Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Stracharka

Zamieszcza historie od: 22 maja 2012 - 11:03
Ostatnio: 28 października 2015 - 21:09
  • Historii na głównej: 0 z 3
  • Punktów za historie: 46
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 68
 
zarchiwizowany

#52186

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam!
Opowiem wam dzisiaj o tegorocznej rekrutacji do liceów w naszej pięknej stolicy.
Ale najpierw kilka słów wprowadzenia: Jak pewnie wiele osób wie w szkołach każdego stopnia są przeprowadzane tzw. olimpiady przedmiotowe - zdobycie w niej tytułu laureata daje nam maksymalną ilość pkt. rekrutacyjnych (200) i miejsce w każdej szkole jaką laureat sobie wybierze.
Dalej co do pkt. dostajemy je za oceny punktowane do danej klasy (np. biol - chem to oceny z biol, chemii, j.pol i mat), konkursy (2 lub 5), wolontariat (2) i egzamin gim. (max.100)
To tak dla niezorientowanych w temacie.
Zazwyczaj laureatów jest ok.180 w całym województwie, jednak w tym roku ta liczba wyniosła ok.600 - 800 (informacje od kolegi który ten tytuł uzyskał, listy zostały już usunięte). Dlaczego? Tematy do konkursu zostały podane w połowie września (zazwyczaj były już w czerwcu roku poprzedniego), w skutek czego same zadania były prostsze.
Co idzie za powyższym, laureaci poskładali papiery do najlepszych szkół, w szczególności do jednej co roku przez nich obleganej - "Czadzkiego". I tu właśnie zaczyna się piekielność/głupota.
To tej właśnie szkoły próbowało się dostać tylu laureatów, że zabrakoło dla nich miejsca (!), a że większość z laureatów składa podanie tylko do jednej szkoły (nie będę tu tłumaczyć jak działa system elektroniczny przeprowadzający rekrutacje) to mamy ludzi po 200 pkt, którzy nigdzie się nie dostali. Ale to jeszcze nie koniec, teraz ci którzy jednak złożyli podania do kilku szkół, spadają oczko niżej.
No i tak dochodzimy do drugiej części. Ze względu na tak dużą liczbę laureatów, zajmuję oni ok.20% miejsc w wszystkich dobrych szkołach. Co z tego? a no to ,że przez to dramatycznie wzrastają progi do poszczególnych klas (najpierw system przyjmuje laureatów, a potem kolejno kandydatów z najlepszymi wynikiami). W niektórych oddziałach wzrosły nawet o 20-30 pkt!
W szkole, którą ja wybrałam laureaci to odpowiednio 9/11 i 6/11 miejsc (zależy od klasy). Progi? ze 150pkt podskoczyły do 174.

Dla niektórych może to mało piekielne, ale dla mnie to wyrok na kolejne 3 lata mojego życia, bo szanownym urzędnikom się nie chciało wymyślić tematów w czerwcu.

P/S: Uprzedzając komentarze w stylu "trzeba się było lepiej uczyć" - miałam 96pkt z egzaminu, 5 od góry do dołu i wszystkie dod. pkt.

warszawa rekrutacja

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (47)
zarchiwizowany

#33120

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przedmiot przez wszystkich znienawidzony- matematyka. Nauczycielka wpada do klasy, wyraźnie w złym humorze, a więc nalot na zeszyty. Pani dochodzi do koleżanki powiedzmy [o]li, która nie ma rozwiązanego jednego zadania, ale za to ma "próby" ( jest taka zasada że jeżeli ktoś nie rozwiązał zadania, bo nie umiał, to musi mieć w zeszycie próby rozwiązania). Nauczycielka, stwierdza że po prostu jej się nie chciało, choć bardziej kwieciście, i każe wtedy już porządnie zestresowanej [O] rozwiązać zadanie na tablicy.
Po chwili przy tablicy [O] upada, choć wygląda to trochę jakby usiadła i zaczęła płakać. [O] ogólnie ma zwyczaj płakać z byle powodu, co na chwilę uśpiło moją czujność, ale patrzę a dziewczyna jakoś dziwnie się trzęsie. Przypomiało mi się, że ma astmę wysiłkową, czy coś w ten deseń. Podrywam się i biegnę do niej. [O] z trudem łapie powietrze, panika w oczach. Krzyczę żeby ktoś leciał po pielęgniarkę.
Co zrobiła nasza nauczycielka? Na początku wrzeszczała na nią, czemu zadania nie rozwiązuje, przestała dopiero kiedy jej powiedziałam, że [O] nie może oddychać. Przez resztę akcji miała totalnie gdzieś co się z dziewczyną stanie. No bo najważniejsze to zadanie rozwiązać, nie?
Na szczęście koleżance nic się nie stało, a higienistka zareagowała błyskawicznie.

matematyka nasza kochana

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (40)
zarchiwizowany

#33004

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To moja pierwsza historia, może nie do końca piekielna, ale za to niezwykle irytująca.

W mojej szkole są dwa kółka teatralne. Jedno prowadzi polonistka - nazwijmy Pani S (o której można by poemat napisać), drugie Pani Reżyser, która w szkole nie uczy, normalnie ma swoją profesjonalną trupę teatralną. Ja należę do tego drugiego. Żeby przedstawić sytuację jasno Pani S jest też moją nauczycielką i od tego roku (II klasa) też wychowawczynią. Nie należy ona to tego grona nauczycieli, którzy lubią osoby myślące i twórcze, a na dodatek jest z tych nie do końca sprawiedliwych, którzy mają pupilków. Nie słuch też zupełnie co się do niej mówi i wszystko wie najlepiej. Jej kółko składa się tylko z osób z naszej klasy, i robi , jak przekazała mi koleżanka która na te zajęcia uczęszcza, od września 10-minutowy skecz.
Nasze kółko wystawi 50-minutowy spektakl i na dodatek wygrywamy sporo konkursów. z mojej klasy uczęszczają do niego 4 osoby.
Jak pewnie można się domyślić, Pani S linczuje nas przy każdej możliwej okazji, a mnie , jako ze do pokornych nie należę, nie cierpi najbardziej. Zresztą nie jesteśmy wyjątkami, tępi wszystkich z naszego kółka, których uczy, odkąt pobiliśmy ją w konkursie wojewodzkim ( nie konkretnie ja, ale moi starsi koledzy , z których jednego też była wychowawczynią).
W tym roku wygraliśmy baaaaaa[...]aaardzo duży konkurs, co kosztowało nas makabryczną ilośc pracy, łącznie z nauczeniem się tekstu w języku obcym (krótki i prosty bynajmniej nie był). O dodatkową ocenę z polskiego i podwyższone zachowanie do dziś się nie możemy doprosić.

Sorki że tak się rozpisuję ale po prostu mam jej już dość. I może mało piekielne, ale jeżeli ktoś przez własne ego nie chce uznać twojej pracy, to naprawdę wkur..a.

gimnazjum

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (24)

1