Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Obsluga

Zamieszcza historie od: 16 sierpnia 2015 - 14:34
Ostatnio: 13 grudnia 2015 - 18:46
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 1031
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 8
 

#68434

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdarzenie jeszcze nowe i pomimo posiadania grubej skóry trochę mnie skwasiło.

Akurat obsługiwałem Klienta - rezygnacja z powodów niezależnych od niego. Ok rozumiem pomagam, tłumaczę wymyślam coś PRO Klient. Nos w papierach by jakąś tajemną procedurę odkopać i nie widzę co się dzieje dookoła "przybytku firmowego". Nagle głos piekielnego:

[P] Dzień dobry <spokojne bym powiedział>,
[J] Witam [...] <tutaj nawiązałem sekundowy kontakt wzrokowy, ale dalej do dokumentów i procedur Klienta aktualnego>.
[P] Jaka jest oferta dla nowego Klienta na to i to.
<Na początku milczę ponieważ, podświadomie Klienta zignorowałem>.
[P] Panie jaka cena bo się spieszę! Zaglądając mi na biurko i w papiery Klienta prawie puka mi w monitor. <Pierwszy Klient przed mną wybałusza oczy>.
[J] Przepraszam ale w tym momencie prowadzę sprawę AKTUALNEGO Klienta, proszę poczekać a tym bardziej proszę nie zaglądać mi w monitor.
[P] Panie jak tak! Ja chcę się dowiedzieć jaką macie ofertę, już! To chwila przecież, a pan będzie to wieczność pisać!

Klient aktualny ma wdzięczna minę w stylu "wtf" i chce rychło coś powiedzieć, ale odezwałem się jako pierwszy.

[Ja] Z tego co mi wiadomo pierwszeństwo mają osoby aktualnie obsługiwane. Po drugie, zaglądanie bez autoryzacji w dane innego Klienta to niezbyt dobry pomysł a bez zgody - nie jest to nawet legalne.....

[P] Napiszę na pana skargę, że nie chce pan mi odpowiedzieć na pytanie i jest pan chamem <oż Ty...> Pana imię i nazwisko! Już.
[Ja] <trochę się zagotowałem ale... oddech, spojrzenie w oczy i ze spokojem> Poczeka Pan na swoją kolej.

1)
Pan później przyszedł i napisał na mnie reklamację, a co! Mięsko leciało takie, że uśmiechałem się cynicznie - oznaka chęci mordu.

2)
Pan który składał wypowiedzenie - a było mu na rękę że, pomogłem - powiedział, że jakbym miał problem to w systemie jest jego numer i może poświadczyć na moją korzyść.

Cóż, piekielny reklamację złożył owszem. Nawet ją wprowadziłem dalej do systemu z dopiskiem sytuacyjnym [prawdziwym + dodałem nagraną rozmowę]. Dla pytających: tak wymogłem na Kliencie by dopisał stan faktyczny - nie czekał na koniec obsługi z innym Klientem tylko wleciał bez wazeliny.

Dyplomaci z innych działów odpiszą mu stosowną odpowiedź :d

uslugi

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 172 (254)

#67970

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako zwyczajny pracownik w firmie "X" - nie będę jej wymieniać z przyczyn oczywistych. Dla chociaż minimalnej orientacji - jest to firma trudniąca się usługami jak telewizja czy internet. Dodatkowo to do mnie przychodzą Klienci, a nie ja do nich, więc tutaj rodzi się problem.

Post dziewiczy, ale oddaje piekielność (lub bycie bucem) klientów.

Historia dotyczy młodego małżeństwa, które wnosiło roszczenia co do niepoprawności rachunku za wypożyczenie filmów. Pikantności dodał fakt, że usiedli oni przy moim biurku oddzielnie - najpierw mąż potem żona.

Dla orientacji:

Ż: spokojna i miła kobieta,
M: piekielny,
J: mua.

M: Dobry (burknął) nazywam się Iksiński, nie zgadza się mi rachunek. Chcę wiedzieć dlaczego i to migiem - nie trudno się domyśleć, że na twarz nie weryfikujemy klientów, a "migiem" tylko mnie znieczuliło na te roszczenie.

