Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

TytanowyPlatek

Zamieszcza historie od: 30 lipca 2012 - 18:03
Ostatnio: 14 grudnia 2014 - 19:55
  • Historii na głównej: 1 z 4
  • Punktów za historie: 1130
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 23
 

#58860

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnych właścicielach psów.

Jako, że kasy brak i nie ma co robić, to wystawiłem ogłoszenie o tresurze psów. Wszystko profesjonalnie, z dojazdem, zrobiłem wszystkie kursy, ceny w porównaniu z przeciętnymi też niewielkie. I co najważniejsze - kocham zwierzęta i mam do nich serce.

Po kilku tygodniach dostałem maila. Nie budził żadnych wątpliwości. Chodziło o nauczenie szczeniaka owczarka niemieckiego podstawowych komend i wpojenie mu odpowiednich zachowań. Praca na dłuższy czas, ale to nawet dobrze. Szansa na poznanie psiaka, właścicieli i zarobek. Zabrałem się za to. Zawsze najpierw zapraszam właścicieli na rozmowę. Z tego co się dowiedziałem, to piesek ma 3 miesiące, jest zadbany, oczko w głowie właścicieli i inne w ten deseń.

Niebawem pojechałem i rozpocząłem od oględzin. Co się okazało i co jest piekielne?

-Pies był tak chudy, że żebra wystawały poza skórę.
-Na pyszczku była rana. Nie taka jak od zadrapania. Bardziej wyglądało to na mocne cięcia maczetą.
-UWAGA! Piesek miał obciętą 1/3 ogona.
-Okazało się, że mieszkał w pomieszczeniu o powierzchni maksymalnie 2x3 metry. Nie sprzątanym. Bez wody. Raz na 4-5 dni był wypuszczany na 5 minut, żeby napić się wody z kałuży i PODOBNO coś zjeść.

Próbowałem wytłumaczyć właścicielom kim są. Niestety, ci podludzie chyba nie zrozumieli, bo zostałem pognany ze szpadlem. Cholera, czy oni myśleli, że ja tego nie zauważę?

Dodatkową piekielnością jest to, że z miejsca zadzwoniłem na policję, zostałem poinformowany o przyjeździe radiowozu za 40 minut... i to tyle. Rozumiem, że do najbliższej komendy jest 10 km drogi, ale czy to naprawdę jest powód, żeby nie przyjechać? Ale to nic. Odpowiednie osoby się już tym zainteresowały. Czekam na rozwój wydarzeń.

tresura

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 676 (738)
zarchiwizowany

#53527

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spędzam wakacje w swoich rodzinnych stronach. Jako, że osiedle na przedmieściach, to ludzie czasami podrzucą niechcianego psa, kota-ogółem domowe zwierzęta (co potępiam), a że wakacje i nie ma gdzie pupila zostawić, to pewnie sobie poradzi...

Ostatnio pojawiło się tu 7 agresywnych bezpańskich psów, które wysokiemu człowiekowi sięgają do uda, albo i wyżej. Moja mama chodzi codziennie do pracy o 3 nad ranem i te psy po prostu ją atakują, gdy dowiedziałem się, jak się sprawy mają, to zacząłem ją codziennie wozić, ale trzeba coś z tym zrobić-dla bezpieczeństwa. Wielu sąsiadów się skarży, jedna sąsiadka nie mogła dojść przez 3 dni do samochodu, bo 2 osobniki rozłożyły się obok i zawzięcie warczały, sąsiad uciekał przed jednym z nich, gdy "namierzył" go podczas powrotu ze sklepu, czasami nie można wyjść z domu, bo leżą pod samą klatką-różne tego typu sytuacje. Tak więc zadzwoniłem do faceta odpowiedzialnego od tego na naszym osiedlu i nawiązała się taka rozmowa. Nie rozumiem jak ktoś może być tak arogancki i bezczelny, skoro załatwianie tego typu spraw to jego obowiązek...

