Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Temporary

Zamieszcza historie od: 25 maja 2011 - 20:47
Ostatnio: 4 listopada 2015 - 9:30
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 2567
  • Komentarzy: 20
  • Punktów za komentarze: 86
 

#46493

przez (PW) ·
| Do ulubionych
24.01.2013 - Dzień Świra ...

Słowem wstępu: Pracuję w sklepie meblowym, w którym sprzedajemy również na raty.
Forma współpracy z bankiem wygląda tak, że my (pracownicy) tworzymy i podpisujemy umowę kredytową. Po zatwierdzeniu umowy i odesłaniu jej kurierem, bank przelewa kwotę kredytu na konto firmowe a my wydajemy klientowi meble. Dalszą obsługą kredytu zajmuje się bank i my niewiele mamy z nim (kredytem) wspólnego. Za każdym razem przy wydawaniu klientowi umowy podkreślamy, że w celu uzyskania informacji dotyczących obsługi kredytu należy kontaktować się z bankiem.

Godzina 9:03 w dniu dzisiejszym, telefon:

PIEKIELNA KLIENTKA [PK]: Witam, ja mam taką sprawę, bo ja właśnie spłaciłam kredyt i chciałabym wiedzieć czy pieniądze dotarły.

TEMPORARY [T]: Dzień dobry, w sprawach związanych z obsługą kredytu, proszę kontaktować się z infolinią banku, mogę pani podać numer telefonu ...

[PK]: Ale ja chcę wiedzieć czy pieniądze dotarły!

[T]: Niestety, nie jestem w stanie udzielić pani takiej informacji, ponieważ to nie my zajmujemy się obsługą pani kredytu...

[PK]: Pani to chyba jakaś tępa jest! Ja chcę dostać potwierdzenie od producenta mebli, że pieniądze za moją wersalkę wpłynęły!

[T]: (Szybkie tłumaczenie sposobu współpracy z bankiem)... więc, nasza firma pieniążki od banku dostała już kilka dni po podpisaniu przez panią umowy, a nie po tym jak spłaciła pani kredyt.

[PK] Ale ja chcę od właściciela potwierdzenie, że moje pieniądze wpłynęły .

[T] (Ponowne tłumaczenie zasad współpracy z bankiem, oraz poinformowanie, że nie mamy jak potwierdzić wpływu na nasze konto JEJ pieniędzy) .... I właśnie dlatego my, jako firma - odbiorca gotówki proforma, możemy pani co najwyżej przedstawić potwierdzenie wpłaty, którą otrzymaliśmy z banku, a nie z pani konta osobistego, ponieważ pani swoje wpłaty przelewała przecież na konto banku, a nie nasze firmowe.

I tak minęło mi ok 25 minut. PK w koło macieju to samo, ja już nie wiem jak to wytłumaczyć.

[PK] Pani jest niekompetentna, nienormalna, nie rozumie w ogóle o co mi chodzi i w ogóle to jakaś głupia. Ja chcę z właścicielem rozmawiać (w tle męski głos "jakaś pi*da tępa nie chce ci dać tego co ci się należy").

Stwierdziłam, że nie mam sił na tę dyskusję. Podałam numer do centrali, niech oni jej tłumaczą.

Do tej pory "nie ogarniam" tej rozmowy...

Salon Meblowy

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 534 (622)

#45689

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Goście goście .... w Grecji tym razem.
Ostrzegam - będzie niesmacznie.

Jakiś czas temu, latem wyjechałam do Grecji - na praktyki. Jako, że kierunek studiów związany ściśle z turystyką, to praktyki odbywały się w hotelu.
Przypadła mi w udziale rola kelnerki w hotelowej restauracji a'la carte. Krótkie wyjaśnienie - restauracja ta była miejscem w którym w ciągu dnia był self service od 10-18 (lody, napoje, kawa) oraz dwa razy w ciągu dnia podawane były posiłki (11-15 lunch oraz 19-23 kolacja). Każdy z gości hotelu w ciągu tygodniowego pobytu miał przywilej skorzystania z tej restauracji raz - i musiał się zapisać, gdyż stoliki były tylko na rezerwacje. W skrócie - nie masz rezerwacji - nie jesz. O wszystkim goście byli informowani przy meldowaniu się w hotelu. Mam nadzieję że wytłumaczyłam sprawę zrozumiale :)

Trwa lunch, czyli najgorsza gehenna bo między kelnerkami z gorącymi posiłkami i tacami pełnymi napojów śmigają sobie dzieci, ludzie którzy wyruszyli do pizzerii prosto z basenu, itd. Szczyt sezonu, zap*erdol "jak na fejsie", każdy czegoś chce, każdy o coś woła.

Między tym wszystkim wkracza ONA - Włoszka, z wiecznie skwaszoną miną i dzieckiem w pieluszce. Żaden wskazany stolik jej nie pasuje, karta zła, wszystko złe.
Koniec końców wybrała co chciała, zjadła, siedzi i relaksuje się przy winie. Dziecko zapłakało że gorąco, no to ciach! ściągnęła mu pieluchę i niech sobie śmiga z "wacusiem" na wierzchu, a co ją to.

Lunch trwa, ludzie jędzą, piją. My już kończyłyśmy podawanie i czekamy żeby zbierać, gdy nagle widzimy że dzieciaczek miedzy stolikami kręci się coś nieswój, zatrzymuje się naprzeciwko wejścia (stoliki były na zewnątrz) wypina się i... wali uroczą śmierdzącą jak stado skunksów, ogromną jak na małe dziecko KUPĘ. Między ludźmi jedzącymi pizzę. Dodam że przy ponad 40 stopniach kupka nabierała aromatu szybciutko.
Stwierdziłyśmy że co to to nie, baba nam zalazła za skórę, a w obowiązkach "sprzątaczka" nie mamy, więc wręczono sprzęt odpowiedni, by zajęła się tym co dzieciak zmajstrował.

