Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

WreDDu

Zamieszcza historie od: 23 marca 2014 - 9:22
Ostatnio: 3 sierpnia 2016 - 23:02
O sobie:

Rocznik '92
Niemcy

  • Historii na głównej: 3 z 4
  • Punktów za historie: 551
  • Komentarzy: 104
  • Punktów za komentarze: 481
 

#73347

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak szybko i łatwo zaoszczędzić na pracownikach?

W dziale transportów międzynarodowych ktoś złożył wypowiedzenie. Było to 3 miesiące przed terminem odejścia z pracy, a ponad dwa miesiące przed moim urlopem.

Wracam z urlopu po 2 tygodniach nieobecności i jeszcze zanim zdążyłam włączyć komputer, dowiaduje się, że odciągają mi człowieka i przenoszą do innego działu.
Dostanę nową osobę? Dostanę, ale tylko Bóg wie kiedy.

W grudniu zeszłego roku odszedł dysponent, a że był to okres ogólnego przestoju, to za biurkiem posadzili kierowcę.
Niedawno wpłynęło rozporządzenie. Kierowca-dysponent wraca na 12-tonówkę, inną kobietę przerzucają z dyspo do magazynu, bo pracują tam ciamajdy nieumiejące odprawić kierowcy.

Na pytanie, jak mają pracować we dwóch dysponentów usłyszeli:
"Macie jeszcze ucznia".
Tak, na pierwszym roku nauki i tylko 3 dni w tygodniu.

Najważniejsze, że szef spedycji regionalnej ma swoją prywatną asystentkę.

Ot, niemiecki porządek.

Spedycja_usługi

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (201)

#72930

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowieści zza Odry, tematem oczywiście będzie ta nasza nieszczęsna spedycja.

W zamierzchłej przeszłości było o piekielnych klientach.
Dzisiaj o nas samych i o tym, jak piekielnie sami utrudniamy sobie życie.

1. Około 3 lata temu szefostwo stwierdziło, że zostajemy spedycją systemową. Tylko tak bez systemu...
Jak to?
Otóż do takiego systemu (np.IDS, 24Plus) należą różne firmy, są połączone tym samym systemem danych, korzystają ze wspólnych punktów przerzutowych HUB. Co najważniejsze: przepływ papieru jest ograniczony do minimum. Ważne papiery typu CMR czy dokumenty celne istnieją w swojej tradycyjnej postaci, ale zwykłe dokumenty dostawy, rachunki itd przesyłane są elektronicznie.

Z racji, że naszym jedynym "partnerem" systemowym jest firma matka w Zagłębiu Rury, to ograniczamy się jedynie w zużywaniu papieru.

Taaa... przyjmijmy, że mamy dziennie 1000 przesyłek. Dokumenty dostajemy od dystrybutora drogą mailową. Dokumenty drukujemy x2. Egzemplarz dla nas i jeden dla odbiorcy.

Do tego dochodzą wszelkiego rodzaju listy roz- i załadunkowe, borderos, maile.
Mamy klientów (markety elektroniczne), którzy chcą ustalić termin dostawy drogą faxową.

Czyli przewalamy tonę papieru dziennie...

2. Ginące papiery, czyli katowanie kotka za pomocą młotka:

Jak już przerzucisz 400 kartek papieru, sortujesz je i zanosisz do dyspozycji. Wychodzisz z biura, robisz dwa kroki, otwierasz drzwi i podajesz papiery dyspozytorowi i... w tym momencie 2% dokumentów ginie. W czarnej dziurze, w niewyjaśnionych okolicznościach.

Skutkiem są przesyłki stojące w magazynie tygodniami, opóźnienia w dostawach i oczywiście kolejne drukowanie dokumentów.

3. Dyspozycja regionalna, czyli dostawy w promieniu 130, max. 150km:

Nasza dyspozycja działa na trzech zmianach. Od 4 rano-1 osoba, 8 rano-2 oso y i od 10/11-3 osoby. W godzinach szczytu w biurze siedzi 5tka ludzi.

Trzecia zmiana planuje trasy na następny dzień, sprawdza dokumenty, sporządza listy załadunkowe i ustala grafik zajmowania ramp.

