Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Poluck

Zamieszcza historie od: 10 września 2013 - 2:00
Ostatnio: 25 maja 2022 - 10:22
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 1151
  • Komentarzy: 238
  • Punktów za komentarze: 2031
 
zarchiwizowany

#82802

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zacząłem pisać komentarz pod historią #82800, ale w połowie stwierdziłem, że będzie za długi.

W historii autor stwierdził, że z przyczyn ciążowych unika młodych kobiet w pracy. W komentarzach oczywiście burza, czego można się było spodziewać. Jedni mówią, że kobiety to tykająca bomba, inni, że to nie ich wina.

Nie chcę się rozwodzić nad tym, kto ma rację, bo nikt jej nie ma. I na tym polega piekielność całej sytuacji, że nikt nie ma racji i nikt nie zna rozwiązania. Na to wszystko potrzeba czasu, wielu lat prób i błędów, cierpień i wyrzeczeń.

Prawa kobiet to stosunkowo młoda dziedzina, może 150-letnia. Przez ten czas, z roku na rok, kobiety mogły robić coraz więcej, pracować, głosować, kandydować do parlamentów, itp. Niestety rynek nie był na to przygotowany, wiele rzeczy trzeba było dostosować do obydwóch płci, szczególnie w przepisach.

W obecnych czasach, szczególnie przez ostatnich paręnaście lat, wszystko nabiera coraz większego tempa i staje się coraz trudniejsze, bo czasu nadal jest tyle samo. Wprowadzane są nowe przepisy i zanim pojawią się jakieś konkretne dane czy analizy to już ludzie się burzą, że jest źle. Przepisy znowu trzeba zmienić, nikt nie wie w jaki sposób, a ludzie dalej się burzą i protestują.

Potem pojawił się gender i nagle zamiast problemów z kobietami i mężczyznami trzeba pogodzić przepisy z setką płci, bo komuś się coś przyśniło. Mózgów jest tyle samo a problemów narasta.

Najgorsze jest to, że nawet znając problem nie da się znaleźć rozwiązania tak szybko jakby ludzie chcieli.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (42)
zarchiwizowany

#56483

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niektórym ludziom to się dosłownie w dupach poprzewracało.

Pracuję sobie w Kanadzie w firmie produkującej i montującej panele izolacyjne ze stali i aluminium oraz pianki poliuretanowej i poliisocyjanuratowej. Praca na produkcji jak każda inna, składanie elementów do kupy, pakowanie na palety i wywóz. Praca niezbyt ciężka, ale w miejscu bardzo ciepłym, by pianka odpowiednio gęstniała i klej nie zasychał.

Otóż ze mną pracuje pewien polak, 23-latek. W Polsce mieszkał na wsi w województwie lubelskim, wielki "mechanik" i "spawacz". Tutaj mieszka ze swoim wujkiem, płaci $400 za pokój w rodzinnej chałupie, szczegół dosyć ważny.

Gdzie piekielność?
Po pierwsze, jest "ekspertem" od wszystkiego. Wszystko wie lepiej, a jego ulubionym argumentem jest "ja tu dłużej pracuję". Raz nawet kłócił się ze mną na temat spawania, bo uważał, że spawacz, który położył pewną spoinę 3-warstwową, powinien stracić pracę, że taki spaw można położyć jednym pociągnięciem... Przy stali grubości pół cala... Od tamtej pory z nim nie rozmawiam o spawaniu, bo nic do niego nie dochodzi i dalej "wie lepiej".

Po drugie, czego się nie dotknie to prędzej czy później zepsuje. Przykład: miał do pocięcia stalowe kątowniki o grubości, uwaga, pół milimetra. Nie dość, że piłę tarczową tak maglował, że bezpieczniki wywalał co drugi kątownik to jeszcze potem przyszedł do mnie spytać się czy mam taśmę klejącą, bo on chce ten bezpiecznik zakleić, bo mu cały czas wyskakuje.
Ostatecznie piłę spalił, tarczę wyszczerbił i musiał przytargać szlifierkę, którą ja potem dokończyłem robotę. Razem zajęło to prawie 3 razy dłużej, niż gdyby z tą piłą się delikatniej obchodził.

Po trzecie, do prowadzenia wszelkiego ciężkiego sprzętu jest pierwszy i prosi o to na każdym kroku, nawet kiedy od menadżera dostał zakaz jeżdżenia podnośnikiem (skid-steer). Któregoś dnia stał z wózkiem widłowym na samym środku hali produkcyjnej domagając się, by reszta przerwała pracę i poprzestawiała palety, bo on musi śmieci wyrzucić.
Albo na drugiej hali z pewnym meksykaninem skończyliśmy robić panele, zapakowaliśmy je i trzeba je było załadować. Niestety skid-steer, który widłami dalej sięga niż wózek, był akurat w użyciu, bo piekielny sobie jeździł i przestawiał nikomu nieprzeszkadzające stalowe elementy. Oczywiście spowodował godzinne opóźnienie a kierowca nic nie robiąc musiał mieć zapłacone ekstra.

No i po czwarte, obijał się niemiłosiernie. Zdarzały się dni, że po prostu odmawiał pracy, bo zmęczony, bo zamówienie nie jest pilne, itp.

