Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Public_Enema

Zamieszcza historie od: 21 września 2015 - 8:56
Ostatnio: 9 lipca 2016 - 17:10
  • Historii na głównej: 7 z 9
  • Punktów za historie: 3617
  • Komentarzy: 64
  • Punktów za komentarze: 223
 
zarchiwizowany

#69323

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Taki ostatnio wysyp opowieści o służbach zdrowia, to i ja pociągnę temat.

Historia rozgrywała się w lipcu tego roku. Brat narzeczonej- niech będzie: Rafał- miał zamiar zacząć studia, więc przez wakacje chciał trochę zarobić. Tak wyszło, że akurat szef potrzebował dodatkowych pracowników, i Rafał trafił na miesiąc do mojej firmy.

Jakoś w drugim tygodniu pracy szwagier w pośpiechu tak nieszczęśliwie chwycił jakiś pręt, że rozorał sobie skórę na dłoni. Rana wprawdzie należała raczej do tych powierzchownych, niestety pręt sterylny nie był i do środka dostało się trochę brudu. Odkaziliśmy ranę, założyliśmy bandaż i szwagier już chciał wracać do pracy, ale szef uparł się, żeby zawieźć go do szpitala, bo wszystkich drobinek nie udało się z rany usunąć i może wdać się zakażenie.

Zostałem oddelegowany do pomocy Rafałowi (on prawa jazdy nie posiada, a poza tym nie zna tutejszego narzecza). Do szpitala dojechaliśmy bez kłopotów, w środku pustki- tym lepiej dla nas, mniej czekania. Zaanonsowaliśmy nasze przybycie i już po chwili uprzejma pani zaprosiła szwagra do gabinetu, informując, że lekarz zaraz będzie.

Czekaliśmy piętnaście minut. Kiedy wreszcie "doktór" się objawił, wysłuchał tylko opisu zajścia, po czym znów wyszedł, bez słowa wyjaśnienia.

Po kolejnym kwadransie pokazała się pielęgniarka, zapewniając, że "pan XYZ zaraz wróci". Faktycznie- wrócił, ale tylko po długopis, i ponownie zniknął, niby sen jaki złoty.

Minęło dokładnie PÓŁTOREJ godziny, zanim wreszcie się Rafałem zajęto. W tym czasie jeszcze dwa razy zajrzała do nas pielęgniarka, obejrzała ranę, i wyszła, zapowiadając rychły powrót doktora.

Kiedy w końcu lekarz znalazł chwilę czasu, usadowił Rafała na fotelu, ubrał rękawiczki, po czym... ranę odkaził i zabandażował. Tak, zrobił dokładnie to samo, co my wcześniej. Za tę przyjemność zażyczył sobie- w przeliczeniu- ok. 200zł.


Do pracy wróciliśmy po dwóch i pół godziny. Dwie i pół godziny strwoniliśmy w szpitalu, czekając na głupią dezynfekcję... I tutaj pytanie do Was, pracowników służby zdrowia- czy takiego zabiegu naprawdę nie mogła przeprowadzić pielęgniarka?..

zagraniczna służba zdrowia

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 62 (158)
zarchiwizowany

#69213

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed dziesięciu minut, a ja dalej nie wierzę, że to się stało.

Moja praca wiąże się z dość częstymi wyjazdami za granicę. Aktualnie jestem w Wiedniu, po południu miałem trochę czasu, więc postanowiłem przeznaczyć go na zwiedzanie tego pięknego miasta.

W pewnym momencie spotkałem tybetańskiego mnicha. Od dawna interesuję się buddyzmem i "okolicami", ukłoniłem mu się, on się odkłonił. Po angielsku umiał, więc zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że miał do sprzedania malę (sznur modlitewny). Skusiłem się.


Ja: Ile to będzie kosztować?

Mnich: Pięć euro.


No dobra. Wyciągam pieniądze z portfela. Zrobiłem to dość nieostrożnie, tak, że drugi banknot lekko się z niego wysunął.

W tym momencie mnich złapał eurasy, które mu podawałem, wyciągnął papierek wystający z mojego portfela, rzucił mi malę i dał nogę, wołając, że się za mnie pomodli.



Po paru minutach zebrałem szczękę z ziemi i poszedłem w swoją stronę, nękany jednym, podstawowym pytaniem- WTF?!

wiedeń

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (65)

1