I wszystko byłoby cacy, gdyby nie 1. zmiana dnia następnego. Czyli leader dyspozycji, który z wykształcenia jest stolarzem, a leaderem został po latach pracy najpierw jako kierowca i a potem jako główny dysponent.

Facet wywraca trasy do góry nogami. Przerzuca papiery z teczki do teczki, nie zmieniając niczego w systemie, więc żaden skaner nie alarmuje kierowców o zmianach. Wysyła ciężarówki w trasy niemożliwe do przejechania bez nadciągania dozwolonej ilości godzin.

Ładuje towar z terminem dostawy za 2 dni i wysyła w trasę.
7.5 tonowa ciężarówka wypełniona wykładzinami wraca, bo na budowie nie ma monterów. Logicznie rzecz biorąc, będą za dwa dni. A, no i do tego wraca 5-tonowa przyczepa załadowana pralkami, bo odbiorca znajduje się w tej części miasta, gdzie nie można wjeżdżać z przyczepą...

Najważniejszym aspektem jest odpowiedni tonaż na ciężarówce.

Ciekawym eksperymentem był urlop tego "leadera". Po całym dniu, ze wszystkich tras wracało łącznie 10 przesyłek.

W międzyczasie natomiast dobijamy nawet do 5 na kierowcę, co daje łącznie 100 przesyłek z dostawy regionalnej...

4. Uczniowie:

Pewnie niektórzy z Was wiedzą jak wygląda system szkolenia zawodowego w Niemczech, czyli Ausbildung.

Ogółem: czas nauki to średnio 3 lata (można skrócić, można przedłużyć). W tym czasie chodzi się jednocześnie i do szkoły i do pracy. Z reguły 2 dni szkoła, 3 dni praca.
Taki uczeń dostaje wynagrodzenie. W moim regionie jest to średnio 750 Euro brutto.

Taki uczeń pracuje prawie, że normalnie, tj. nie parzy kawy i nie kseruje przez cały dzień, ale musi mieć takie zadania, które inny pracownik może przejąć w tych dniach, gdy jest szkoła.

U nas wygląda to tak, że uczniowie są od wszystkiego. Pracują, jak my, za marne pieniądze. W niektórych działach po prostu dostają robotę, której nie chce wykonywać nikt inny. Po co mam dyskutować z prywatnymi klientami, kiedy to taki uczeń może przyjąć na siebie wiadro pomyj?

Urlop można wziąć tylko gdy nie ma szkoły, czyli logicznie biorąc, w ferie. Te na szczęście są co +/-6 tygodni.

Ale jak to urlop?! A kto cię wtedy zastąpi? Przecież my nie mamy czasu na dodatkowe zadania.

A co zrobić, kiedy kierowca pojechał z towarem, ale zapomniał wziąć ze sobą dokumenty celne?
Wyślij ucznia 120 km jego własnym samochodem, bo wyjdzie taniej niż kurier.

Aha, tylko żeby uczeń zdążył jeszcze wykonać swoją robotę, bo jutro szkoła i nikt go nie zastąpi...


Oj, to ulało mi się trochę tej goryczy :).

Usługi_spedycja

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (177)

#71314

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Gdzieś w komentarzu wspomniałam, że mieszkam za Odrą i pracuje w firmie spedycyjno-logistycznej.

Dzisiaj trochę o piekielnych klientach.

Naszą mocną stroną jest dostawa sprzętu AGD. Zarówno do prywatnego klienta, jak i do dużych sieci handlowych. Jak to wygląda?

Dostajemy od producenta sprzęt, dane odbiorców wpływają do sytemu, my drukujemy papiery i albo oddajemy prosto do dyspozytorki, albo umawiamy najpierw termin dostawy.

Jeśli jest to pan Maliniak to dzwonimy (przy braku odzewu czekamy i próbujemy 5 dni roboczych, a potem zgłaszamy producentowi, że klient jest nieosiągalny).

W przypadku handlarzy, mamy z nimi indywidualne ustalenia np. dostawa tylko w środy; kontakt przez fax/e-mail/telefon.

Jako, że nie wypuszczamy jednej ciężarówki z uciągiem do 20 ton tylko z jedną pralką/lodówką, to sprzęt jest zawsze mieszany. W praktyce wygląda to tak, że kierowca ma sprzęt przeznaczony dla klientów jednych i drugich.

