Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Pruszek

Zamieszcza historie od: 8 maja 2011 - 20:59
Ostatnio: 5 sierpnia 2014 - 3:59
  • Historii na głównej: 1 z 7
  • Punktów za historie: 1215
  • Komentarzy: 110
  • Punktów za komentarze: 185
 
zarchiwizowany

#41518

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zastanawiam się ostatnio jakie są wymagania aby dostać się do księgowości w II Urzędzie Skarbowym w Toruniu. Oto i dwie moim zdaniem dość piekielne sytuacje:

1)W wakacje chodziłem do pracy i oprócz tego otrzymuje rentę rodzinną. Z racji otrzymywania pieniędzy z 2-óch źródeł zaczerpnąłem informację z ZUS jak mam się rozliczać bo z tego co pamiętam oni rozliczają się za mnie. Pani z ZUS poinformowała mnie, że nic się nie zmieniło w tej kwestii. Złożyłem PIT-37 w II US z danymi jedynie z zakładu pracy. Po jakimś miesiącu odebrałem zwrot z podatku osobiście bo US miał jakiś problem z odczytaniem moich danych personalnych i adresowych. Na potrzeby opisane w sytuacji nr. 2 musiałem złożyć korektę zeznania bo pani z ZUS źle mnie poinformowała. Po 2-3 tyg. otrzymuje list polecony ze "skarbówki", że mam im zapłacić 400zł. Będąc w ciężkim szoku wykonałem telefon do nich, z zapytaniem za co mam im dać te 4 stówki. Pani powiedziała mi, że są to pieniądze które otrzymałem jako zwrot podatku przed korektą ponieważ, po złożonej korekcje zeznania wg ich obliczeń mi nie przysługują.

2)Potrzebne mi było zaświadczenie o zarobkach (mało ważne do czego). Złożyłem wniosek o wydanie zaświadczenia i czekam. Czekałem 2 tygodnie i stwierdziłem, że coś za długo to trwa. Przyjeżdżam i pytam się pani w informacji czy zaświadczenie jest już może gotowe do odbioru oraz podaje jej swój dowód osobisty. Pani szuka przez 10 min. Po nieudanej próbie znalezienia pyta się mnie kiedy składałem wniosek, informuje, że już jakieś 2 tyg. minęły. Dzwoni gdzieś i za chwilę przychodzi ktoś odpowiedzialny za obsługę petentów (nie pamiętam jak nazywa się jego stanowisko) po czym informuje mnie, że moje zeznanie podatkowe gdzieś się zgubiło. Po ok. 2h zeznanie podatkowe w postaci PIT-37 odnajduje się. W ciągu następnych 15 min zaświadczenie o dochodach osobiście przy mnie wypisuje sam naczelnik Urzędu Skarbowego.


Zastanawia mnie jak oni obliczają te zeznania podatkowe jeżeli wg. nich przed korektą zwrot mi przysługiwał a po złożonej korekcje już nie. Ciekawe też jest to jak można zgubić czyjeś zeznanie podatkowe. Znając życie, gdybym się nie upomniał o zaświadczenie o dochodach mój PIT nadal by się nie znalazł.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 21 (113)

#16527

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o nieuczciwej rodzince.

Do mojej kasy podeszła rodzinka (w składzie: matka, syn z synową i dzieckiem). Zakupów mięli trochę sporo, każdy z nich chciał na osobny paragon. Mamusia za swoje zakupy płaciła na samym końcu. Wszystko przebiegło dobrze, więc zabieram się za następnego klienta. W mniej więcej jednej trzeciej ilości jego artykułów, przychodzi matka i zaczyna się awanturować, że wydałem jej o 10zł za mało (na dowód trzymała w ręku pozostałą ilość gotówki, podczas kasowania przypomniało mi się, że tą dychę wydałem jej w piątkach). Poinformowałem ją aby poczekała aż do końca obsłużę klienta i dopiero wtedy będę mógł z nią porozmawiać.

Gdy skasowałem dotychczasową osobę powiedziałem jej, że tą dychę wydałem jej 2x po 5zł. Wyciągnęła mi portfel i wszystkie drobne wysypała mi na taśmę abym sobie poszukał tej dychy. Fakt faktem znajdowała się tam tylko jedna piątka (wtedy zapaliła się czerwona lampka i przypomniałem sobie, że wcześniej w ogóle nie miała, wiem bo zazwyczaj dyskretnie oglądam zawartość portfela, poradziła mi to stara kasjerka żebym nie miał problemów w zdobywaniu drobnych bo czasami ludzie wciskają, że nie mają). Przy okazji przyszła reszta rodzinki i zaczęła ją dopingować. No to zadzwoniłem do nadzoru kas i poinformowałem, że będzie liczenie kasetki z powodu wątpliwości, że źle wydałem resztę. Pani Hania kazała mi zamknąć kasę i za chwilę przyszła z odpowiednim formularzem i zaczęła wszystko przeliczać. Po spisaniu wszystkiego poszła do kasy centralnej po mój raport (jest w nim zawarty cały utarg wraz z funduszem początkowym). Przedstawiła klientce i jej rodzince dokumenty i potwierdziła, że mój stan kasetki jest poprawny i co za tym idzie dobrze wydałem pieniądze. Klientka powiedziała, że chce rozmawiać z kimś wyższym rangą.

