo... nie potrafi! Zapytany, co jest takiego trudnego we włączeniu odkurzacza, nie odpowiadał nic konkretnego, tylko rzucał krótkie ,,Nie umiem i już", a po chwili patrzyło się na jego plecy. Gotowanie? Nie umiem. Pranie? Nie wiem, jak się włącza pralkę. Chciałam go nauczyć, ale zawsze jakoś wypadało mu coś innego. Nie raz, nie dwa mówiłam mu „chodź, we dwójkę pójdzie szybciej, a i zobaczysz też, jak się robi niektóre rzeczy”. Jego odpowiedź? „Ale ty i tak zrobisz to lepiej”. Kurtyna.

3. Prywatność.
Dla mojego brata nie istniało coś takiego jak prywatność. Cóż, w każdym razie moja prywatność. Wchodził do mojego pokoju bez pukania, często w nim przesiadywał, a gdy nie było mnie w domu, siedział na moim komputerze, bo miałam podobno ciekawsze gry niż on. W końcu sama na siebie zarabiałam, więc zawsze raz w miesiącu kupiłam sobie jakąś grę, w którą on akurat bardzo musiał zagrać. Miarka się przebrała, gdy w swoim własnym pokoju zastałam koleżków brata, którzy jak gdyby nigdy nic siedzieli przed moim komputerem i grzebali mi po prywatnych plikach. Wtedy zaczęłam zamykać pokój na klucz. Reakcja brata? Raz usiłował się włamać, otwierając zamek... nożem(!?), który złamał się w środku i nie dało się go potem wyjąć. Śmieszna historia swoją drogą. Oczywiście nie poniósł żadnych konsekwencji, za nowy zamek zapłaciłam sobie sama.

Ale za to gdy ja potrzebowałam wejść do jego pokoju... no cóż, powiedzmy, że nie wolno mi tam było wchodzić, a gdy i tak próbowałam... podsumujmy to jednym słowem: awantura. Po jakimś czasie sam poszedł za moim przykładem i też zaczął zamykać drzwi na klucz.

Najbardziej denerwowało mnie jednak to, że od mojego brata rzadko były wyciągane jakieś konsekwencje. Matka skupiała się tylko na mnie, to mi zawsze palcami wytykała to, co robię źle, to ja zawsze byłam tą, którą goniła do roboty.

Nawet jestem jej za to wdzięczna, dzięki niej potrafię sobie sama poradzić ze wszystkim, a zwłaszcza teraz, kiedy nie ma już mojej mamy z nami. Za to mój brat... odwrotnie. Nagle okazało się, że kompletnie nic nie umie. Nie załatwił żadnych urzędowych spraw, bo nie wiedział jak, nie potrafił wykonywać najprostszych domowych obowiązków, bo rzadko się tym zajmował. Każdy problem musiałam rozwiązać ja, bo inaczej kończyło się to tragicznie.

Mama zawsze nam powtarzała: dopiero zobaczycie jak to jest, gdy mnie zabraknie. I miała rację. Dopiero po jej śmierci mój brat uświadomił sobie, jak wiele prawdy było i nadal jest w tych słowach. Również dopiero wtedy, gdy ja się wyprowadziłam, zdał sobie sprawę, że życie nie jest takie cukierkowe, jak mu się do tej pory wydawało. Mój brat zmienił się dopiero wtedy, gdy został sam jak palec, gdy nie było już nikogo, kto mógłby go we wszystkim wyręczać. Tak, w końcu to do niego w jakiś sposób dotarło.

Szkoda tylko, że tak późno.

Rodzina

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (148)

#79405

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia będzie o naszej kochanej służbie zdrowia, a dokładniej o pielęgniarkach. A właściwie o dwóch. Ta historia może być trochę niesmaczna, więc z góry ostrzegam.

Moja babcia w zeszłą sobotę trafiła do szpitala. Ważne dla tej historii jest to, że nie może chodzić i korzystać z łazienki, więc ma założonego pampersa. A, jak wiadomo, potrzeby załatwiać musi, nie wolno jej wstawać, nawet nie może, gdyby chciała, bo jest za słaba, więc zostaje opcja: pampers.