Dlatego też nie umawiamy się z klientami na daną godzinę, a od 8 do 16 (na peryferiach naszego terenu do 17). Wpływ mają na to czasy oczekiwania na rozładunek przy tym czy innym markecie nie dla idiotów lub po prostu sytuacja na drogach.

O ile sieci handlowe dużych problemów nie robią (dobra, robią, ale rzadziej i w innych sprawach), to klienci prywatni potrafią dać dam czasem w kość.

1. Klienci dzwoniący o godzinie 14.55, że ich lodówka nie dotarła - to standard. Codziennie znajdzie się przynajmniej dwoje takich. Grzecznie proszę zadzwonić o 16 (pracujemy do 17) i informuję, że towar jest w drodze. 1 na 20 przypadków dzwoni o 16 i ponownie dopytuje o sprzęt.

2. "Czy kierowca wniesie suszarkę (70kg) na 8 piętro? Ale dlaczego nie? Jak to? W sklepie nikt nie mówił, że za taką usługę się płaci. Ja u was już nic nigdy nie kupie!" No właśnie, sklep nam nie zapłacił za dodatkowe usługi, nie mamy Pudziana na zmianie, nie pobiegnie 8 pięter ze sprzętem na plecach. Ach, i u nas ciężko coś kupić...

3. Moja ulubiona skarga: pani nie przyjmie piekarnika elektrycznego, bo kierowca go nie podłączy i nie zabierze ze sobą opakowania (folia, styropian, tektura). Tłumaczenie, że kierowca nie ma uprawnień bawić siw prądem w cudzym domu, pomimo że jest mężczyzną nigdy, ale to nigdy nic nie daje.

4. "Pani, od 8 do 16? Pani, JA to pracuje na pełen etat! Tak nie można, nie za to ja płaciłem!". Gdyby nie ci państwo nigdy nie dowiedziałabym się, że tak naprawdę to ja mam całe życie urlop. O, ja niewdzięczna!

Tutaj drugim aspektem są dyskonty internetowe, które obiecują klientowi cuda na kiju i wysyłają nam sprzęt płacąc za podstawową usługę i bez jakiejkolwiek informacji o warunkach dostawy. W przypadku, gdy sprzęt wychodzi prosto od producenta, to i klient i my jesteśmy dokładnie informowani o formie i warunkach dostarczenia.

5. Na koniec sytuacja z ostatniego tygodnia:

Siedzę w biurze, udaję, robię coś produktywnego i dzwoni telefon.
[J]a: Wreddu Piekielna, Diabelskie Dostawy, w czym mo...
[K]lientka: Wasz kierowca jest niemiły!

Obudziłam się momentalnie i aż usiadłam nawet, jak należy.

J: Witam serdecznie, proszę powiedzieć, czym jest problem i postaramy się go rozwiązać.
K: Kierowca nie chce wnieść pralki na piętro. To tylko parę schodków.
J: Proszę pani, kierowca jest jeden i nie ma obowiązku wykonywać takich rzeczy. Producent zapłacił nam za dostawę pod dom. My wynosimy sprzęt za pierwsze zamykane drzwi na parterze.
K: Taki młody mężczyzna i nie pomoże starej kobiecie?

Tutaj udało mi się wyciągnąć z pani dane i komputer wypluł mi, że pralka z rzędu tych większych waży ponad 60kg, a pani już przy ustalaniu terminu robiła problemy, bo ona chce na 4 (!) piętro.
Próbowałam kobietę przekonać na wszystkie znane mi sposoby.
Nie i tyle, ma być na 4 piętro i już, bo ona się z prawnikiem skontaktuje. Sytuacja patowa, kierowca stoi, a mógł już spokojnie 3 innych klientów obskoczyć.

Nagle jest! Głębokie westchnięcie w słuchawce. Myślę sobie, poddała się. Chłopak "zrzuci" sprzęt i może pędzić dalej.
O, ja naiwna.

K: To ja jej nie chcę. Stara jestem, słaba, nie wniosę sama do mieszkania. Sąsiedzi też nie pomogą, ale wannę mam, to w rękach prać będę.
J: W takim razie proszę podpisać papiery, że nie przyjmuje pani przesyłki i kierowca zabiera pralkę z powrotem.
K: Z powrotem?!