Przywitałem się, poprosiłem o jakiś dowód potwierdzający tożsamość i o głębsze wyjaśnienie sprawy i tu pierwsza ścina:

M: Pan mnie nie będzie legitymować! Pan ma mi wyjaśnić rachunek, a nie bawić się w sprawdzanie dowodu.

J: Z chęcią Panu pomogę ale rozumie Pan, że nazwisko mi nic nie da?

Tutaj zniesmaczony podaje mi dowód osobisty - a raczej ciska mi go po biurku. Te natomiast dosyć śliskie jest, więc dowód poleciał heeej daleko. Ze stoickim spokojem wstałem, podniosłem dowód delikwenta i wpisałem jego pesel w wyszukiwarkę a tu zonk.

J: Nie widnieje Pan w naszym spisie abonentów. To na pewno Pana umowa?

M: TAK! Ja płacę, więc to moje! Zresztą źle pan pewnie szuka!
(Takich sytuacji jest od groma. Prawnie umowę posiada żona, a np mąż bez upoważnienia przychodzi i się rządzi).

J: Ok, znajdę Pana za pomocą adresu zameldowania zatem. <szukam> Jak na mój gust psze Pana, nie wygląda mi Pan na kobietę.

M: Bo to żony umowa! Ja płacę, więc też mam do niej dostęp i niech mi pan mówi za co mam zapłacić xx złotych!
j: Nie udzielę takiej informacji (grzecznie). Płacenie rachunków to nie to samo co porozumienie.
M: NONSENS! Pan się nie zna! Ja chce wiedzieć skąd te rachunki! JUŻ!

(Cóż, szanuje prywatność Klientów i ich umowy, więc nie rozpowiadam o ich sprawach byle komu przy biurku, tym bardziej komuś kto prawie krzyczy a nie mówi).

J: Jeśli przyjdzie pan z Żoną lub pisemnym upoważnieniem to udzielę Panu inf...

Tutaj wpada żona Piekielnego.

Ż: Dzień dobry! Przepraszam, nie mogłam od razu i męża tylko wysłałam ale parkomat i takie tam...
J: Witam, dobrze nie ma problemu. Poprosiłbym Pani dowód lub id klienta.
M: Mnie nie pytałeś o numer Klienta!
J: Nie jest to konieczne proszę Pana (z akcentem na zapomnianego Pana, ale pal licho tego Pana).

Ok. weryfikacja udana, grzeczna bym nawet powiedział. Dopytuję w czym sęk, co się dzieje. Otóż - Klienci wypożyczyli filmy. 4 normalne w cenie jakieś tam i 5 nadprogramowych w cenie zgoła dużej. Patrzę w spis wypożyczeń - o! ....

j: Proszę Państwa jest tu łącznie 9 filmów wypożyczonych.
M: Nie jest to możliwe, ta firma to banda złodziei!
Ż: Spokojnie luby, dajmy panu to wyjaśnić lub powiedzieć o co chodzi...
j: Mają państwo może dzieci? Może one to wypożyczyły ?
M: Nie, z żoną sami mieszkamy, więc to pewnie wy coś nam włączyliście!

Ż: <chwile myśli> A może Pan powiedzieć co dokładnie było wypożyczone? Tutaj mąż coś zbladł jak padło hasło - "dokładnie".

J: <z uśmiechem sadysty> Tak mogę, chociaż szkoda papieru, powiedzieć co zostało wypożyczone?.
Z: Tak, popros.... [mąż się wcina]
M: Nie no chyba wiem c..[ i ja]
J: "Nabite na czarna dzidę oraz ...."
M: PRZECIEŻ MÓWIĘ ŻE WIEM!

Żona spojrzała się na mnie z karpiem i pytaniem "nabite na?"
J: Czarną dzidę proszę Pani.

Mąż chciał na mnie skargę pisać, ale szef, który to słyszał, zlał się łzami. Oboje wstali i wyszli w zupełnej ciszy. Szkoda że, kolejki nie było...

Oczywiście sprawa wyjaśniona, Pani później przyszła i zapytała o dokładną listę tych filmów nie po to by się sądzić o te pieniądze, a o to by trochę się pośmiać z męża. Miłe było, że przeprosiła za jego zachowanie.

uslugi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 686 (710)

1