Odwiedzam babcię codziennie po dwa razy i nigdy problemu z przebieraniem jej przez pielęgniarki i opiekunki nie było. Zawsze, gdy podeszłam do kogoś i o to poprosiłam, ktoś przychodził i się tym zajmował.

Do dzisiaj.

Akurat przyszła pielęgniarka, aby zmierzyć temperaturę, ciśnienie itp., więc kulturalnie zwracam się z prośbą, czy mógłby ktoś przyjść i babcię przebrać i umyć, a pielęgniarka spojrzała na mnie jak na jakąś wyrodną wnuczkę i mówi:
- Wiesz co, my tutaj mamy tyle roboty, czasu nam nie wystarcza. Rodzina też mogłaby czasem coś sama od siebie zrobić, a nie liczyć, że my tutaj się wszystkim zajmiemy - wkurzyłam się, bo po pierwsze nie jestem z nią na „ty”, po drugie no fajnie, w takim razie od czego są opiekunki i pielęgniarki w szpitalu(?!), a po trzecie ok, nie ma sprawy, mogę pomóc, w końcu to moja babcia, więc pytam:
- No dobrze, w takim razie dajcie mi jakieś rękawiczki jednorazowe i jakiś worek na śmieci, to ja babcię umyję i przebiorę, skoro to jakiś problem.

A pielęgniarka aż się czerwona zrobiła i mówi:
- My nie możemy tego, ot tak, wszystkim rozdawać. My też potrzebujemy, a już nam brakuje.
Myślałam, że mi zaraz gały wyjdą z orbit. Czyli tak: one tego nie zrobią, bo nie ma czasu itp., ale również nie wydadzą mi niezbędnych rzeczy, żebym ja mogła to zrobić sama. Bo im brakuje?! Co to za szpital, gdzie brakuje rękawiczek jednorazowych, przecież to rzecz niezbędna w takim miejscu!

- To rozumiem, że mam gołymi rękami to zrobić?
- Brzydzisz się własnej rodziny?

Wtedy to mi już żyłka pękła. Nie, nie brzydzę się, ale mimo wszystko nie chciałabym dotykać gołymi rękami tego, co wydala moja babcia, która leży w szpitalu właśnie z problemami tej natury. Uspokoiłam się i grzecznie zapytałam piekielną pielęgniarkę, kto jest jej przełożonym, żebym wiedziała, z kim mogę porozmawiać.

Magia naprawdę istnieje, bo jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pani pielęgniarka wyprostowała się, schowała swój sprzęt do torby i mówi, że ona spróbuje poszukać kogoś, kto się tym zajmie.

No dziękuję bardzo.

Gdy wyszła z pokoju, babcia złapała mnie za rękę i niemal ze łzami w oczach mówi, że ona codziennie musi się prosić o to, żeby ktoś ją przebrał. Że jak dzwoni po pielęgniarkę w tej jednej sprawie, to z reguły jakaś łaskawie zjawi się po godzinie albo po dwóch. A babcia przez ten czas musi leżeć w takim stanie.

Jeszcze nigdy nie byłam tak wściekła. Właśnie wychodziłam z sali, gdy usłyszałam, jak piekielna mówi do jakiejś innej kobiety, że w 36, cytuję: „ta znowu się obsrała i trzeba ją przebrać, tylko się pospiesz, bo ta wnuczka jej jakiś problem ma”. A ta druga na to: ,,dobra, zaraz, wyjdę tylko na papieroska, przecież mi nie zabroni; a ta jak poleży jeszcze, to nic się nie stanie."

Chciałam odpuścić tej pielęgniarce to, co mówiła w sali, ale po tym, co usłyszałam wychodząc z niej, podjęłam inną decyzję.

Przełożona pań pielęgniarek była wściekła, jak opuszczałam jej gabinet.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 172 (210)

1