Mówię, kurka, no śnię! Jak babcie w kapcie, ktoś mnie wrabia!

J: Pani odmawia przyjęcia pralki i musi ona wrócić do producenta.
K: Ale ona ma zostać tu na dole! Zapłaciłam za nią! Nic nie wraca z powrotem.
J: Ale tak się nie da, albo przyjęcie, albo odmowa.
K: To ja odmawiam.

Kierowca stracił ponad godzinę czasu. Pani pralkę z wielką łaską przyjęła. Zdziwiona równie wielce, że kierowca musiałby ją zabrać (pralkę, nie klientkę).

Żeby nie było, zawsze staramy się wyjść klientowi na przeciw. Gdy klient uczciwie powie, że to tylko 3-4 stopnie, a ja wiem, że na tej trasie kierowca jest bez schorzeń np. kręgosłupa, to delikatnie sugeruję, że można o pomoc poprosić i dodatkowo zaznaczam iż nie ma takiego obowiązku.

Nie raz pytałam dyspozytorów kiedy dokładnie są w danym regionie, aby móc zmniejszyć czas oczekiwania np do, lub po 12.

Lub też w przypadku, kiedy klient nie może być danego dnia w domu, a ma np na podwórku garaż, gdzie można odstawić sprzęt to wystarczy zwykły e-mail z jego zgodą i też wszystko sprawnie idzie.

Ale hej, oprócz tych piekielnych klientów są też tacy, którzy życzą nam i wesołego czwartku ;)

uslugi_zagranica_klienci

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (205)
zarchiwizowany

#59149

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, jak szefostwo walczy o tytuł "Dupek roku 2014". Wydanie niemieckie.

Słowem wstępu:
W dniu ósmy marca moja siedemnastoletnia siostra i jej dwóch znajomych zostało zaatakowanych przez grupę podpitych nastolatków. Jako, że udało się ustalić jedną osobę należącą do tej grupy, wszczęto postępowanie.
Miła pani policjantka skontaktowała się z siostrą, aby ustalić termin, w którym siostra ma przyjśc na komende i złożyć zeznanie. Pani policjantka dwa razy powtórzyła, że ze względu na jej niepełnoletniość siostra musi przyjść z rodzicem.


Historia właściwa:
Wczoraj znaleźliśmy w skrzynce pocztowej oficjalne pismo z policji, które potwierdza datę i godzinę umówioną z panią policjantką. Waże jednak jest zdanie mówiące: "Obecność opiekuna prawnego nie jest obowiązkowa."

I teraz nie wiadomo, czy rodzice da, czy jednak rodzice niet. Dzecyzja: zadzwonić i zapytać.

Wróciłam wcześnie do domu, rodzice w pracy, siostra w szkole, więc telefon w dłoń i wykręcam numer podany w piśmie. Po dobrej minucie czekania odbiera pan, którego ton głosu mógłby sugerować, że siedzi w biurze za karę. Niezrażona przedstawiłam się, powiedziałam w czyim imieniu dzwonie, podałam dane rodziców i siostry, numer sprawy oraz zadałam proste i niewzbudzające podejrzeń pytanie: "Czy moja niepełnoletnia siostra musi złożyć zeznania w towarzystwie opiekuna prawnego?"
[P]an, który nawet się nie przedstawił, stwierdził iż:
[P]: Po pierwsze nie zeznania, bo to nie biuro FBI, a komenda policji. Po drugie ja nie wiem, bo ja tu jestem szefem komendy (przepraszam was bardzo, jednak po niemiecku jest to "Revierchef" czyli szef rewiru, czy coś w tym stylu. Jeśli istnieje jakieś poprawne określenie tego stanowiska, to proszę o podpowiedź) i odebrałem, bo telefon długo dzwonił. Pewnie została wezwana na rozmowę bo jest świadkiem, więc mówmy jak należy i z kim chcesz rozmawiać?

Pominęłam kwestię przejścia na ty i tego, że pan szef nie wie czy niepełnoletnia osoba potrzebuje opiekuna czy nie.
- Dzwoniłam do pani XX, ale najwidoczniej jej nie zastałam. Po prostu podczas rozmowy telefonicznej, pani XX mówiła, ze opiekuni są potrzebni, a z pisma wynika, że jednak nie.