No to Hania wezwała dyżurnego dyrekcji i powiedziała im aby udali się z nią do nadzoru kas i tam będą go oczekiwać i wyjaśni im wszystko jeszcze raz (dostałem pozwolenie na otwarcie kasy, co uczyniłem i zaraz zacząłem obsługiwać klienta). Oni za to zostali przy kasie i zaczęli się między sobą kłócić. W między czasie słyszę, jak synek mówi do matki pół szeptem:
- Nie udało się, chodź idziemy nie będziemy sobie siary robić.

Skończyło się tym, że oni szybkim krokiem udali się do wyjścia, a dyżurny dyrekcji został odciągnięty od aktualnego zajęcia na marne.

Carrefour Toruń

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 686 (718)
zarchiwizowany

#16021

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z miejsca pracy, oczywiście Carrefour′a. Dotyczy ona sklepowej "mafii" (tak określiła ich kierowniczka). Ludzie należący do tego zgromadzenia potrafią stać w kolejkach jakieś 30 min przed otwarciem sklepu. Po otwarciu sklepu zaczyna się sprint (kto pierwszy ten lepszy). Niech uważają ludzie którzy spotkają ich na swojej drodze. Stratowanie jest najlepszym wyjściem z całej sytuacji. W najgorszym wypadku można skończyć w szpitalu. Członkowie mafii potrafią wyjmować produkty z koszyków klientom lub sobie. Gdy Ci nie chcą ich oddać, następują przepychanki. Jeżeli przeciwnik sobie nie odpuści rzucają się z łapami. Pracownicy też nie mogą czuć się bezpiecznie. Pewnego razu koleżanka szła z kasetką i ze strachu prawie wskoczyła na regał (mało brakowało i została by rozjechana koszykiem). Takie akcje zazwyczaj zdarzają się gdy w promocji są jogurty, mięso lub inne pierdoły.

Carrefour Toruń

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (189)
zarchiwizowany

#15306

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia trochę długa ale moim zdaniem warta uwagi. Dzisiejszy dzień, był dniem atrakcji dla mnie i jednego z ochroniarzy. Historię podzielę na 2 części. Część 1: Zostałem przesadzony na inną kasę. Zalogowałem się i rozpakowałem po czym przystąpiłem do uruchomienia taśmy. Na tej kasie taśma jest automatyczna (działa przy pomocy wiązki podczerwieni, gdy dany produkt przerwał wiązkę, taśma się zatrzymała). Taśma ruszyła, więc chciałem ją zatrzymać przy pomocy tabliczki następny klient. Nie dawała za wygraną więc na panelu sterowania próbowałem ją przełączyć aby chodziła przy pomocy pedału. Kilkakrotnie naciskałem guzik lecz ona nie chciała się przełączyć. Zauważyłem, że dioda wysyłająca światło podczerwone jest przekrzywiona więc pomyślałem aby ją ustawić. I to był błąd. Złapałem za nią a tu jak mnie prąd kopnął to włosy mi się zjeżyły. Za chwile przychodzi ochroniarz i pyta czy wcisnąłem napad (jest to tzw. przycisk security na panelu). Mówię, że nie tylko chciałem przestawić taśmę na manual. Uświadomił mnie, że na tej kasie działa ona tylko na automacie. Zdziwił się też, że naciskanie obojętnie jakiego przycisku uruchamia cichy alarm. Próbował ją czymś zatrzymać lecz bez skutku i zaczął grzebać przy diodzie. Powiedziałem mu żeby tego nie robił bo może go kopnąć, nie zdążyłem dokończyć gdyż sam podskoczył i wydał z siebie znane słowo na "k". Automatycznie zostałem przeniesiony na inną kasę. Jak się potem okazało od czujki był prawie oderwany przewód z fazą (kopnęło nas tylko dlatego, że trzymaliśmy się czegoś metalowego podczas dłubania przy czujce). Część 2: Mając chwile wolnego widzę, że do mojej kasy drepcze pijaczyna z dwiema bułkami. Położył je na taśmie i udawał się w kierunku wyjścia z drobniakami w garści. Gdy już był za kasą aktywowały się bramki. Widząc i słysząc to, złapał bułeczki i szybszym krokiem udał się z powrotem między regały. No to długo nie myśląc telefon w rękę i wybijam numer na monitoring w celu podesłania ochroniarza. Nie zdążyłem się połączyć i widzę jak biegnie w jego kierunku ten sam którego kopnął prąd. Próbuje mu zagrodzić drogę a pijaczek w tył zwrot. Ganiali się po hali przez mniej więcej 5 minut. Gdy w końcu udało mu się go wyciągnąć z pomiędzy alejek z produktami na główną przy kasach, pijaczek poczuł się pewniej mając większą swobodę ruchu. Zaczęli się przepychać. Gdy ochroniarz się wkurzył i chciał go złapać za sweter a następnie zaciągnąć do ciemnicy (pomieszczenie w którym nakazuje się wyjęcie produktów danemu delikwentowi i następnie czeka się na przybycie policji) prawie dostał by lute na twarz. Ten długo nie myśląc zaszedł go od tyłu i zastosował "dźwignię" najczęściej używaną przez policję (zachodzi się delikwenta od boku i jedną ręką przechyla mi się głowę w kierunku podłoża). Trochę to trwało bo rzucał się jak ryba wyjęta z wody więc wezwał drugiego kolegę do pomocy. Potem dowiedziałem się co było przyczyną aktywacji bramki. Pijaczek w spodniach miał schowaną 0,5 litrową butelkę 95% spirytusu. Tłumaczył się, że potrzebna mu jest na kaca. Facet musi być mocno uzależniony skoro zwykła wódka mu nie wystarcza.