Okazało się, że Pani ta jednak potrafi po angielsku mówić (przez cały swój pobyt w restauracji udawała, że nie rozumie po angielsku i mówiła do nas po włosku),
stwierdziła że "ona ma to w poważaniu, my tu jesteśmy od tego by jej na każdym kroku usługiwać, jakby chciała to sama by kupę walnęła na środku, a naszym obowiązkiem by było posprzątać i w ogóle to "fuck you all". Z radosnym śmiechem na ustach wzięła dzieciaka i wyszła.

Uwielbiam turystów.

Grecja

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 664 (728)

#45141

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Końcówka mijającego roku była dla mojej rodziny niezbyt dobra.
W listopadzie zmarł mój wujek, brat mamy. Szczegóły sobie daruję, gdyż nie są tu najistotniejsze.
Co, niestety idzie w parze ze śmiercią, to organizacja pogrzebu. Całością zajęły się mama i ciocia ze względu na to, że babcia załamała się strasznie (wujek mieszkał z nią, więc przeżyła to bardzo ciężko).
Na jedną rzecz babcia się jednak uparła - mianowicie chciała ona zapłacić księdzu za pogrzeb.

Wybrali się więc z w/w misją do księdza moja mama, babcia, kuzynka i jej mąż. Babcia wyposażona we wszystko co mogła zapłacić księdzu (ok 300-400zł).
Pytają więc kapłana ile będzie kosztowało wyprawienie pogrzebu w jego kościele (babci bardzo na tym zależało w tym kościele odbył się także pogrzeb dziadka), odpowiedź powaliła na kolana wszystkich... "od 750zł wzwyż, ale te 750zł to tak za taki najzwyklejszy, szybki pogrzebik". Babcia w płacz, tłumaczy, że ona ma raptem emerytury 700zł, a z czegoś jeszcze żyć musi (uprzedzam pytania, za resztę pogrzebu płaciły mama i ciocia, babcia bardzo chciała zapłacić za księdza i nie pozwalała córkom się do tego dorzucić), a wujek ostatnie lata nie pracował (czasem, na czarno jakieś robótki ale wszystko szło na wydatki bieżące) więc i odłożone nic nie ma, i czy nie można taniej.

Odpowiedź księdza sprawiła, że mąż kuzynki musiał wyjść z kościoła by nie uderzyć tego indywiduum "Bywa, jak syn był nierób i ochlejus, to już nie mój problem" i do tego krótkie kazanie o tym jak to na pogrzeb trzeba zbierać za życia i pytanie "Czy pani już zbiera, bo to pewnie niedługo". A wszystko to w oczy 80-letniej kobiety, która straciła syna.

mała wieś gdzieś w Polsce

Skomentuj (73) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1132 (1254)

#10387

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu od ponad 14 lat choruje na dość specyficzną chorobę tarczycy (nie jest to do końca nadczynność ani niedoczynność, ciężko opisać). Od ok 6 roku życia na wizyty chodziłam do tego samego lekarza i wszystko było w porządku, jednak Pan doktor jest lekarzem w poradni dziecięcej i gdy osiągnęłam wiek lat 18, musiałam dokonać wyboru innego lekarza prowadzącego.

Wybór padł na panią doktor, nazwę ją X. Pierwsza wizyta, przyniosłam wszystkie wyniki badań jakie posiadam, oraz ksero historii choroby z poprzedniej przychodni, do tego zrobiłam badania kontrolne, żeby było aktualnie. Wchodzę do gabinetu, pani doktor rzuciła tylko krótkie:
- Siada.
Po czym nie spojrzała w żaden z dokumentów które przyniosłam, nie zapytała nawet co mi właściwie jest, spojrzała w wyniki badania krwi (które były nieciekawe), powiedziała że wszytko jest ok, dała receptę na lek inny niż ten który przyjmuję od 14 lat (!), policzyła sobie 60 zł i mówi że mam wyjść. No to wtedy wywiązał się miedzy nami taki oto dialog:

[J]a - Ale pani doktor, ja od zawsze biorę lek na L. a pani mi przypisała coś innego.
[L]ekarz - Ja wiem co ja robię! To ja tu jestem lekarzem! Co też gówniara może wiedzieć o chorobach! Nie włazić mi w kompetencje! Proszę wyjść, ja tu ważniejszych pacjentów mam!

Szczęka mi opadła do podłogi, ale mówię sobie że tak tego nie zostawię.

[J] Pani doktor nawet nie zapytała co mi jest... nie spojrzała w kartę, a wyniki krwi wyraźnie wskazują że mam dodatkowo anemię. Przykro mi, ale nie zapłacę za taką wizytę.

Pani doktor oczy na wierzch i wrzask.
[L] - JAK TO NIE ZAPŁACI?! Ja tu zaraz policje wezwę. Toż to skandal jest! Darmowej porady się zachciało! Proszę się wynieść z gabinetu i nigdy więcej nie chcę widzieć !

Na to przystałam z ochotą.
Tydzień później odwiedziłam innego lekarza, który miał ludzkie podejście do pacjenta.

Prywatny Endykronolog/ gdzieś na śląsku

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 483 (603)

1