Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Raugia

Zamieszcza historie od: 17 czerwca 2012 - 22:10
Ostatnio: 13 kwietnia 2018 - 13:43
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 1259
  • Komentarzy: 53
  • Punktów za komentarze: 784
 
zarchiwizowany

#65089

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z góry przepraszam, że tak chaotycznie i mało fachowo, ale dalej mnie nosi.

Kupiliśmy auto.
Pośmigało 3 miesiące i zdechło.
Diagnoza? Zatarta głowica - filtr oleju poszedł, dawno nie wymieniany. Mąż nie miał czasu wymienić po zakupie (ale oleje wymieniane jakiś czas temu przez poprzedniego właściciela) - trudno, nasza wina.
Pieniądze poszły - auto pośmigało TYDZIEŃ.
Kolejna diagnoza - zatarty spód silnika. Opcje dwie: regeneracja silnika lub jego wymiana.
Mąż znalazł silnik i warsztat który to zrobi. Po drodze mechanik miał zrobić diagnozę. I co?
Okazało się, że nawet jakbyśmy filtr wymienili to auto i tak by szlag trafił. Tak to podsumował mechanik:
-Takie numery to za PRL'u były. Silnik na ostatniej prostej, to zagęszczali olej i auto szło na sprzedaż, po kilku miesiącach silnik do wymiany. Prawie nie do wykrycia.

Tylko pieniędzy na auto i naprawy szkoda, bo za tą kwotę auto dwa razy lepsze by było już.

Udław się zarobionymi pieniędzmi poprzedni właścicielu!

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (49)

#61081

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pełno tu historii psiarzy o ich problemach ludźmi którzy na siłę chcą lub każą dzieciom głaskać ich psy. Dodam coś z drugiej strony.

W niedzielę rano odkryliśmy z mężem, że zapomnieliśmy o pieczywie na śniadanie. Po nakarmieniu młodszej córki, ze starszą wybrałyśmy się do sklepu, który oferuję świeże pieczywo o każdej porze dnia.

Więc córa do spacerówki i jedziemy. Wracając widzę, że zmierza w naszą stronę starsza pani (SP) z typowym Burkiem czy innym Fafikiem. Córa jak to wszystkie dzieci w jej wieku (1,5 roku) ręce w stronę psiaka. Odsuwając wózek jak najbliżej krawężnika mówię do dziecka:
(Ja): Idzie piesek, tak kochanie? Ale nie wolno dotykać obcych piesków. - staramy się wychować dziecko tak aby nie dotykało obcych zwierząt w myśl zasady: nie dotknie = nie zostanie ugryziona.
(SP): Chcesz kochanie pogłaskać pieska? - i podchodzi z psem do nas.
(Ja): Pani wybaczy, ale nie chce by dziecko głaskało psa.
(SP): A co Pani sobie wyobraża?!- rozdarła się babka - Mój Gucio szczepiony jest!
(Ja): Jak dla mnie może być nawet ze złota, ale to obcy pies. A staramy się z mężem uczyć dziecko, by nie dotykało obcych zwierząt. Nie znam pani psa i nie mam pewności, że nie ugryzie mojego dziecka. Więc proszę się odsunąć i nas przepuścić.
(SP): Gucio nie gryzie! On uwielbia dzieci! - pies miał najwyraźniej inne zdanie na ten temat, bo zaczął powarkiwać.
(Ja): Właśnie widzę, a warczy bo chce się bawić? Proszę odciągnąć psa.

Mijając babkę usłyszałam jeszcze za sobą, że jestem głupią gówniarą i męczę biedne dziecko nie pozwalając mu dotykać zwierząt.
Do gówniary mi daleko, ale chyba wolę "męczyć" dziecko i wiedzieć, że nie będzie leciało w stronę psa z okrzykiem "piesek!", bo raz trafi na spokojnego Fafika, który dzieciom pozwala na wszystko, a innym razem na Burka który połyka maluchy w całości.

P.S. Po przeczytaniu komentarzy dodam, że mała ma kontakt z psami, dziadków czy sąsiadki, jeśli znam psa to córa z chęcią się z nimi bawi. Ale jeśli nie znam psa to mówię, że nie wolno dotykać pieska. Wolę ją nauczyć by nie wyciągała rąk w stronę obcych psów.

spacer psy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 355 (469)

#53719

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytałam historię o taksówkarzach i przypomniała mi się moja sprzed kilku lat.

