Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Ruda2211

Zamieszcza historie od: 13 kwietnia 2012 - 0:22
Ostatnio: 20 listopada 2022 - 17:56
O sobie:

Rudy to nie kolor, to charakter ;]

  • Historii na głównej: 5 z 8
  • Punktów za historie: 4416
  • Komentarzy: 168
  • Punktów za komentarze: 1299
 

#44186

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam kiedyś w sklepie spożywczo-monopolowym całodobowym. Co jest ważne, w sklepie na większość produktów obowiązywała samoobsługa.
Przy kasie znajdował się tylko droższy alkohol (wódki, wina, whisky, itd.) oraz papierosy. Do moich obowiązków z podawania towaru należało tylko podawanie tego alkoholu czy papierosów. Resztę produktów, które klient chciał zakupić, powinien sam przynieść do skasowania. Koło drzwi stały koszyki więc nikt nic nie musiał dźwigać w gołych rękach.
Klientela przeróżna. Niektórzy mili, inni uważali nas ekspedientki za ludzi niższej kategorii oraz, że istniejemy tylko po to, żeby im usługiwać.

Godzina 3 w nocy, przychodzi pan i władca na pierwszy rzut oka, ok.40 lat. Podchodzi do kasy, prosi papierosy (podałam), prosi o colę bo nie widzi gdzie stoi (akurat ochroniarz stał koło półki z napojem, więc go poprosiłam żeby podał), następnie pan prosi wódkę więc też podałam. Dalej prosi jednym tchem o kilka bułek zwykłych, jakąś wędlinę pakowaną i jakieś ciastka. Poinformowałam pana, że na spożywkę jest samoobsługa. On do mnie, że moim obowiązkiem jest mu podać. Odparłam iż do moich obowiązków należy kasowanie towaru, który klient sam sobie wybiera, a nie latanie po całym sklepie w poszukiwaniu jego zakupów (zwłaszcza żeby wyjść za lady muszę przejść pół sklepu). Na to pan, cytuję:
- Ty gówniaro jesteś nawet od tego, żeby mi tu obciągnąć.

Rachunek pana został skasowany z kasy, a on sam opuścił sklep przy pomocy ochroniarza.

sklep

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1021 (1073)
zarchiwizowany

#40012

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu zmarła moja Babcia, z którą byłam bardzo związana. Przeżyłam to bardzo tym bardziej, 1,5 roku temu pochowałam mamę.
Przez kilka ostatnich dni jej życia lekarze powiedzieli wprost, że z medycznego punktu widzenia nie ma szans żeby z tego wyszła i rodzina ma się przygotować na najgorsze. Wszyscy wiedzieliśmy, że umrze nie wiedzieliśmy tylko kiedy. Moja ciocia (jej córka) podeszła do tego bardzo „praktycznie” jak usłyszała że jej mama umiera i nie wiele dni jej zostało poszła na zakupy i kupiła sobie buty, swetry na pogrzeb…może mało piekielne, ale uważam że kupowanie sobie ciuchów z myślą o pogrzebie gdy dana osoba jeszcze oddycha uważam za brak taktu.
Babcia kilka dni później zmarła i przyszedł dnień pogrzebu. Już po uroczystości pogrzebowej oraz po stypie kilkoro osób z rodziny zebrało się jeszcze u cioci. Tym razem piekielny okazał się mój wujek, którego zawsze miałam za chama ale nie myślałam, że wykaże się aż takim brakiem kultury. Popił sobie ze swoimi szwagrami (nie wiem co on opijał) i zaczął oceniać pogrzeb. I tu cytuję stwierdził tak: „To to był pogrzeb, bo jak byliśmy w W. na pogrzebie B. (w sensie mojej mamy) to tam to był g*wno a nie pogrzeb. Dziewczyny B. spaliły i słuchajcie stał sobie taki słoiczek z ch*j wie czym”. Rozumiem, że kremowanie zmarłych nie jest jeszcze powszechne i nie każdemu musi się to podobać, ale uważam iż trzeba uszanować wolę zmarłego odnośnie pochówku. A moja mama chciała być skremowana i pochowana w jednym grobie ze swoim zmarłym synem. Niektórzy widać nie potrafią tego zrozumieć.

rodzina

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (227)

#33070

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam kiedyś w sklepie spożywczo-monopolowym całodobowym.
Właściciel nigdy nam bilonu nie przynosił, więc drobnych na zmianie nocnej było tyle, ile się za dnia udało uzbierać. Drobne mają to do siebie, że się kończą i cudownie z nieba nie spadają do kasy.

