Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Olala

Zamieszcza historie od: 17 stycznia 2012 - 15:09
Ostatnio: 16 maja 2012 - 21:57
  • Historii na głównej: 0 z 3
  • Punktów za historie: 510
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 0
 
zarchiwizowany

#30965

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowiem Wam jak to przyjemnie mieszka się w Bursie szkolnej.
Historia dotyczy głównie absurdalnych,a może nawet trochę chorych niedogodnień wynikających z regulaminu bądź złośliwości wychowawców. A więc:
-gaszenie światła o 22,a wyłączanie prądu o 24. Niby nic,ale jak trzeba zarwać noc,żeby się nauczyć na sprawdzian to to trochę nieprzyjemne. Owszem,można uczyć się na uczelni bądź korytarzu,gdzie światło i prąd są 24h na dobę,ale zaraz po 24 przyjdzie wychowawca i każe iść spać,twierdząc,że oni muszą zadbać o to,żeby wychowanek się wyspał
-budzienie o 6:30 i nikogo nie obchodzi,że masz do szkoły na 8 czy 12,masz wstać ,wyrzucić kosz,ogarnąć pokój(oczywiście każdy okruszek musi zostać podniesiony,a czepianie o to,że cerata na stole jest przesunięta jest na porządku dziennym), schować pościel i położyć się pod kocem
-prysznice. Każda grupa ma łazienkę w której znajdują się dwa prysznice. Kąpiemy się pokojami (czyli zajmujemy kolejkę oddzielnie do każdego prysznica,gdy cały pokój się wykąpie idzie po następny) w mojej grupie jest ok. 40 dziewczyn,a kąpiemy się od 19 do 22,rzadko zdarza się,że wszystkie pokoje zdążą się wykąpać,a minute po 22 już kąpać się w żadnym wypadku nie można,czyli pozostaje iść spać brudnym bądź kąpać się rano i często spóźniać się do szkoły,bo do porannego mycia również chętnych nie brakuje.-wchodzenie wychowawców do pokoju bez pukania? Normalka.
Czyli nie można się nawet spokojnie przebrać (choć u chłopaków już pukają od kiedy specjalnie zaczęli chodzić po pokoju nago)
-regulamin przyjmowania do bursy (wiadomo,że ludzie mieszkający daleko,mający problemy materialne,sportowcy,sieroty etc mają pierwszeństwo),ale pozostali nawet jeśli mieszkali w bursie dwa lata nie mają pewności,że zamieszkają i rok trzeci,a więc albo wynajmujesz 3 razy drozej jakis pokoj bądź mieszkanie plus wyzywienie albo zmieniasz szkołę i wracasz do domu,a tylko nielicznych stać na to pierwsze rozwiązanie
-posiłki. Wcale się nie dziwię,że jedzenie jest słabe,bo bardzo tanie,ale ziemniaki z proszku,herbata której nie da się wziąć do ust, a o najtańszych odpowiednikach podstawowych produktów nie wspomnę.
-każda grupa ma swoją uczelnię w której stoi telewizor. Po co?nie wiem. Skoro tam zawsze się ktoś uczy,a ludzie uczący się mają pierwszeństwo,a skorzystanie z niego graniczy z cudem
-zakaz używania tosterów,opiekaczy etc. Dlaczego? A no dlatego,że same się nie wyłączają,nie byłoby w tym dziwnego,gdyby nie to,że grupowe żelazko mozna uzywac kiedy się tylko chce,a tostery tylko weekendy...(wtedy chyba nie moze dojsc do pożaru..?)
-świąteczne porządki. Wiadomo,że po kilku miesiącach pomieszkiwania okna mają prawo się pobrudzić,dlatego warto czasem byłoby je umyć otóż to wcale takie proste nie jest,bo przy każdym myciu okna obecny musi byc wychowawca,który często jest jeden na 100 pokoi,a co najmniej większość myje wtedy okna..to nic,że w oknie mam kraty i wypadnięcie mi nie grozi
-kraty. Wracając do nich. Na pierwszym piętrze w oknach są kraty,żeby nikt nie uciekał,bo takie przypadki już się zdarzały. W sumie nic dziwnego,ale fakt,że w każdym pokoju jest klucz do krat,gdyż są one otwierane.
-w bursie obowiązuje nakaz chodzenia w obuwiu zmiennym,ale i również zakaz trzymania obuwia w pokoju. Przecież od tego są szafki..szkoda tylko,że można tam wepchnąć góra dwie pary(ja mam z 10),a gdy chce się wnieść buty w rękach do pokoju wynika wielka afera.
-wychodzenie z bursy. W normalne dni nie można wychodzić w godzinach nauki własnej (17-19)nawet jeśli nauki nie masz bądź nauczyłaś się wcześniej. W weekendy należy wpisać się w zeszyt ,gdzie należy uwzględnic godzinę powrotu,cel i adres(w przypadku spóźnienia telefon do rodziców) oczywiście czas mamy góra do 21:30.
-w bursie jest pracownia komputerowa w której znajduje się 6 komputerów,pracownia otwarta jest dwa razy dziennie. Raz 1,5h,a raz 1h. Trochę mało zważając na fakt,że w bursie jest 300 osób,a żeby dostać się na 10min korzystania,trzeba czekać 50min
-odpis w bursie należy robić tydzień wcześniej. Tylko skąd mam wiedzieć,że za tydzień zachoruję..?

