Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Trzosnek

Zamieszcza historie od: 27 maja 2015 - 15:02
Ostatnio: 22 września 2015 - 14:23
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1531
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 15
 

#66463

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prowadzę małą firmę projektową, głównie wod-kan, ale także trochę hydrotechniki.
Niedawno zgłosił się do mnie klient kończący budowę pensjonatu. Potrzebował projekt przyłącza wodociągu i kanalizacji oraz "jeszcze taki drobiażdżek - zobaczy pan na miejscu".

Przyjeżdżam. Przyłącza to nie problem - długie (ponad 800m w linii prostej do sieci), ale bez niespodzianek. Ale za to "drobiażdżek" po prostu zwalił mnie z nóg:

W dolnej części ogromnej działki płynął malutki strumień, więc pan inwestor, żeby na czas budowy mieć wodę, sobie go spiętrzył. I to dość "konkretnie" - zalana powierzchnia to na oko jakieś 5-7 arów. Teraz potrzebuje projekt, żeby to zalegalizować. Mówię, uczciwie, że tego nie da się zalegalizować. Co więcej, moja znajomość tamecznych RDOŚ-u* I RZGW** wskazuje, że jeżeli "dzikie" spiętrzenie wyjdzie na jaw to pan - w najlepszym wypadku - zapłaci drakońską karę. Pan jednak się upiera, że "sprawa jest już omówiona w RZGW i Urzędzie Melioracji. Wszystko mi przyklapną, potrzebuję tylko projektu technicznego". Znam te instytucje, więc trudno mi w to uwierzyć, ale pan nie daje się przekonać. Chce projekt techniczny i już.

Dwa dni później mamy podpisać umowę. Pan przychodzi z prawnikiem i propozycją tekstu umowy. Objętość imponująca - 28 stron (zwykle podobne umowy to maks 6-7). Zaczynam czytać. Umowa skonstruowana jest na zasadzie zagadania - przepisane definicje wszelkich użytych zwrotów, treść "dygresyjna"- co kawałek odwołanie do dalszych lub wcześniejszych punktów. Dlatego czytanie idzie mi powoli, co niezmiernie irytuje pana inwestora "wszystko jest tak jak się umawialiśmy, a ja nie mam całego dnia". Ta nerwowość wzbudza moje podejrzenia. I faktycznie zasadne: z pokrętnej treści i piętrowych odwołań wynika nie tylko to, że warunkiem rozliczenia umowy jest uzyskanie pozwolenia wodnoprawnego oraz pozwolenia na budowę (na co jak już pisałem nie ma żadnych szans) ale także to, że biorę pełna odpowiedzialność, za już wykonaną samowolkę...

Pytam czy taka interpretacja jest właściwa i mówię, że na wszelki wypadek zadzwonię po mojego prawnika. Panowie bez słowa zbierają papiery i wychodzą.
Mam nadzieję, że nie znajdą naiwnej ofiary.

Podkarpacie

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 715 (747)

#66464

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak dobrze mieć sąsiada.

Sobota 6:30 rano budzi mnie dzwonek. "Świeży sąsiad" - mieszka od jesieni - ma do mnie sprawę:
— Panie Trzosnku, widziałem, że pan masz auto z hakiem. Pożyczyłby pan na godzinkę? Muszę przewieźć parę gratów, przyczepkę już załatwiłem ale przecież haka nie mam....

Z sąsiadami trzeba dobrze żyć, więc się zgadzam, podając kluczyki i papiery widzę charakterystyczne zażółcenia na palcach więc mówię:
— Tylko jedna sprawa - proszę w aucie nie palić.

Sąsiad oczywiście się zgadza. Oddaje auto po ok 3 godzinach. Za następne dwie mam jechać do teściowej, wsiadam do samochodu i uderza mnie smród przepalonego tytoniu. Bardzo intensywny. Wyciągam popielniczkę - pełna świeżych petów. Z popielniczką w ręce, wkurzony, jak mało co idę do sąsiada. Nie wychodzi tylko rozmawia przez domofon:
— Prosiłem pana, żeby nie palić w samochodzie, a pan mi nasmrodził petami...
— I co? Przychodzisz pan w deszczu żeby mi o tym powiedzieć? Okna były otwarte to w ogóle nie czuć...
— Jak to k***wa "nie czuć"?!?! Capi, że nos odpada! A poza tym, przecież wyraźnie mówiłem...
— Prosiłeś pan, znaczy nie było obowiązkowe...
— Co, k***wa, "Nie było obowiązkowe"? Jak miałem mówić, żeby pan zrozumiał?!? "Zabrania się palić pod groźbą wpier**lu"??! Módl się człowieku, żebyś już o nic nie potrzebował mnie prosić i zabierz zabierz swoje pety z mojej popielniczki.

Wkurzony wywalam za furtkę, zawartość popielniczki i wracam do domu. Parę godzin później pety, znalazłem za swoją furtką. Teraz poszły do kosza. Nie wiem czy się odgrywać, bo mam parę fajnych pomysłów...

wieś pod Krakowem

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 761 (837)

1