Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tigeress

Zamieszcza historie od: 4 maja 2012 - 22:45
Ostatnio: 22 maja 2012 - 22:15
  • Historii na głównej: 0 z 2
  • Punktów za historie: 450
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 1
 
zarchiwizowany

#31990

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia zasłyszana.
Częstochowa. Dom dziecka prowadzony przez zakonnice. Pan Andrzej pracował na budowie, nie wiem czy na terenie bidula czy gdzieś obok. Przychodzą dwie zakonnice na przerwie i grzecznie pytają czy mogłyby przyprowadzić na chwile grupkę chłopców. Oczywiście będą ich pilnowały. Dobra, dobra, nie ma sprawy niech przyprowadzą dzieciaki.

Chłopcy w wieku 7-10 lat na oko byli zachwyceni, że mogli z bliska zobaczyć koparkę i inne cuda na budowie. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie piekielna matka przełożona, czy kto tam. Ogólnie ona zarządzała bidulem. Wyskoczyła i zaczęła wrzeszczeć na siostry, które w pośpiechu zabierały dzieciaki. Chłopcy przerażeni, kilku w płacz, a piekielna jeszcze na nich wrzeszczy żeby się nie mazali. Pan Andrzej wkurzony krzyknął: ′Zamknij się pingwinie′. Piekielna w ryk, że piekło go czeka, że Boga w sercu nie ma, że szatan wcielony.

Inna historia również wiążąca się z tym domem dziecka.
Małżeństwo po 30-stce chciało zaadoptować rodzeństwo - młodszy chłopczyk i starsza dziewczynka. Chłopca dostali bez problemu z dziewczynka mieli poważne problemy. Bo matka przełożona powiedziała NIE i koniec. Po prostu dziewczynki nie odda. Pech dla niej bo trafiła na upartych ludzi, którzy pokochali oboje i za nic w świecie nie chcieli rozdzielać rodzeństwa. Na szczęście udało im się wywalczyć oboje dzieci.

Dom dziecka prowadzony przez zakonnice

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (284)
zarchiwizowany

#30692

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przeglądając Piekielnych przypomniała mi się historia z piekła rodem.

Koleżanka mojej mamy pracuje w sklepie na obrzeżach miasta. Pewnego pięknego dnia ktoś podrzucił jej do sklepu kociaka na oko trzymiesięcznego. Po kilku dniach kiedy w końcu go złapała (bal się ludzi, kilka dni przesiedział schowany pod szafką) przywiozła do nas. Moja mama, która jest miłośniczka kotów, od razu go przygarnęła. Biedaczek był w opłakanym stanie, więc zabrałam go do weterynarza. Przyjeżdżam na miejsce, grzecznie czekam. Biorę kociaka na kolana i głaszczę. Po chwili wchodzi babcia [P]iekielna z pieskiem (czymś yorkopodobnym) a za nią wnuczka 8-10 lat. Babcia klapnęła kilka krzesełek ode mnie i wlepia te swoje małe oczka a to w mojego kotka, a to we mnie. Po chwili podchodzi do mnie z wnuczką.
Piekielna: - Jaki ładny kotek. Można wziąć na rączki?
Ja: - To nie jest dobry pomysł. On bardzo boi się obcych. - odpowiadam grzecznie.
P: - Ale wnuczka chciała kotka wziąć na rączki i pogłaskać. - Babcia wskazała na dziewczę obok niej. Stanowczo odpowiadam, że nie dam kota. Piekielna miała do gdzieś i po prostu zaczęła mi wyrywać z rąk kota. Ja w pisk żeby przestała bo mu krzywdę zrobi, ale ona szarpie jak oszalała więc puszczam zwierzaka. Kociak momentalnie zaczął miauczeć i potraktował Piekielną pazurami. Wściekły babsztyl RZUCIŁ moim kotek o ścianę. Jestem osobą, która ma skłonności do agresji. Bezceremonialnie walnęłam Piekielnej w ryj i poleciałam biegiem do kociaka. Piekielna w ryk, zaczęła grozić mi policją, sądem. Ja całkowicie spokojnie odparłam, że na nagraniach z monitoringu wyraźnie będzie widać kto zaczął. Piekielna oburzona, wrzeszcząc coś o niewychowanych bachorach, wzięła psa, wnuczkę i wyszła. Dopiero wtedy skapnęłam się, że pracownicy patrzą na mnie z karpikiem na twarzy. Na szczęście kociakowi nic się nie stało, w odróżnieniu do Piekielnej którą następnego dnia spotkałam na zakupach z pokaźnym siniakiem na twarzy.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (260)

1