[P]: A kim ty w ogóle jesteś? To czy są potrzebni zależy od tego, w co rodzice wierzą. W to powiedziane, czy to napisane.

- Wreddu Piekielna, jestem siostrą Ekstra Piekielnej i dzwonię dlatego, że rodzice jeszcze są w pracy, a siostra w szkole. Po prostu nie chcemy, aby doszło do niedopowiedzeń.

[P]: A ty nie jesteś w szkole? Pracujesz w ogóle? Pani XX jest moja bardzo dobrą podwładną i nie ma tu mowy o żadnych błędach. Nie wstyd ci podważać autorytet policjanta? Kiedy jest ten termin, sprawdze w komputerze i może coś się dowiem.

- Piątek, godzina ósma.

W tym momencie pan Jestem-skończonym-dupkiem-szef zaśmiał mi się w słuchawkę i strasznie ubawiony powiedział, że kłamię bo pani XX w piątki nie pracuje, ale mimo to sprawdzi.
Podczas wpisywania imienia i nazwiska podejrzliwym tonem oznajmił mi, że takich danich nie ma. Nie ma żadnych terminów i nie ma żadnych danych mojej siostry. Powróciwszy do gburowatego tonu głosu, oznajmił że potrzebuje więcej danych, to sprawdzi dokładniej i może się dowie.
Tutaj nastąpiło pięciominutowe opowiadanie o mnie samej, moich rodzicach i w końcu o mojej siostrze. Pan szef był na tyle miły, że potrafił zadać pytania typu: do jakich szkół z siostrą chodzimy, gdzie pracują rodzice i nawet jak długo są już po ślubie (!).
Grzecznie odpowiedziełam, że jednak znam moje prawa i takich informacji nie muszę mu udzielać.
Pan szef nadal nic w komuterze nie znalazł.

Zmieniła się taktyka i zaczęto mnie przesłuchiwać.
[P]: I ty jesteś świadkiem w tej sprawie.
- Ja z tą sprawą mam tyle wspólnego, że rozmawiam w tym momencie z panem.
[P]: To jesteś w to zamieszania, tak?
- Nie. Chciałam się dowiedzieć czy...
[P]: Czyli nie widziałaś kto był napastnikiem. Ktoś cię zaatakował?
- Proszę pana, mnie tam nie było, tylko moja siostra.
[P]: I siostra tak ci to opowiedziała, tak? No ja tu tylko jestem szefem i nie wiem o co ci chodzi. Odbieram tylko jak jest coś ważnego, bo jak telefon długo dzwoni to musi to być coś ważnego. Zawsze staram się pomagać, ale ja nawet nie moge zweryfikować kim jesteś. Niech siostra się zgłosi i się dowie. Skoro nikt cię nie zaatakował, ani nie jesteś swiadkiem...

Rozłączyłam się. Kiedy zaczęłam rozmowę to podałam tylko numer sprawy i nigdzie nie wspomniałam o pobiciu, a pan szef podobno nie miał żadnych danych w komputerze. Zostałam zbesztana za podważanie autorytetu jakieś kobiety, potem mnie wyśmiano bo do pisma nie załączono grafiku zmian policjantki, a potem przesłuchana. Wszystko to w tonie "Jestem szefem komendy w mieście poniżej 30 tysięcy mieszkańców. Jestem Panem."

Najlepsze jednal wydarzyło się 10 minut później. Pan szef, co żadnych danych nigdzie nie miał, zadzwonił do mojej siostry na komórkę. Dzwonił 3 razy, aż ta wyszła z klasy aby odebrać.
Okazało się że, według pana szefa ktoś podszywał się pode mnie i chciał wyłudzić dane na temat zeznań(!) mojej siostry. Twierdził, że policjanci z Ludwigsburga (miasta, gdzie doszło do pobicia) nagadali nam, że potrzebni są rodzice, a pani XX jest świeta i mamy robić co chcemy.

Ja aż popłakałam się ze zdenerwowania, a odpowiedzi na pytanie i tak nie dostaliśmy.

niemiecki_pan _policjant

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (101)

1