Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Skromny

Zamieszcza historie od: 21 lipca 2014 - 20:44
Ostatnio: 28 września 2015 - 12:12
  • Historii na głównej: 0 z 3
  • Punktów za historie: 482
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 17
 
zarchiwizowany

#68774

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pierwsza, albo druga klasa podstawówki. Miałem to nieszczęście, że jako jeden z niewielu chodziłem do innego przedszkola, niż większość mojej klasy i, co za tym idzie, gdy się pojawiłem, to reszta grupy była już w miarę ze sobą zżyta. Być może to z tego powodu to mi przypadł zaszczyt bycia "czarną owcą". Po jakimś czasie klasowi koledzy uznali, że jestem jednak całkiem spoko, ale zanim to się wydarzyło, moje szkolne życie nie było kolorowe.

Dzisiaj chciałbym opowiedzieć krótką historię o Marku, z którym chodziłem do klasy. Pewnego razu Marek podszedł do mnie i już tu coś mi powinno nie pasować, bo wcześniej słowa z nim nie zamieniłem, po czym z życzliwością zapytał, co tam sobie porabiam (jak mi się zdaje, po prostu przemierzałem korytarz, udając, że mam coś do roboty), gadka-szmatka. W końcu wyciągnął ze swojego plecaka paczkę chrupek i powiedział, że tak się już obżarł, że nie może więcej, zatem chętnie mi odstąpi resztę. Opakowanie było otwarte, ale prawie nienaruszone. Marek stwierdził, że wcześniej zjadł jeszcze z pięć takich. Jako, że byłem raczej ufny, to podziękowałem za ten nieoczekiwany prezent i przez resztę przerwy zajadałem się, myśląc o tym, że może w końcu inni przestaną się ze mnie naśmiewać.

Domyślacie się pewnie, że było zgoła inaczej. Marek znowu podszedł do mnie na następnej przerwie w towarzystwie reszty kolegów. Podczas, gdy pozostali pękali ze śmiechu, on z satysfakcją oznajmił mi, że chrupki, które dostałem wylądowały wcześniej na podłodze w męskiej toalecie. On je pozbierał i dał mi.

To była jedna z chwil w moim życiu, kiedy poczułem się naprawdę skrzywdzony. A co gorsza, doszedłem do wniosku, że to była moja wina, bo jak mogłem dać się tak podpuścić. Żeby było śmieszniej, to na tej poprzedniej przerwie poczęstowałem chrupkami naszą wychowawczynię i powiedziałem, że to prezent od Marka. Ale zamiast pójść do niej, albo do kogokolwiek, postanowiłem zatrzymać to wszystko dla siebie. I tym sposobem o sprawie do dziś nie wie nikt, prócz mnie. Sam Marek pewnie nawet nie pamięta, jak wielką krzywdę mi zrobił swoim głupim kawałem. Nie twierdzę, że to akurat ta historia spowodowała to, że dziś nie potrafię zaufać ludziom i na każdym kroku boję się, że ktoś się zabawi moim kosztem, ale na pewno był to jeden z wielu czynników. Żałuję, że w odpowiednim czasie nie zwróciłem się do nikogo o pomoc, choć w tamtym momencie zdawało mi się, że robię najlepszą możliwą rzecz.

Szkoła

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (113)
zarchiwizowany

#61033

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szukam pracy dorywczej, coby dorobić sobie przed studiami. Od początku czerwca. Do tej pory nie znalazłem. Mieszkam w niewielkiej miejscowości, toteż nie nastawiałem się na przebieranie w ofertach, tylko branie co dają. Nawet z takim nastawieniem się przeliczyłem.

1) Większość ofert wymaga prawa jazdy. Prawka nie posiadam, bo zamierzałem dopiero na nie zarobić. Tu akurat nie ma nic piekielnego, niczyja wina, że do wielu zajęć prawko jest potrzebne. Niemniej - robi się błędne koło. Szukam pracy, żeby mieć prawo jazdy. Żeby znaleźć pracę, muszę mieć prawo jazdy.

2) Do pracy typu sprzątanie WYMAGANA jest grupa inwalidzka. Nosz ku***a, do sprzątania się nie nadaję, bo nie jestem niepełnosprawny. Może chociaż jak na starość oślepnę i ogłuchnę, to będę mógł sobie dorobić sprzątaniem.

3) A propos niepełnosprawności - wczoraj widziałem ogłoszenie do pracy W OCHRONIE. Cytat dosłowny: "Posiadasz pierwszą lub drugą gr. inwalidzką - dostajesz pracę na cały etat." Teraz w miejscach z ochroną będę czuł się o wiele bezpieczniej.