(J-Ja, F-Facet)

[J]Dzień dobry. Ja w sprawie tych psów, co latają po osiedlu Iksińskiego. Słyszał pan coś o tej sprawie?
[F]Urwał, wszyscy z tym mi wydzwaniają... Radźcie sobie.
[J]Wie pan, one są niebezpieczne. Moja matka chodzi o 3 nad ranem do pracy i nie może przejść, bo ją po prostu atakują, i co my mamy z tym zrobić?
[F]No to niech nie chodzi. Spie*dalaj pan, mam ważniejsze sprawy. (liczenie wypłaty?)
[J]To pański zasrany obowiązek, żeby oczyścić ten teren z psów, w schronisku lepiej się nimi zajmą i nie będą niebezpieczne. Jeżeli panu coś nie pasuje, to mogę zadzwonić wszędzie, nawet po media. I niech pan to przemyśli, postawi się w naszej sytuacji.
[F]...
3 sekundy później *pip pip pip*

Chamstwo...

urząd gminy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (217)
zarchiwizowany

#40144

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zachorowało się. Musiałem iść do lekarza, a że mojego stałego doktóra nie było to musiałem iść do innego.

Gorączka 39 stopni, siedzę w poczekalni, 3 godziny. W końcu moja kolej.

Wchodzę, widzę 'zapracowanego' doktorka z nogami na biurku i smartfonem przy uchu. Pokazuje mi aby żebym poczekał. No ok, czekam. Mija 10 minut, gościu rozmawia. Pytam się ile jeszcze mu zejdzie. Już kończy, dobra, mija następne dziesięć. Tego już za wiele, wygarniam co o tym myślę i idę do drzwi wyjściowych. Szanowny Pan odkłada wreszcie telefon i każe mi siedzieć.

Podczas oczekiwania poprawiałem sobie medalik z Matką Boską. Będzie to ważne w dalszej części historii!

Tłumaczę co mi dolega, a 'lekarz' wchodzi mi w głos słowami:
'Psychiatra to na górze'.
Pytam co mnie łączy z osobami pokrzywdzonymi przez los.
Dostaję w odpowiedzi:
'To co nosisz na tym żelastwie na szyi.'

Po czym wyprosił mnie z gabinetu i spokojnie kontynuował rozmowę...
Skarga poszła.

służba_zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 90 (202)
zarchiwizowany

#36978

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na początek muszę wspomnieć, że słucham metalu i jestem lektorem (ministrant, jedynie tyle go różni od normalnych, że może służyć ′pełniej′). Przytoczę tutaj cytat naszego księdza opiekuna: ′Dobry metal nie jest zły′. Wakacje, wiadomo nudzę się tak samo jak reszta młodzieży. Pomyśleliśmy z kolegą, że możemy założyć na osiedlu grupkę spotykającą się w swojej jakby ′wakacyjnej bazie′ i rozmawiającą o społeczeństwie. Mieliśmy nadzieję, że spotkamy fajnych ludzi o ponadprzeciętnej inteligencji. Nie mogliśmy się bardziej mylić...

Zebrało nas się 8 człeka i zebraliśmy się wczoraj w naszej siedzibie. Na lokum wybraliśmy starą szopę położoną na środku pól sąsiadujących z naszymi blokami.

Na pierwszym spotkaniu mieliśmy opowiedzieć o sobie i swoich zainteresowaniach. Przyszła moja kolej. Zaczynam opowiadać.
Gadka szmatka, aż dochodzę do momentu z muzyką. Wymieniłem gatunek, ulubionych wykonawców, a połowa obecnych karpik, druga połowa powstrzymuje się od śmiechu. No nic, opowiadam dalej, może ich przekonam. Doszedłem do momentu, w którym tłumaczę o ministranturze, wtedy większość ludu wybucha śmiechem, kilka osób zachowuje powagę. Jeżeli któreś z drugich to czyta-szczere podziękowania :).
Zaczęły się pytania. Inteligentna część wypytuje o szczegóły związane z hobby, dlaczego akurat to, czy tamto itp. Po pytaniach małp po prostu wyszedłem (razem ze wszystkimi normalnymi w tym gronie).
Pytania człekopodobnych, które mogę podać bez cenzury (raczej nie przejdzie co najmniej połowa):

′Czyli najpierw palisz koty, a potem się spowiadasz?′

′*rechot* Gdzie *rechot* masz glany i makijaż? *rechot*′

′Dlaczego słuchasz muzyki dla pedałków i do tego jesteś krasnalem w białej sukience? *rechot*′

′Dajesz na tacę tysiaka czy więcej?′

Od tej pory spotykamy się w mniejszym gronie, z 8 osób+ja i kolega zostało 3+nas dwóch...

Nie rozumiem dlaczego ludzie w dzisiejszych czasach są tak nietolerancyjni. W XXI wieku znalezienie dobrej osoby to rzadkość.

spotkania młodzieżowe

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 48 (112)

1