Ale to jeszcze nic. Raz skręcaliśmy panele do kupy. Trzeba je generalnie potem do pieca wstawiać, by wypełnić pianką, w piecu mieści się 21 paneli. Tych, gotowych do wstawienia do pieca, było 11. On nas strasznie spowalniał to ja do niego mówię, żeby przyspieszył trochę, bo dwóch kolegów na nas czeka. Jego odpowiedź?
"Ja się nie będę męczył za marne 18 dolary na godzinę"

Wspomniałem wyżej, że $400 za pokój to ważny szczegół. Generalnie w przeciętnej dzielnicy mieszkanie dwupokojowe kosztuje $1100 miesięcznie. Otóż za $18 na godzinę można tutaj wynająć takie mieszkanie, opłacić prąd, internet, telefon, ubezpieczenie i paliwo do samochodu oraz kupić jedzenie na cały miesiąc, a do tego zostanie jeszcze jakieś $200 luzu, które można odłożyć... To wszystko mieszkając samemu...

Ten człowiek po prostu nie ma szacunku dla pracy. Mógłbym się wręcz pokusić na stwierdzenie, że go nikt nigdy nie nauczył, jak się pracuje...

zagranica

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (309)

#55457

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Widzę, że popularne są ostatnio "Ku przestrodze" to i ja wrzucę swoją przestrogę, dla tych, którzy myślą o przeprowadzce do Kanady.

Trzymać się z dala od większości Polaków!

Po pierwsze, jest polski prawnik, który zajmuje się imigracją. Może i załatwi papiery, ale przy rozliczeniu powie "Jednak to będzie kosztować więcej" i wręcza większy rachunek. Są osoby, od których chciał nawet i $1500 za to samo za co innych kasował na $500 czy nawet darmo, jak kogoś lubił.
Załatwienie papierów zajmuje w sumie 2-8 tygodni. W moim przypadku musiałem się nieźle do niego nadzwonić, żeby mi je załatwił na czas. Koledze jednak załatwienie tych papierów zajęło skromne 8 miesięcy, za co oczywiście odpowiednio więcej skasował.

Po drugie, unikać pracy w polskich firmach. Jest ogromna szansa, że będą oszukiwać i łamać prawo by zarobić na biednych i niewiedzących imigrantach. Nadgodziny są płatne 150% i są wymagane przez prawo, nie ma tu czegoś takiego jak umowa zlecenie czy o dzieło, wszyscy są traktowani tak samo bez względu czy są w Kanadzie 15 minut czy od 3 pokoleń.

Dodatkowo praca dla imigrantów wymaga tzw. Labour Market Opinion (LMO), czyli papieru z rządu, który oświadcza, że zatrudnienie pracownika zza granicy na to stanowisko nie stanowi zagrożenia dla kanadyjskiego rynku pracy. Na tym LMO jest wyraźnie określona minimalna stawka godzinowa. Niektórzy pracodawcy płacą mniej, ale podatki płacą jak za poprawną kwotę (w moim przypadku powinienem mieć płacone $30.63 a mam płacone $20, z czego pobierają o połowę większe podatki). Kanadyjskie firmy szanują pracowników i przestrzegają prawa. Trzymać się z dala od polskich!!!

Po trzecie, są polskie sklepy z polskimi produktami.
Koneserzy mogą się zaszczycić wodą mineralną żywiec zdrój zagryzaną ptasim mleczkiem. Jednakże niektóre "świeże" produkty są sprzedawane w nietypowy sposób. Kupując 6 pączków, cztery z nich będą stare. Ja na nieszczęście moje kupiłem smalec, który tego samego wieczoru zwróciłem otworem wlotowym. Do tego sprzedają też produkty z symbolami narodowymi, np. flagą Polski. Ciekawostką jest fakt, że we włoskim sklepie te są tańsze nieraz o połowę.

Nie dać się zwieść!

Alberta

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 412 (572)

#55204

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po przeczytaniu historii użytkownika powyplacie (http://piekielni.pl/11438) przypomniała mi się historia zasłyszana w pracy.

Rok temu wyleciałem do Kanady i w międzyczasie rozpocząłem pracę na polu naftowym, które leżało 40 kilometrów w głąb terenu bazy wojskowej Royal Canadian Air Force w Cold Lake. Z tego powodu bezpieczeństwo było bardzo pilnie kontrolowane (przekroczenie prędkości o 3 km/h wiązało się z wywiezieniem kierowcy i całej załogi pojazdu na granicę bazy i zakaz wstępu na miesiąc, co zwykle wiązało się z utratą pracy).

Historia dotyczy piekielnego żartownisia.
Koordynator do spraw bezpieczeństwa gdy przeprowadzał orientację nowych pracowników powiedział, żeby nigdy nie żartować sobie z bezpieczeństwa. Opowiedział przy tym historię jak pewnego dnia jeden z pracowników na ścianie toi-toia napisał dla żartu markerem, że najchętniej by to wszystko wysadził w powietrze.

Wydawałoby się, że to zwykły lament niezadowolonego pracownika, który przeważnie jest ignorowany.
Otóż nie, pracownik bezpieczeństwa zgłosił to odpowiednim służbom.
W ciągu 2 godzin zjawił się patrol rangersów. Wstrzymali pracę na całym polu naftowym na 2 tygodnie. Wszyscy pracownicy obecni w tym okresie w polu dostali zakaz opuszczania terenu bazy, wszyscy musieli przez ten czas siedzieć w obozie.
Efekt?
Ogromne straty finansowe właściciela pola naftowego. Cały projekt, w ówczesnej fazie rozwoju, prowadził wydobycie na poziomie 120,000 baryłek ropy dziennie.
Pracowników wtedy było 1,300 na miejscu. Za darmo nikt tam nie siedział, każdemu trzeba było zapłacić standardową stawkę.
Straty szacowane były na poziomie $220,000,000, a wszystko przez jedno głupie zdanie w kiblu.

P.S. Sprawcę złapali i dostał on dożywotni zakaz wstępu na teren bazy. Niestety nie obciążyli go żadnymi kosztami.

zagranica

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 398 (474)

1