Sobota, godzina ok 3 w nocy, drobnych (takich po 50gr, 20gr, 10 gr i 5gr) brak w kasie. Pan dokonuje zakupu na kwotę 5,6 i podaje mi banknot 20 zł. Proszę o końcówkę 60gr ponieważ będę miała problem z wydaniem reszty. Usłyszałam, że on swoje prawa zna i ja jako sprzedawca mam mu obowiązek wydać nie ważne czym płaci. W sumie racja.
Poinformowałam pana, że w takim wypadku będę zmuszona mu 40 gr wydać bardzo drobno.

Wydałam resztę: banknot 10zł, 2 monety po 2zł i końcówkę 40gr po 2 gr. Nie była to złośliwość z mojej strony, po prostu inaczej nie miałam.
Pan schował 14zł do portfela, na resztę się mnie spytał co to ma być. Powiedziałam, iż uprzedzałam że wydam drobno.
Pan wziął drobniaki i rzucił mi nimi w twarz, mówiąc, że taką resztę to ja se mogę wsadzić w cztery litery i wyszedł.

Zawsze myślałam, że pieniądz to pieniądz. Dla niektórych jednak nie.

Sklep

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 815 (871)

#31761

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakieś 15 lat temu z powodu zwarcia instalacji mieliśmy pożar w mieszkaniu. Od tego czasu moja mama na zapach dymu niewiadomego pochodzenia była bardzo wyczulona.

Kilka lat później pewnego letniego wieczoru siedzimy sobie w mieszkaniu oglądamy jakąś bzdurę w TV. Nagle moja rodzicielka wstała z fotela zdenerwowana i mówi ze czuję dym. No to zaczęłyśmy obwąchiwać wszystkie gniazdka w mieszkaniu aby znaleźć źródło "zapachu".

Mieszkanie obwąchane, dymu nie widać ale czuć. Otwieramy drzwi na klatkę schodową, a tam aż czarno. Szybko otworzyłyśmy okno na korytarzu i zadzwoniłyśmy po straż pożarną.
Przyjechali i co się okazało?
Że sąsiedzi z parteru wnieśli sobie na klatkę schodową grilla z podwórka, bo zaczęło kropić, a mieli ochotę na kiełbaskę. Strażacy wezwali Straż Miejską, a ta wlepiła im mandat.

Dla kogoś może mało piekielne się wydać, ale jak ktoś przeżył pożar własnego mieszkania, na każde ryzyko pożaru jest wyczulony.

urocza kamienica

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 595 (665)

#30180

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja mama kupiła kilka lat temu mieszkanie w kamienicy. Okolica miał być spokojna, sąsiedzi mieli być mili (tak mówiła była właścicielka).

Gdy już się zadomowiła zauważyła dziwną rzecz. Ktoś z bloku z naprzeciwka patrzył jej się w okna. Z początku myślała, że jej się to tylko wydaje, ale wręcz czuła się obserwowana.

Pewnego wieczoru zauważyła że ktoś bezczelnie przez lornetkę gapi się w jej okna. Podeszła więc do okna i pokazała w stronę wścibskiego sąsiada środkowy palec. Podglądacz wydawałoby się że się zmieszał,bo schował się do swojej chałupki. Następnego dnia jednak gdy wróciła z pracy miała wiatrówką ostrzelane szyby w oknach.

A miało się miło i spokojnie mieszkać.