4. Na zgłoszenia do pracy typu rozdawanie ulotek nawet nikt nie odpowiada. A ogłoszenia pojawiają się każdego dnia. Czy do tego naprawdę potrzeba jakichś wyjątkowych kwalifikacji? Wcześniej myślałem, że wystarczy mieć nogi, ale chyba się pomyliłem.

5. W wielu przypadkach poszukują tylko i wyłącznie osób płci żeńskiej, nawet jeśli praca nie jest typowo kobieca (sprzedaż gazet i płyt DVD, pomoc w gospodarstwie rolnym pod miastem). Autorzy takich ogłoszeń to, nietrudno się domyślić, głównie faceci.

6. Wielu pracodawców daje wprawdzie pracę, ale płacy to już niekoniecznie. Tak się dzieje między innymi w pobliskim hipermarkecie (mało znana sieć, Makłowicz ją reklamuje). Na szczęście życzliwi ludzie dzielą się swoimi doświadczeniami z takimi ogłoszeniami.

Połowa wakacji przeminęła z wiatrem, a pracy jak nie było, tak nie ma. I nie zanosi się na zmianę.

praca

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 103 (189)
zarchiwizowany

#61020

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To nie będzie piekielna historia. Raczej głupia. I zapewne śmieszna, chociaż to nie ja byłem tym, który się śmiał.

Dawno temu postanowiłem zakupić sobie słuchawki. Miałem odłożone trochę gotówki, więc zdecydowałem się zaszaleć i wybrać coś ze średniej półki cenowej, a nie - jak to miałem w zwyczaju (ale już nie mam) - z niższej. Jak pomyślałem, tak uczyniłem - po skończonych lekcjach zostało mi trochę czasu do autobusu, więc zamiast na przystanek udałem się do sklepu. Przez krótką chwilę oglądałem różne modele (w sumie to porównywałem tylko ich ceny, bo za wiele o słuchawkach nie wiedziałem i nie wiem), aż zagadał do mnie przemiły pan z obsługi. Wyjaśniam, że nie potrzebuję cudów na kiju, zwykłe słuchawki, które można podłączyć do laptopa i telefonu, które się wygodnie nosi i które nie popsują się po miesiącu użytkowania. Pan od razu zaproponował mi najodpowiedniejszy model. Cena nie była najniższa (jak na "moje" standardy), ale co tam - kasę mam, to kupuję. Szybko poszedłem do kasy, zapłaciłem za sprzęt i do widzenia.

W domu od razu zabrałem się za oglądanie swojego nowego nabytku. Rozpakowuję go i... zdaję sobie sprawę, że wejście tych słuchawek nie będzie pasowało ani do laptopa, ani do telefonu. Patrzę na opakowanie, czy coś się nie pomieszało mi albo sprzedawcy, sprawdzam raz jeszcze wejście, czy aby na pewno nie pasuje... Cholera, nie pasuje. Wkurzony na siebie, że dałem się tam łatwo namówić bez żadnego sprawdzenia pakuję słuchawki do pudełka i wkładam do plecaka, żeby nie zapomnieć ich zabrać następnego dnia do "reklamacji".

Kolejnego dnia musiałem czekać na koniec lekcji, bo sklep otwarty od 10. a w przerwie nie zdążę. Po zajęciach jak najszybciej popędziłem na miejsce, żeby wyjaśnić sprawę. Wchodzę do sklepu. Wszyscy pracownicy zajęci, więc czekam. W końcu i mną się zainteresował jeden pan. Wręczam mu słuchawki i tłumaczę, w czym rzecz. On patrzy na opakowanie i ze zdziwieniem stwierdza, że powinny pasować. Upieram się, że jednak nie pasują. On się upiera, że muszą. Zjawia się pan, który dnia poprzedniego mi owe słuchawki polecił i pyta, co jest nie tak. Mówię, że wejście słuchawek nie pasuje. Pan bierze słuchawki, wyciąga je z opakowania i ogląda kabel.
- No widzi pan? Za duże - mówię.

Na to pan tylko się uśmiecha, zdejmuje przejściówkę z końcówki kabla i wręcza mi sprzęt z powrotem.
Dawno nie było mi tak głupio. Przeprosiłem za kłopot (na szczęście panowie podeszli do sprawy z humorem) i wyprułem jak najszybciej na zewnątrz.

...

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (342)

1