Podobno w wielu bursach są takie reguły,szkoda,bo mogłyby ulec zmianie..

bursa

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (214)
zarchiwizowany

#28974

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia opowiedziana mi przez moją znajomą. Działo się to już dobrych kilka lat temu.

Godziny wieczorne.Znajoma przebywa sama w domu, oglądanie telewizji przerywa jej dzwonek do drzwi, otwiera, a w drzwiach ukazuje się dwoje ludzi. Kobieta w średnim wieku, skromnie ubrana,0 żadna pijaczyna, na ręku przewieszona pusta siatka ,a u jej boku mały chłopiec lat ok. 11.

[K]: Dobry wieczór, mam do Pani wielką prośbę. Spalił nam się dom, nie mamy co jeść, nie mamy gdzie mieszkać, proszę o jakieś datki. Dziecko muszę nakarmić etc.

[Z] : Dobry wieczór, z chęcią Pani pomogę, znam wiele miejsc, gdzie bez problemu znajdzie Pani nocleg dla Pani i dziecka, a także ciepły posiłek (i tu podaję adresy różnych instytucji jakie tylko pamięta)

[K] : ale nam się spalił dom, pomoże Pani, pieniędzy trochę da.

[Z] : Dobrze, jeżeli Państwo są głodni to z chęcią za chwilę coś przygotuję

[K] ale Pani zrozumie dom nam się spalił, pieniążków trochę potrzebujemy, da Pani..

[Z] dobrze, ale to Pani nic nie da jak ja Pani dam 5zł, bo Państwo nadal nie będą mieli gdzie mieszkać i później co jeść, więc proszę zapisać sobie te adresy i się tam udać

i tu do dyskusji włączył się chłopiec, który ryknął wręcz na moją znajomą

[Ch] w takim razie to się wal!


Trzasnęli drzwiami i wyszli.


Koleżanka była w takim szoku,że nawet nie zareagowała, a gdy już wszystko do niej dotarło nikogo już na klatce ani przed blokiem nie było.

mieszkanie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (210)
zarchiwizowany

#22782

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja historia wydarzyła się jakiś rok temu w średniej wielkości szpitalu powiatowym na Mazurach. Godziny wieczorne, z urazem kolana wybrałam się z moją rodzicielką na pogotowie. Przede mną w kolejce czekała kobieta z synem ok. 11 letnim, który miał uraz kostki bodajże. Kobieta była dość zdenerwowana,gdyż czekała już tam godzinę, a nikt z personelu nie raczył się nimi zająć. Co jakiś czas z gabinetu wychodziła pielęgniarka,która na każde kolejne pytanie zniecierpliwionej kobiety odpowiadała "lekarza nie ma", "niedługo będzie", "lekarz jest zajęty" itd.
We czwórkę na szpitalnym korytarzu czekaliśmy jeszcze jakąś godzinę, a ludzi z przeróżnymi urazami przybywało.Wśród nowo przybytych znajdowała się kobieta lat około 50 z mężem. Miała problemy z sercem (duszności, ból w klatce piersiowej), zniecierpliwiony mąż kilka razy pukał do gabinetu,ale oczywiście zero reakcji. Dopiero po tym jak kobieta zaczęła gwałtownie słabnąć , wezwana przez innych pacjentów pielęgniarka wzięła kobietę "pod pachę" , poszła z nią do gabinetu, dała jakąś tabletkę i nakazała czekać , bo lekarza brak.
Mój tata w tymże szpitalu ma kilku kolegów lekarzy, więc mama zadzwoniła do taty, aby ten zapytał czy jeden z nich (ortopeda) ma dyżur na swoim oddziale.Okazało się,że faktycznie ma dyżur, po około 30 sekundach od telefonu wychodzi pielęgniarka i mówi:

- Pani z urazem kolana, zapraszam.

Bez słowa wyjaśnienia od ręki wypisała skierowanie na zdjęcie rentgenowskie i podała SIEDZĄCEMU W FOTELU LEKARZOWI dyżurnemu. Po moim wyjściu z gabinetu kolejka się ruszyła , ludzie zaczęli być przyjmowani. Gdyby nie mój telefon ja i inni chorzy ludzie staliby tam jeszcze przez kilka ładnych parę godzin.


(tak, to nie jest do końca w porządku,że zostałam przyjęta przed tą Panią)

szpital

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 109 (193)

1