Mieszkanie

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 714 (778)
zarchiwizowany

#31015

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po śmierci mamy zrywałam przeróżne umowy na nią zapisane. Była już historia o pewnej pomarańczowej sieci komórkowej, a dziś opisze pewną telewizję cyfrową.
Poszłam do punktu gdzie była nawiązywana umowa, zgłosiłam oraz nie wyraziłam chęci przepisywania umowy na siebie. Pani zrozumiał, wklepała do komputera co miała wklepać, kazała już żadnego rachunku nie opłacać i za ok. tydzień przyjść ze sprzętem (dekoder, karta do dekodera oraz pilot).
Zgodnie z umową przychodzę pod koniec tygodnia ze sprzętem. Za biurkiem siedzi inna pani. Podchodzę, witam się i wyjaśniam z czym przyszłam. Pni dzień dobry nie odpowiedziała, ale zrozumiała z czym przyszłam. Wzięła od mnie pudełko ze wszystkim, ale dalej patrzy mi się na ręce jak by czegoś brakowało. Pani nie zaglądając do pudełka oznajmi mi, że nie przyniosłam całego sprzętu. Pytam się zdziwiona czego brakuje. Odpowiedź mnie prawie zwaliła z nóg. Otóż nie przyniosłam talerza satelitarnego. Zakomunikowałam pani, że ani nikt mi nie kazał wcześniej skakać po dachu za tym talerzem ani ja sama nie zamierzam. Pani odpuściła.
Wzięła się za przeglądanie przyniesionego przeze mnie sprzętu i spisywania protokołu zdania. Pilot zdany, karta zdana bez problemu. Dekoder niekoniecznie. Okazało się że na pudełku jest inny numer niż na dekoderze. I dekoder, który oddaje nie należał wg umowy do mojej mamy. Pytam się wiec niby do kogo, ona nie udziela informacji (bo nie może, to akurat rozumiem). Pyta się mnie czy z kimś moja mama się na dekodery nie zamieniała, tu padło z mojej strony pytanie: Po co miałaby się zamieniać? Ona nie wie, ale przecież mogła. Tłumacze pani, że to nie możliwe i zasugerowałam (mój błąd) że może w trakcie wydawanie mojej mamie sprzętu, w dniu podpisywania umowy ktoś pomylił pudełko od dekodera i do protokołu spisał numery z pudełka a nie z dekodera. Pani się na mnie wydarła, że co ja sobie myślę, jak ja tak mogę bezczelnie im coś zarzucać (dokładnie nie przytoczę co piekielna na mnie krzyczała bo było to już jakiś czas temu) i na koniec mi zakomunikowała, że za zgubienie sprzętu będę płacić karę. Jak to usłyszałam, to zaczęłam pakować z powrotem dekoder i resztę do pudełka i zbierać się do wyjścia. Pani powiedziałam, że w takim wypadku wychodzę z tym „nie swoim sprzętem”. Pni mnie od złodziei z wyzywała. Jej wrzaski sprowadziły z zaplecza inną pracownicę tego przybytku. Która po wyjaśnieniu przeze mnie sprawy sprzęt przyjęła, za koleżankę przeprosiła a na dekoderze po prostu zamalowała naklejkę z numerkiem.

TV cyfrowa

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 91 (145)
zarchiwizowany

#30438

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka lat temu zbierałam na WOŚP.
Zazwyczaj ludzie byli uprzejmi i wrzucali chociaż parę groszy do puszki, jednak zawsze się trafi osoba, która dobry humor i miłą atmosferę popsuje. Trafił mi się pan.

[Ja] Czy wspomoże pan Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy? Fundacja zakupuje nowoczesny sprzęt medyczny do szpitali dziecięcych.
[P] Nie narobiłem sobie bachorów za młodu żeby nie musieć na nie wydawać i tym bardziej nie będę ładował pieniędzy w cudze. Jak dla mnie wszystkie te bachory mogą pozdychać.

Pan poszedł w cholerę a ja zbierałam szczękę z chodnika.

WOŚP

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 72 (176)

#29294

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ponad rok temu zmarła moja mama. Kilka dni po pogrzebie wzięłam się za załatwianie spraw po jej śmierci (bankowe, spadkowe i wszelkie umowy zapisane na nią). Schody zaczęły się gdy chciałam rozwiązać umowy z siecią komórkową. Mama miała na siebie wzięte 4 umowy: swój telefon, mój, siostry oraz Internet. Zamierzałam rozwiązać umowy na jej telefon, siostry oraz Internet. Mój numer miał być przepisany na mnie. Wydawałoby się że dla wykwalifikowanego pracownika to żaden problem. Okazało się, że jednak nie.

Wizyta I.
Wybrałam się do salonu, wyjaśniam jaka sytuacja pani, która znała moją mamę (zawsze u niej moja matula przedłużała umowy). Poprosiła o odpis aktu zgonu w celu skserowania do dokumentów i wprowadzenia do systemu informacji o zgonie klienta. Nie miałam przy sobie oryginału, tylko ksero (ponieważ 3 odpisy, które dostałam z USC już rozdałam po przeróżnych instytucjach) dobrej jakości. Wręczam pani ksero. Nie, ona nie może przyjąć kserokopii, ponieważ musi działać zgodnie z przepisami, a przepisy nakazują aby kserować od oryginalnego dokumentu na specjalnej kartce. Poza tym ona nie ma pewności czy to jest ksero od oryginału, czy czasem z komputera sobie tego nie wydrukowałam i nie robię sobie z firmy żartów. Rozumiem, przepisy przepisami ale zarzucać mi kłamstwo w takiej sprawie to zwyczajne chamstwo i bezczelność. Pożegnałam się i wyszłam.

