Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sylwia_Cieszyn

Zamieszcza historie od: 21 maja 2014 - 9:35
Ostatnio: 26 kwietnia 2017 - 10:45
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 675
  • Komentarzy: 24
  • Punktów za komentarze: 147
 

#68411

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja historia nie jest piekielna, ale przerażająca i mnie osobiście daje do myślenia.

10 lat temu zaczęłam podupadać na zdrowiu. Dotychczas byłam zdrowa jak ryba, a tu nagle sił mi ubywa, tracę na wadze, choć nic w tym kierunku nie robię, w nocy ze snu wyrywają mnie bóle brzucha. Postawiona pod ścianą przez męża, idę do lekarza i po prostych badaniach krwi dostaję skierowanie do szpitala. Pozałatwiałam swoje sprawy, pracodawcę uprzedziłam o wypadzie do szpitala i stawiłam się na izbie przyjęć. W piątek.

Drapłam skierowanie i pędem na oddział, pogadać z lekarzem. Dochtór pooglądał skierowanie, wyniki krwi, podumał i stwierdził podejrzenie choroby Leśniowskiego-Crohna. Ale dopiero po kolonoskopii będzie można powiedzieć coś więcej… a najbliższy termin za 1,5 miesiąca. Wtedy mogę przyjść, no chyba że chcę, to mnie mogą przyjąć teraz, zaraz, już i zrobić badania krwi.

Podziękowałam i poszłam do domu. Co się będę w weekend w szpitalu kisić? Ale zaraz, zaraz… Co to jest ten Leśniowski-Crohn? Po wyszukaniu przeze mnie w necie informacji, włosy mi się na głowie zjeżyły. W poniedziałek rano w te pędy do szpitala, niech mnie przyjmują i robią te cholerne badania, a kolonoskopię wymuszę groźbą i prośbą. Po przyjęciu na oddział nadszedł czas na wywiad medyczny. Pani doktor popytała o szczegóły, szczególiki i orzekła z poważną miną, że kolonoskopia jest jutro.

Ja oczy jak talerze… Jak jutro, jak najbliższy termin za 1,5 miesiąca? Nie, jutro. No ok… Kłócić się nie będę.

Przeżyłam tę nieszczęsną kolonoskopię (zabieg teoretycznie bezbolesny, ale nieprzyjemny, ja zostałam wywieziona z sali zabiegowej na wózku inwalidzkim). A teraz diagnoza: nowotwór jelita grubego. Tak, w wieku 24 lat dowiedziałam się, że jestem chora na raka, z naciekami na kości miednicy i tylną ścianę macicy.

I tak sobie myślę, że gdybym przyszła 1,5 miesiąca później, mogłabym być bez szans na wyleczenie. Inna diagnoza też niczego nie zmienia. Choroba Leśniowskiego-Crohna jest bardzo ciężką chorobą autoimmunologiczną. Oczekiwanie 1,5 miesiąca na badanie doprowadziłoby do wyniszczenia organizmu.

Myśl mnie taka często nachodzi: ilu jest takich, co umierają na raka, nawet o tym nie wiedząc, bo kolejki są tak długie, że nie zdążono postawić diagnozy, tym samym dając choremu szansę na życie?

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 305 (373)

#73794

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O kastracji/sterylizacji zwierząt domowych będzie.

Moje stanowisko jest jasne: nie masz hodowli zwierząt domowych? Twoim obowiązkiem jest wykastrowanie/wysterylizowanie zwierzaka.

Moja szwagierka natomiast uważa inaczej. Ogłasza się wszem i wobec, że jest kocią i psią mamą. Sprowadzała do domu rodzinnego koty różnej maści, które mnożyły się na potęgę, ponieważ ona tak je kochała, że oddać ich nie zamierzała, a o zabiegu nie chciała słyszeć. Co rusz słyszałam, że któraś z kotek miała młode, ale wszystkie poszły do utopienia. Tak, moi mili - ta kocia mama uwielbiała koty, ale nie widziała nic złego w ich topieniu.
Taka sama sytuacja była z suczką. Oszczeniła się (podczas cieczki dała nogę za ogrodzenia, no i wiadomo co się stało), wydała na świat 5 szczeniąt. Jeden znalazł dom, reszta utopiona. A teraz historia właściwa.

