Profil użytkownika
Nowysam
Zamieszcza historie od: | 15 stycznia 2018 - 21:41 |
Ostatnio: | 23 marca 2019 - 10:25 |
- Historii na głównej: 2 z 3
- Punktów za historie: 308
- Komentarzy: 30
- Punktów za komentarze: 194
zarchiwizowany
Skomentuj
(11)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
"zawsze wiedziałem ze swiat jest pełen absurdow" czy jakoś tak leciało w reklamie.
O pkp historii było już na pęczki, a jednak dorzucę i swój kamyczek.
Niedawno przydarzył mi sie wyjazd do Warszawy na targi. Bilety PKP zakupiłem na stronie intercity. Najpierw bilet tam, następnie połączenie powrotne w koszyku . System wymaga pośpiechu tak więc czym prędzej zapłaciłem za oba. Płatności przeszły bez problemu.
Dzień przed wyjazdem zacząłem ogarniać wszystko, ściągać Bilety, szukać transportu na miejsce itp. Okazało się, że tylko jeden z biletów został faktycznie zakupiony. Na koncie w banku pobrano odpowiednią kwotę i dzień później ją zwrócono. Musiałem stracić 20 zł na i infolinię żeby dowiedzieć się, że faktycznie płatność przeszła o czasie, ale rzeczywisty przelew już na koncie PKP otrzymali 1 minutę po czasie. Do Warszawy dojechałem zamiast jednym trzema pociągami. dwie godziny dłużej. dzięki PKP.
O pkp historii było już na pęczki, a jednak dorzucę i swój kamyczek.
Niedawno przydarzył mi sie wyjazd do Warszawy na targi. Bilety PKP zakupiłem na stronie intercity. Najpierw bilet tam, następnie połączenie powrotne w koszyku . System wymaga pośpiechu tak więc czym prędzej zapłaciłem za oba. Płatności przeszły bez problemu.
Dzień przed wyjazdem zacząłem ogarniać wszystko, ściągać Bilety, szukać transportu na miejsce itp. Okazało się, że tylko jeden z biletów został faktycznie zakupiony. Na koncie w banku pobrano odpowiednią kwotę i dzień później ją zwrócono. Musiałem stracić 20 zł na i infolinię żeby dowiedzieć się, że faktycznie płatność przeszła o czasie, ale rzeczywisty przelew już na koncie PKP otrzymali 1 minutę po czasie. Do Warszawy dojechałem zamiast jednym trzema pociągami. dwie godziny dłużej. dzięki PKP.
inn tercity
Ocena:
13
(83)
Post żony Żyły, przypomniał mi historię sprzed kilku lat.
Moja firma startowała w przetargach francuskich, A następnie wysłała nas na kilkumiesięczne delegacje. Zarobić można było bardzo dobrze, nawet do 10 koła miesięcznie. Po kilku miesiącach byliśmy w miarę zgraną paczką, poznałem ich żony, dzieci. Kilka z nich w międzyczasie zaciążyło, kilka było zaraz po porodzie.
I wyobraźcie sobie, że za każdym razem pierwszym przymusowym postojem było zatrzymanie na d*iwki, jeszcze w Polsce. Obrzydlistwo. Nie utrzymuje już z nimi kontaktu, nie umiałbym spojrzeć w oczy tym kobietom.
Moja firma startowała w przetargach francuskich, A następnie wysłała nas na kilkumiesięczne delegacje. Zarobić można było bardzo dobrze, nawet do 10 koła miesięcznie. Po kilku miesiącach byliśmy w miarę zgraną paczką, poznałem ich żony, dzieci. Kilka z nich w międzyczasie zaciążyło, kilka było zaraz po porodzie.
I wyobraźcie sobie, że za każdym razem pierwszym przymusowym postojem było zatrzymanie na d*iwki, jeszcze w Polsce. Obrzydlistwo. Nie utrzymuje już z nimi kontaktu, nie umiałbym spojrzeć w oczy tym kobietom.
zagranica
Ocena:
147
(185)
Do pracy mam jakieś dwa kilometry, ale za to bardzo krętą drogą i pod górkę.
Wyjeżdżając z domu najpierw mijam dwa ostre zakręty, następnie kilka mniejszych i ostatni odcinek to kilometr szerokiej i tak prostej drogi, że stając na początku widać doskonale zjazd na końcu. Nie wiem nawet jak to skomentować, ale zawsze znajdzie się jakiś narwaniec, który wyprzedza mnie na samym początku na najniebezpieczniejszym kawałku drogi.
Kilkanaście lat temu gdy okolica była niezamieszkana, rodzice "zawodowo" zajmowali się ratowaniem "dachowców". Wtedy mówiono, że jest tam pole magnetyczne i ściąga samochody. Śmiech na sali.
Wracając do mojej drogi. Zawsze, bez wyjątku doganiam narwańca jeszcze przed zjazdem, na prostej. Jaki jest sens przekraczania prędkości na zakręcie pod górkę, a potem trzymania się poniżej 50tki - może wy mnie oświecicie?
Wyjeżdżając z domu najpierw mijam dwa ostre zakręty, następnie kilka mniejszych i ostatni odcinek to kilometr szerokiej i tak prostej drogi, że stając na początku widać doskonale zjazd na końcu. Nie wiem nawet jak to skomentować, ale zawsze znajdzie się jakiś narwaniec, który wyprzedza mnie na samym początku na najniebezpieczniejszym kawałku drogi.
Kilkanaście lat temu gdy okolica była niezamieszkana, rodzice "zawodowo" zajmowali się ratowaniem "dachowców". Wtedy mówiono, że jest tam pole magnetyczne i ściąga samochody. Śmiech na sali.
Wracając do mojej drogi. Zawsze, bez wyjątku doganiam narwańca jeszcze przed zjazdem, na prostej. Jaki jest sens przekraczania prędkości na zakręcie pod górkę, a potem trzymania się poniżej 50tki - może wy mnie oświecicie?
Droga
Ocena:
82
(106)
1
« poprzednia 1 następna »