Wizyta II.
Wybrałam z urzędu odpis aktu zgonu i zrobiłam drugie podejście do rozwiązania umów. Przyszłam, przypomniałam się i wręczam pani piekielnej dokument. Poszła, skserowała (na zwykłej białej kartce!) i zaczęła wprowadzać dane do systemu, oraz drukować nową umowę (na mój numer). Na koniec dowiedziałam się, że umowy zostaną rozwiązane po upływie następnego okresu rozliczeniowego (czyli jeszcze miesiąc mam płacić za coś czego nie używam). No nic trudno, pożegnałam się i wyszłam.

Po upływie miesiąca okazało się, iż umowy nie zostały rozwiązane i dalej jestem zmuszona płacić, aby nie wyłączono mi numeru z którego korzystam. Dlaczego nie zostały rozwiązane, nie wiadomo. Studiuje w mieście oddalonym od swojego miejsca zameldowania o ponad 500 km i nie mogłam iść od razu wyjaśnić sytuacji. W mieście, w którym studiuję w jednym salonie powiedzieli mi, że mam iść do salonu gdzie zrywałam umowy aby wystawiono korektę i zwrócono mi za płacenie rachunków, które powinny być zlikwidowane.

Po 3 miesiącach (nie mogłam wcześniej, studia) idę i załatwiam. Pani nie wie czemu tak się stało, ale zaraz wprowadzi na nowo do sytemu. Tu zaznaczyłam, że chcę złożyć reklamację aby uzyskać zwrot poniesionych kosztów. Ona by to musiała wysłać do centrali faksem, a im faks nie działa i musiałabym poczekać kolejny miesiąc. Wiem, że pani coś kręciła ale chciałam to jak najszybciej załatwić, więc darowałam sobie ten zwrot kosztów. Pani wprowadziła na nowo i znów na rozwiązanie mam czekać aż upłynie kolejny okres rozliczeniowy. Czekałam 2 miesiące. Myślałam, że mnie szlag trafi. Poszłam jeszcze raz. Pani na nowo wprowadza dane i zrywa umowy (albo grała w pasjansa, nie wiem do dziś).

We wrześniu cud się stał. Umowy rozwiązane, mój numer zapisany na mnie (tak twierdziła pani piekielna). Wróciłam z powrotem na studia. W grudniu opłacam w salonie rachunek za swój telefon. Pani w kasie zwraca się do mnie z pytaniem czy opłacam tylko rachunek czy również karę jaką mam naliczoną na koncie. Zrobiłam oczy jak 5 zł. WTF! Jaka kara - pytam się, ona nie wie, muszę iść do punktu obsługi klienta się spytać.

Idę, wyjaśniam pani sytuację, podaję swój numer aby mogła sprawdzić w systemie. Pani się pyta czy jestem XYZ, ja na to że jestem XYY, a to są dane mojej zmarłej mamy. Pani do mnie, że takim wypadku nie udzieli mi informacji ponieważ nie jestem właścicielem numeru. Tłumaczę pani, że właściciel numeru który figuruje w systemie raczej na pewno się nie zjawi. Pani do mnie, dalej, że nie może mi udzielić informacji, a do właściciela numeru zostanie wysłane powiadomienie o karze jaka jest naliczana. Myślałam przez chwilę, że jestem w ukryte kamerze, ale nie. Pani mówiła całkiem poważnie. Uznałam, że z głupszym się nie będę sprzeczać i poczekałam aż inny konsultant będzie wolny.

U pana konsultanta po wyśnieniu sytuacji uzyskałam informacje, że w systemie nie mają informacji o śmierci mojej mamy i numer jest dalej na nią zapisany, a kara została naliczona za bezpodstawne zerwanie umowy. Pan poprosił abym przyszła z kopią aktu zgonu (nagle się okazało, że może być nawet ksero) i wszystko załatwi. Wróciłam po godzinie z dokumentami. Pan wpisał informacje oraz przepisał numer na mnie. Okazało się również, że nie muszę czekać kolejnego miesiąca na zmianę w systemie tylko w ciągu tygodnia numer będzie figurował jak mój.

I tak moi drodzy od marca do grudnia, miałam przygody z pewną pomarańczową telefonią komórkową.

salon sieci komórkowej

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 662 (740)

1