Studniówka, organizowana w hotelu. W obie strony z lubym jechaliśmy taksówką. O ile na miejsce imprezy dojechaliśmy szybko, to z powrotem już tak łatwo nie było.
Wracaliśmy koło 4 nad ranem. Trasa hotel-dom powinna zając maksymalnie 20 minut (tyle zajmuje w dzień).
Pan taksówkarz po otrzymaniu adresu i dzielnicy, ruszył w drogę.
Najpierw pojechaliśmy trasą w miarę zgodną do prawidłowej, co prawda nie główną drogą lecz pobocznymi, ale co tam. Pan chyba myślał, że jesteśmy bardzo wstawieni i skręcił w przeciwną stronę niż dzielnica do której miał jechać.
Z lubym zrozumieliśmy co taksówkarz (T) chce zrobić, ale nic nie mówiliśmy - a co tam zabawimy się. I tak po 40 minutach jazdy i zwiedzeniu dwóch dzielnic w końcu luby (L) nie wytrzymał:

L: Miło, że pokazuje nam Pan miasto o tej porze, ale my płacimy tylko za kurs do domu, a za wycieczkę którą pan tu robi od 40 minut zapłaci Pan sobie sam.
T: Przecież dobrze jadę!
L: Może i to nie jest moje miasto rodzinne ale po roku studiowania wiem gdzie jestem i wiem jak dojechać do domu z każdej części miasta, więc może w końcu nas Pan zawiezie tam gdzie chcieliśmy?

Z przodu dało się słyszeć coś o chol***ernych małolatach i pieprz***nych studentach.
Na miejsce dojechaliśmy w ciągu 15 minut z bardzo odległej części miasta.

L: To ile płacimy za kurs?
T: No licznik wskazuje 75zł.
L: Tak? To ja zadzwonię do korporacji i zapytam ile ten kurs mniej więcej powinien kosztować.
T: 20zł. - A już ciszej, ale tak abyśmy słyszeli - Nawet zarobić nie dadzą człowiekowi.
L: Uczciwemu dałbym zarobić nawet i 50zł, ale tak bezczelnie oszukać się nie dam.

Ot, nie daliśmy zarobić... Taka z nas niewychowana młodzież była...

taxi wrocław

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 673 (745)
zarchiwizowany

#53328

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ot historia ze sklepu.
Wczoraj wieczorem wybraliśmy się do sklepu (zapomniało się, że święto dzisiaj). Mała na ręce i kręcimy się między półkami. Godzina dość późna (po 22 już było), a ludzi w sklepie mnóstwo - w sumie się nie dziwię, sami odłożyliśmy zakupy na ostatnią chwilę.
Podchodzimy do kasy z pierwszeństwem- nie po to by szybko wyjść (mała późno drzemkę sobie zrobiła i chcieliśmy ją przemęczyć), ot kolejka była najkrótsza.
Po chwili kasjerka otworzyła kasę obok, to część osób przewędrowała do nowo otwartej kasy. Wiadomo kto pierwszy ten lepszy, my zostaliśmy w kolejce do "naszej" kasy.
Nagle w kolejce obok babka(B) koło 50 zaczyna się kłócić z kolejkowiczami(K1, K2):
B:A Państwo to za mną stali w kolejce, nie ładnie tak się wpychać!
K1: O co Pani chodzi? Stała Pani w tamtej kolejce, to nowa kolejka.
B: Ale jak się nowa kasa otworzyła to trzeba zachować kolejkę.
K1: Nowa kasa, nowa kolejka. Zawsze tak jest.
B: (zwracając się do faceta przed nią) A Pan to stał przede mną, czemu mnie Pan nie poprze? Nie przeszkadza to Panu?
K2: Pani to się czepia! Nowa kasa, nowa kolejka. Będę się może o 5 minut jak Pani kłócił?
Pani wróciła do "naszej" kolejki stając za nami, my wykładamy już swoje na taśmę po czym słyszę:
B: A Pani z tym dzieckiem to co? Pani nie powinna dziecka w kolejce męczyć, to kasa z pierwszeństwem jest!
Ja: O ludzie, Pani to już nie ma czego się czepić?
K1: A może Pani chciała się dzidziusiem pochwalić? (mała ma 7 miesięcy i jest ciekawska świata).
Pani nic się już nie odezwała, kiedy kasjerka zaczęła kasować jej produkty usłyszałam jeszcze jak mówi do kasjerki:
B: Pani to powinna tą kasę zamknąć i iść do domu.
Kasjerka: (Patrząc z politowaniem na kobietę) Obawiam się, że nie było by to takie proste.

Powiedzcie mi po co robić aferę o głupoty? Rozumiem, że na poczcie czy w aptece są takie zasady, ale sklep to chyba co innego?

sklep na T

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 37 (191)

1