Kilka tygodni temu dowiedziałam się, że szwagierka musiała uśpić kotkę. Dlaczego? Była w ciąży, a jakże! Jednego małego urodziła, drugi utknął w kanale rodnym. Zawieźli zwierzaka do weterynarza, ale lekarz powiedział, że jest tak odwodniona i wycieńczona, że musi ją uśpić. Uśpił. Matkę i dwa kocięta. Ja głupia zapytałam ile lat miała kotka. 5. Ile razy była w ciąży? Też koło 5. Nie miałam odwagi zapytać, co się stało z lekko licząc 12 kociętami. Zapytałam tylko, dlaczego nie została wysterylizowana. Miała iść. Dlaczego tego nie zrobiono, kiedy miała rok? Odpowiedzi nie usłyszałam. Nie zapytałam też jak długo zwlekano, nim kotka trafiła w stanie skrajnego wycieńczenia do lekarza.

Lubię szwagierkę, ale niech ona się nigdy więcej nie wypowiada na temat miłości do zwierząt, bo nie ręczę za siebie. Jak dla mnie to to nie jest miłość, a znęcanie się. I teraz dwie wiśnie na tym gorzkim torcie: reakcja szwagierki na wiadomość, że ja swoją kotkę wysterylizowałam- tyś jest głupia, zrobiłaś jej krzywdę. A druga - po uśpieniu kotki komentarz córki szwagierki - Mama i tak tej kotki nie lubiła.
Brzydzę się hipokryzją, a ta jest najwyższych lotów...

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (299)
zarchiwizowany

#61072

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem szczęśliwą posiadaczką szczeniaka owczarka niemieckiego. Suka jest łobuziarą ( jak to szczeniak) i wydawało by się, że to w tej materii będę miała największe problemy jeśli idzie o posiadanie psa. Ale o ludziach będzie. Niestety.
Sytuacja 1.

Pies biegający luzem. Krew mnie zalewa kiedy widzę biegnącego w moim kierunku psa, długo długo nic a dopiero gdzieś tam dalej idzie właściciel. I woła psa. A pies swoje. Więc właściciel woła głośniej. Pies dalej nic. I tak kilka razy.W tym czasie ja walczę z głupiejącym i wystraszonym psem który owija mi się wokół nóg. A obcy pies szczerzy zęby. Kiedy nadchodzi właściciel mam ochotę zdzielić go smyczą przez łeb. Ludzie-w mieście pies ma być na smyczy. Koniec kropka. Kiedy już jakimś cudem pies biega luzem, należy natychmiast odwołać psa. Jeśli pies nie reaguje podchodzę natychmiast i za fraki zabieram zwierzę. I nie interesuje mnie tłumaczenie, że pies łagodny, nie gryzie, niech się pieski powąchają itd, itp.

Sytuacja 2 .

Cmokanie, gwizdanie i nawoływanie MOJEGO psa. Ludzie, serio?? Co w tym złego ktoś zapyta- ano to, że suka jest narwana i kiedy słyszy takie dźwięki to automatycznie zaczyna się nakręcać. Spróbujcie okiełznać owczarka który waży 17 kg i dostaje głupawki. Ludź sobie pójdzie a ja zostaję z psim ADHD.

Sytuacja 3.

Ludzie pchający się z rękami ( był i tak który się pochylił nad nią, naciągnął rękawy z bluzy na dłonie i dalej machać rękami psu przed pyskiem. WTF?)Nie pytają czy mogą, czy nie ugryzie. Po co? Z resztą jak dziabnie to mogą mnie cmoknąć bo pies nie musi mieć kagańca ( pytałam SM). Jednak wolałabym uniknąć takiej akcji.

To sum up: Ludzie to wkurzający gatunek. Na dodatek głupi i nieodpowiedzialny.A myślałam, że młody pies to wychowawcze wyzwanie. Tu od ludzi trza zacząć. I jak bóg mi świadkiem, jeśli trafię na jakiegoś idiotę jeszcze raz to urządzę awanturę jakiej to miasto nie słyszało.

Cieszyn

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (124)

1