Carrefour Toruń

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (51)
zarchiwizowany

#12693

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia z Carrefour'a w Toruniu.
Ostrzegam,że trochę długa ale za to dokładnie opisuje całe zajście. Mały wstęp odnośnie przesądów-na ogół w nie nie wierzę, ale niektóre się sprawdzają. Siedziałem zadowolony na kasie, że nikt nie popsuł mi humoru. Nagle patrze i widzę, że wśród klientów jest zakonnica. Spojrzenie na zegarek i widzę 11 (zobaczenie zakonnicy przed południem podobno przynosi pecha). Oczywiście nie przejąłem się tym tylko kasuję dalej ludzi i widzę, że nic się nie dzieje. A teraz do rzeczy. Zablokowałem kasę po poprzednim kliencie na czas chowania gotówki do kasetki aby produktywność mi nie spadła (jest to średnia ilość kasowanych artykułów na minutę, gdy jest dość spora można dostać premię). Odblokowuję, wklepuję numer kasjera i hasło, widzę, że wszystko jest ok. Zaczynam kasować produkty kolejnej klientki, w pewnym momencie kasa się zwiesiła i wyskoczył komunikat o złym haśle. Jako, że jechałem jak automat, nawet nie patrzyłem na wyświetlacz nie wiedziałem o tym. Zauważyłem to dopiero przy próbie ręcznego wbicia kodu (dodam iż w tym czasie przerzuciłem jakieś 20 produktów a klientka zdążyła je włożyć do reklamówki). To ja w te pędy zobaczyć ile rzeczy zdążyło się skasować. Proszę klientkę aby wypakowała konkretne artykuły (na szczęście zapamiętałem co przekładałem aby nie musiała wypakowywać wszystkiego a dodam iż miała spore zakupy). Ona natomiast z wielkim fochem wywaliła dosłownie wszystko z torby przy okazji wbijając paznokcie w reklamówkę co spowodowało jej pęknięcie, gdy tak się stało zaczęła komentować, że mamy "zajeb**te" siatki. Odnalazłem nienabite produkty, zeskanowałem i przystąpiłem do kasowania reszty. Gdy na taśmie nie było już jej produktów na wyświetlaczu pojawiła się zaskakująca suma w wysokości 297 zł z groszami.Podałem jej wysokość rachunku-ona zaczęła się drzeć, że czegoś za dużo nabiłem (miała 5 reklamówek wypchanych po brzegi w dodatku produktami ze średniej i wyższej półki!). Podała mi kartę, płatność przeszła. Patrzę co ona robi i widzę jak wszystko wyrzuca na ladę i ogląda paragon (miejsce do pakowania nie jest zbyt duże, ona zajęła prawie całe dając reszcie klientów jakiej 10cm miejsca na zapakowanie się. Po ok 3 osobie widzę, że skończyła i odchodzi (oczywiście bez żadnych przeprosin za wrzaski i bezpodstawnego oskarżania mnie o próbę wyłudzenia od niej większej ilości pieniędzy). Ale przynajmniej reszta osób poprawiła mi humor komentując jej zachowanie i bezmyślność ;]

Carrefour Toruń

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 32 (138)
zarchiwizowany

#12607

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Keira87 [URL=http://piekielni.pl/12282]klik[/URL] przypomniała mi wydarzenie którego byłem świadkiem. Przechodziłem przy skrzyżowaniu ze swoim psem (takie małe rude i hałaśliwe), na jednym rogu stoi samochód a za nim oznakowany radiowóz policyjny (z tego co poznałem po czynnościach wykonywanych przez misiaczków, najprawdopodobniej wypisywali mandat za coś tam). Po chodniku naprzeciwko idzie facet po 40 ze swoim psem (podobnym do mojego tylko trochę cichszy). Widzę jak psiak załatwia swoją potrzebę na chodniku obok ulicy. Facet z pupilem kieruje się w stronę przejścia. Wkroczył na pasy, prawie przeszedł ale dostrzegł radiowóz. Po tym jak go zobaczył popędził z prędkością Concorde'a (dla niewtajemniczonych-naddźwiękowy samolot pasażerski) w kierunku miejsca gdzie wypróżnił się jego piesek,momentalnie wyciągnął z kieszeni woreczek foliowy i posprzątał po czworonogu. Gdy to zobaczyłem, przez jakąś minutę nie mogłem opanować śmiechu-funkcjonariusze byli tak zajęci wypisywaniem jakichś papierów,że nawet go nie zauważyli! Policjanci zaczęli się na mnie patrzeć i milowym szeptem zastanawiać się,co "ćpałem".
Jednak moim zdaniem ta akcja była trochę nieprzemyślana. Gdy piesek załatwił się na trawniku można było otrzymać mandat w kwocie do 500zł (sic!). Jednak komu to szkodzi tego nie wiem. Mało kto chodzi po trawnikach, nawet jeżeli to zauważy "minę", a piesek w ten sposób naturalnie nawozi ziemię.

Jeżeli chodzi o kolejną mądrą akcję na terenie Torunia to nosiła ona tytuł "Nie karm gołębi". Chodziło o to, by nie karmić ptaków na terenie Starówki, gdyż potem "dekorowały" one zabytkowe budynki. Oczywiście za karmienie gołębi można było otrzymać podobny mandat co za nieposprzątanie po swoim psie. Jednak najbardziej podczas tej akcji rozbawiło mnie to, że w ratuszowym sklepiku z pamiątkami można było nabyć...specjalny pokarm dla gołębi. Ciekawe jaką jeszcze akcje zatwierdzi kochany przez wszystkich Torunian pan Prezydent?

miasto Toruń

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (33)
zarchiwizowany

#11850

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od poniedziałku zacząłem kurs na stanowisko kasjera/sprzedawcy w jednym z Toruńskich hipermarketów. Nie myślałem, że piekielni klienci pojawią się w szybkim tempie. We wtorek mam dobry humor i myślałem, że do końca dnia tak pozostanie. Jednak czas prysnął gdy pojawił się piekielny [P].
Kasuję jego zakupy, na koniec rzuca mi jak psu kartę kredytową (już mi ciśnienie podskoczyło). Przed przeciągnięciem karty przez terminal mam obowiązek sprawdzić datę ważności i podpis na odwrocie. Jednak podpisu nie było.
[J]Poproszę Pana dowód osobisty gdyż nie ma podpisu na odwrocie karty
[P]Ale ja tą kartą od roku płacę za zakupy w tym sklepie właśnie tą kartą ale ty jesteś nowy i myślisz, że Ci wszystko wolno
[J]Wybaczy Pan ale takie są przepisy
[P]Ale moim obowiązkiem jest okazanie dowodu tylko służbom mundurowym
[J]Czytał Pan list który dostał Pan razem z kartą? Jeżeli tak to jest tam taka informacja, że karta bez podpisu jest nieważna
[P]Nie pokażę Panu dowodu! (zaczął się trochę wydzierać, ochrona się zainteresowała)
[J]W takim razie zapraszam do bankomatu
Kłótnia trwała jakieś 5 min jednak w końcu stwierdził, że pójdzie do tego bankomatu. Dodam, że gdyby płatność przeszła a coś potem by się "coś" stało musiał bym oddawać kasę z własnej kieszeni (zakupy były za 100 zł czyli jakieś 2 dni mojej pracy).
W środę miałem dla odmiany piekielną klientkę. Okoliczności te same jednak dowód pokazała.
[P]Wie Pan, że istnieje coś takiego jak ochrona danych osobowych? Nie ma Pan prawa żądać ode mnie dowodu. Ja złożę skargę, że wykracza Pan poza swoje obowiązki.

Czasami zastanawiam się, skąd tacy ludzie się biorą -.-

Carrefour Toruń

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (182)

1